Chuligani z wielkiej płyty postrachem Elbląga?

Są postrachem całego osiedla. Niszczą przyblokowe ławki, demolują klatki, skrzynki pocztowe na listy, załatwiają swoje potrzeby w piwnicach budynków. Osobom, które zwracają im uwagę, grożą i wyzywają.  Fetor alkoholu, moczu na klatkach i piwnicach, i grupy wyrostków trzymających osiedlową władzę witają każdego, kto uda się na jedną z wielu dzielnic Elbląga. Czy krok od tragedii dzieli mieszkańców elbląskich osiedli, od chuliganów sukcesywnie zatruwających ich życie i demolujących wspólne dla ludzi mienie?

Problem chuligańskich wybryków i aktów wandalizmu dotyczy nie tylko naszego miasta. Jest plagą całego kraju. W Elblągu takich osiedli jest kilka: Zatorze, Grunwaldzka, Zawada, Dębica, dzielnice: Kwiatowa, Freta, Czerniakowska, Fabryczna i wiele innych. Skupiają one w sobie kilkutysięczny składnik różnego typu ludzi. I tych porządnych i tych, którzy za nic mają dobro innych i życie we wspólnocie sąsiedzkiej. Pod blokami spożywany jest alkohol, mieszkańcy są przekonani, że owi chuligani nie stronią także od innych mocniejszych używek.

— Co tu dużo mówić, boimy się — zdradziła nam starsza mieszkanka osiedla przy ul. Grunwaldzkiej. Swojego imienia i nazwiska nie chciała podawać w obawie przed zemstą chuliganów. Jeden z nich mieszka bowiem tuż obok.  — Nie można im nawet zwrócić uwagi. Raz, gdy się odważyłam ktoś w nocy nawpychał mi w zamek od drzwi zapałek… Za drugim razem zostałam obrzucona stekiem wyzwisk, przy okazji dowiadując się, co poproszony
o zachowanie spokoju delikwent zrobi z moją głową, jeśli pani rozumie, jak nie dam mu spokoju. Cóż, dałam spokój.

Niszczą wszystko, co im wpadnie w ręce

Na osiedlu nie tylko niszczy się otoczenie bloków, ale także klatki schodowe. Za remonty mieszkańcy płacą z własnej kieszeni, gdyż najczęściej bloki mieszkalne należą do wspólnot mieszkaniowych prowadzonych przez zarządcę, który co roku podnosi lokatorom czynsz z tytułu wszelkich remontów, napraw czy renowacji. — I tak jest teraz, minął niespełna miesiąc od remontu, a już ramy okienne na klatce schodowej dla zabawy poprzypalane są papierosami. Codziennie przychodzi pani sprzątaczka i codziennie zmywa ze ścian niewybredne napisy i wulgaryzmy — dodaje starszy pan.

Wielokrotnie owe problemy były poruszane na corocznych zebraniach organizowanych przez zarządcę wieżowców. W tym przypadku sprawa wydaje się być syzyfową pracą dla mieszkańców. — Zarządca na każdym zebraniu obiecuje, że rozwiąże ten problem, choćby poprzez zamontowanie monitoringu w naszym budynku, przed wejściem do klatki schodowej, by można było identyfikować sprawców wandalizmów. Zazwyczaj tłumaczy się tym, że zgodę na monitorowanie musi uzgodnić z elbląską policją. I tak sprawa stoi
w martwym punkcie od czterech lat — dodaje rozgoryczony.

— Wprowadziliśmy się tu z mężem w zeszłym roku — mówi inna, młoda mieszkanka jednego z wieżowców. — Już po tygodniu zaczęliśmy tego żałować. Codziennie awantury, zbierające się pod klatką i przy osiedlowych garażach hordy zapijaczonych meneli w różnym wieku, walające się po ulicy śmieci, porozbijane butelki, smród... Latem strach było okno otworzyć, gdyż głośne biesiady, które urządzają, słychać aż z mieszkania. Człowiekowi cierpnie skóra, jak mimo woli słucha tych ich pijackich dyskusji ciągle przerywanych coraz to bardziej wymyślnymi epitetami.

— Nie lepiej jest z osiedlową młodzieżową — dodaje kolejna elblążanka. — Najczęściej popołudniami zbierają się, by pić na osiedlowym placu zabaw, który wybudowany został przed klatką. Każdy widzi ich z okien. Dzieci siedzą w piasku i bawią się pomiędzy nimi, przysłuchując się przy okazji, tym wszystkim "złotym myślom" nietrzeźwych tatusiów mam i "wujków". Tak się napędza błędne koło. Bo zaraz jedno zgniłe jabłko zastąpi drugie...

Inicjatywa ze stołami

Kilka lat temu wywalczono plac zabaw z przylegającym do nim stołem do gry w ping-ponga po to, by skierować uwagę młodych na inne rzeczy, niż tylko bezczynne przesiadywanie na osiedlu. — Inicjatywa ze stołami go gry podjęta została głownie ze względu na tych ludzi, który urodzili się tu, żyją nadal najczęściej z rodzicami, a ich  jedyną perspektywą jest widok tej samej klatki schodowej przez najbliższe kilka czy kilkadziesiąt lat. Nie chcemy by to pokolenie ludzi młodych czuło się upokorzone tym, że cokolwiek wybiorą to zostaną ukarani. Stąd choćby pomysł stołu do gry — dodaje starszy pan. Niestety, ani jedno z nich nie spełnia swoich zadań. Stół do gry jest stołem co najwyżej biesiadnym, przy którym zbiera się młodzież by pić.

Czy mieszkańcy zgłaszali te problemy policji lub straży miejskiej. Wszyscy twierdzą, że wielokrotnie. — Jak wezwie się policję to oni podjeżdżają pod klatki radiowozem. Prosiliśmy, by wozy zostawiali w innych miejscach, by nie przepłoszyć chuliganów i tym samym dać im czas na ucieczkę. Patrole przejadą po osiedlu nie zatrzymując się, straż miejska nie wchodzi nawet na klatki z własnej woli, chyba że jest do tego zmuszona w momencie, gdy mieszkańcy zgłaszają dany problem, że awantura trwa w mieszkaniu. Wtedy muszą zapukać, spisać. Na osiedlu patrole nigdy nie pojawiają się wieczorem, gdy dzieją się najgorsze "harce" i gdy zmrok daje doskonałą okazję do ukrycia się w ciemnym zakamarku bloku, po to, by wyrządzić szkodę, napić się piwa, lub, by oddać mocz na elewację budynku. Niektórzy z nich są tak bezczelni, że nie wstydzą się tego robić pod oknami parterowych mieszkań, z których obserwują ich mieszkańcy. — dodaje zdenerwowana mieszkanka.

Zwróciliśmy się do elbląskiej policji z prośbą o głos w tej sprawie. Dowiedzieliśmy się, że problemy z osiedlowym chuligaństwem w Elblągu wymagają ze strony policji przygotowania szerszego raportu ze stanu takiej sytuacji w wyniku przygotowania zestawienia rocznego i nakreślenia czynności policji w stosunku do tego, jak wygląda organizacja służby patrolowej w mieście. To spotkanie ma się odbyć po świętach. O jego skutkach będziemy jeszcze Państwa informować.

Zebranie wspólnoty

A już w najbliższym czasie ma się odbyć zebranie wspólnoty mieszkaniowej feralnego wieżowca przy ul. Grunwaldzkiej, na którym mieszkańcy mają zamiar przedstawić problem zarządcy budynku i uzyskać od niego wyraźne deklaracje choćby w sprawie monitoringu klatki. Mieszkańcy chcieliby również na to spotkanie zaprosić przedstawicieli policji i straży miejskiej, aby bardziej przybliżyć im swój problem. Spotkanie wspólnoty mieszkaniowej budynku przy ul. Grunwaldzkiej 3 odbędzie się w najbliższą środę, 11 kwietnia o godź. 10.30 w hotelu Atleticon przy ul. Agrykoli 8.

To tylko jeden z przykładów, którymi dotknięta jest większa część miasta. Sprawcy strachu tych ludzi często pozostają bezkarni. Z czego wynikają ich zachowania? Czy jedynie z tego, że ludzie ci od początku są z gruntu źli i robią złe rzeczy? Bo „wykoleiła” ich rodzina, znajomi, dzielnica? Czy to może kolejny problem państwa polskiego, który swą uwagę kieruje na problemy młodzieży, zazwyczaj tylko w trakcie akcji doraźnych, takich jak wybory, zaś podejmowane na ich temat decyzje nawet nie uwzględniają zdania młodych, którzy, paradoksalnie, mają być przyszłością tego kraju.

Aleksandra Szymańska