Punktem, w którym rozpoczyna się leczenia alkoholizmu, jest serce pomagającego. Tak jak alkoholik wracając do zdrowia musi uwolnić się od alkoholu i wytrwać w abstynencji, tak osoba współuzależniona musi uwolnić się od zachowań alkoholika i destrukcji, którą wnosi w jej życie.
Pierwsza rzecz to poznanie własnych zachowań typowych dla współuzależnienia. Druga to uczęszczanie na spotkania grup rodzinnych Al-Anon i życie według proponowanego tam programu „12 Stopni”. Bardzo dobrym krokiem jest terapia w poradni odwykowej - zarówno indywidualna, jak i grupowa.
Zrozumienie problemu i zmiana postępowania to istotny krok w kierunku uzdrowienia osobistej sytuacji. Po trzecie, warto nauczyć się, że miłość bez współczucia, dyscypliny i sprawiedliwości, zamiera. Trzeba więc zachęcać alkoholika do wszelkich koniecznych i pożytecznych zachowań w leczeniu. Trzeba współdziałać z nim w tej drodze, pamiętając, że alkoholizm jest chorobą, a współuzależnienia postawą.
Istotnym i częstym błędem jest ochrona uzależnionego przed konsekwencjami picia, próba izolowania go od alkoholu, dozowanie określonej jego ilości lub wymuszanie okresowych abstynencji. Nikt nikomu nie próbuje wmówić, że wchodzenie na pustą jezdnię przy czerwonym świetle to objaw zdrowego rozsądku. Przecież to tylko korzystanie z jakiejś okazji, która może obrócić się absolutnie na niekorzyść - uszczerbek na zdrowiu, kalectwo, a nawet śmierć.
W praktyce należy podkręcać dobre chwile związane z trzeźwieniem, jednocześnie pozwalać, by konsekwencje picia były bardziej dotkliwe. W żadnym razie nie należy ingerować w decyzje o sięganiu lub niesięganiu po alkohol, to ma znaczenie tylko dla osoby współuzależnionej. A to właśnie takiej postawy życiowej, podszytej lękiem, musi wyzbyć się ktoś, komu zależy, by jego alkoholik wrócił do zdrowia.
Wymaga to odwagi znoszenia różnych niedogodności, również tak poważnych, jak kłopoty finansowe czy separacja. Świat nie ulegnie zagładzie, a życie unicestwieniu, gdy alkoholik wróci do picia. Wręcz można to wykorzystać w powrocie do zdrowia. Nic tak nie “namawia” do abstynencji, jak sam alkohol, konsekwencje picia, samotność i kac.
Praca nad własną równowagą i dojrzałością emocjonalną jest absolutnie konieczna i wymagana. Chyba, że bardziej lub mniej świadomie, chce się pozostać w problemie. Ratunkiem jest tu uczciwość wobec siebie. Niestety, nie każdy jest w stanie się na nią zdobyć. Są i tacy, którym zupełnie nie po drodze ze zdrowiem.
Alkoholik jest im potrzebny do realizowania własnych masochistycznych potrzeb cierpienia albo do zrzucania winy na niego za własne niedociągnięcia. Dla takich osób, alkoholik może zapić się na śmierć, a nawet mogą tego pragnąć. Wina będzie przypisana głupocie pijącego, a nie ich perfidii w destrukcyjnym działaniu.
Życie w problemie alkoholowym nie jest łatwe, a wychodzenie z tego nie będzie proste i przyjemne. Zmiany, na jakie trzeba się zdecydować, to “orka po betonie”, przy czym wszystko przewraca się do góry nogami, a może właściwiej byłoby napisać, stawia na nogach.
JarasEla