Rodzice nadal narzekają na zdalną edukację. Najczęściej skarżą się na to, że uczniowie są zasypywani zbyt dużą ilością zadań, których nie są w stanie wykonać samodzielnie, a kontakty z nauczycielem są bardzo ograniczone. Elbląski ratusz w odpowiedzi na ich sygnały postanowił sprawdzić, jak szkoły radzą sobie ze zdalną edukacją. Na początku maja urzędnicy planują przeprowadzić kontrolę w części placówek.
Od czterech tygodni edukacja odbywa się zdalnie. Początki funkcjonowania tego systemu były bardzo trudne. Niektórzy rodzice nadal jednak podkreślają, że nauczanie on-line w szkołach ich dzieci, nie odbywa się tak, jak powinno. Sygnały w tej sprawie cały czas docierają do elbląskiego Ratusza.
Dwukrotnie wysyłaliśmy już pisma do dyrektorów elbląskich szkół z prośbą o czuwanie nad zdalną edukacją. Właśnie w reakcji na sygnały od rodziców. Teraz informacji od rodziców jest mniej, ale nadal są. Na początku maja planujemy przeprowadzić wybiórczą kontrolę w szkołach. Będzie ona dotyczyła tygodniowego rozkładu pracy, a także tego, jak dyrektorzy panują nad realizacją tych zadań. Zaczniemy od tych szkół, których dotyczą skargi rodziców. Chcemy to sprawdzić, chociażby po to, żeby nie ugruntowała się opinia, że nauczyciele źle pracują. Jeśli po kontroli okaże się, że idzie im dobrze, to o tym też powiemy
- podkreśla Małgorzata Sowicka, dyrektorka Departamentu Edukacji Urzędu Miejskiego w Elblągu.
Na co najczęściej skarżą się rodzice i uczniowie? Jak się okazuje wcale nie na zbyt wiele lekcji on-line, czy problemy ze sprzętem.
Najczęściej rodzice skarżą się na to, że nauczyciele nie prowadzą zdalnych lekcji, a jedynie przekazują uczniom informacje, że trzeba wykonać określoną liczbę zadań. Jeśli dziecko jest słabe z jakiegoś przedmiotu i nie ma kontaktu z nauczycielem, to nigdy sobie samo nie poradzi z tymi zadaniami. Gdyby uczeń wiedział jak to zrobić, niepotrzebny byłby nauczyciel. Myślę, że problemem jest brak zrozumienia ze strony niektórych nauczycieli, jeśli chodzi o zróżnicowane możliwości dzieci. W szkole zasadą jest indywidualizacja edukacji, teraz rzeczywiście jest to bardzo trudne zadanie, ale nauczyciel przecież zna swoją klasę, wie komu, jakie zadanie może przekazać. Sporo sygnałów dotyczy przedszkoli. Rodzice nie są w stanie realizować z dziećmi tych wszystkich działań, które normalnie są realizowane przez siedem godzin w przedszkolu.
- mówi Małgorzata Sowicka.
Dyrektorka departamentu edukacji podkreśla, że skargi od rodziców nie oznaczają, że zdalna edukacja w elbląskich szkołach funkcjonuje źle. - W większości szkół odbywa się to właściwie. Bardzo wielu nauczycieli podchodzi do tego rzetelnie, z dużym zrozumieniem. Mamy jednak około 2 tys. nauczycieli w mieście, więc nic dziwnego, że zdarzają się sytuacje, gdy to nauczanie nie wygląda tak, jak powinno - dodaje.
Wiele wskazuje na to, że do końca roku szkolnego uczniowie nie wrócą do szkół. To oznacza, że dzieci i młodzież nadal będą się uczyły zdalnie. W takim systemie nauka funkcjonuje już od 25 marca.
A to ciekawe z tą kontrolą ?? Zwłaszcza tam, gdzie kandydowali dyrektorzy szkół z Komitetu Witolda Wielkiego ?? I po wygranej zrezygnowali . Przypadek ???
,,Nauczanie"" przedszkolaków to jakaś pomyłka! Wiem,że niektóre dyrektorki przedszkoli tak się ,,zaangażowały"",więcej niż trzeba...Uważam,że dzieci przedszkolne powinny mieć jakieś,,luźniejsze"" zadania ,a nie że realizują program w domu - a gdzie zabawa? Pani Sowicka zapowiedziała kontrole,poczekamy-zobaczymy.
zabawa jest w domu z mamą i tatą - poprostu takie czasy - czego ty marko nie pojmujesz ? Trochę wyobraźni i cierpliwości do dziecka
No tak kochani rodzice, zapomnieliście, że nie tylko szkoła uczy i teraz jest wam trudno włączyć się w proces edukacji swojej dziatwy. Tak na marginesie co to znaczy, że za dużo jest zadawane. Kiedyś to była norma. Nawet na jedyne ferie, te w okresie Bożego Narodzenia i Nowego Roku, zakres materiału i to w podstawówce był szeroki i zawsze zakończony wypracowaniem jak spędziłem ferie, rysunkiem pt. Moje Święta no i koniecznie wyuczeniem się na pamięć albo jakiegoś wiersza, albo fragmentu lektury zadanej do przeczytania. I nikt nie płakał, jakoś to dało się opanować.
Znów nauczyciele to ci najgorsi... a kto ich do takiego nauczania przygotował? i tak robią dużo, aż za dużo, wyręczając niewydolnego ministra.
Sp21 żenada. 6ta klasa. Do tej pory zero ang, zero matmy. Część nauczycieli każe się łączyć a oni się nie pojawiają. Ładnego szacunku uczą dzieci
To co jest w podstawie programowej i czego musimy wymagać ustala minister, nie nauczyciele. My tylko wykonujemy polecenia ministra. Wymagania dostosowane są do możliwości dzieci tylko mnóstwo uczniów ma tak ogromne braki, że nie są w stanie sami wykonać zadania. A zaległości są bo nie uczyli się , ewentualnie spisywali od kolegi. Teraz efekt.
Nauczyciel zobowiązany jest realizować podstawę programową narzuconą przez Ministerstwo i z tego jest rozliczany, a nie z indywidualnego podejścia do ucznia. Tym bardziej, jeśli w klasie jest 35 uczniów, a czasu 45 minut - indywidualizacja w takim przypadku jest technicznie niemożliwa i proszę swoje zastrzeżenia do organizacji pracy i nauczania kierować do Ministerstwa, a nie do nauczycieli. Aby lepiej to zobrazować co po niektórym: załóżmy, że pracownik marketu ma do wyłożenia 30 kartonów z towarem, oraz może poświęcić na to max. 30 minut, przy czym wyłożenie towarów z jednego kartonu zajmuje 1 minutę - czy mieliby Państwo pretensję do pracownika, że towary są ułożone niechluje, zamiast równo, kolorami i smakami? No chyba nie, w końcu zrobił najlepiej co mógł-identycznie jest z nauczaniem
Zwykle nieroby i zabrać belfrom połowę pensji.
Przecież w państwowych szkołach są dwie lub jedna lekcja co dwa dni. Czekam na wyniki tej kontroli. Oby były jawne. Szkoły prywatne zdają teraz egzamin na 5!