W Elblągu ma powstać Jadłodzielnia. Są już pieniądze na zakup odpowiedniej lodówki. Pojawił się jednak nieprzewidziany problem. - Chcieliśmy ustawić ją na Zawadzie. Spółdzielnia nawet się zgodziła, ale później poinformowała nas, że zgodę wydała pomyłkowo. Teraz więc szukamy miejsca, w którym mogłaby stanąć elbląska Jadłodzielnia. Nie tracimy nadziei, choć przyznaję, że nie spodziewałam się takich kłopotów. To już działa w kilkunastu miastach, bez problemu, dlaczego nie miałoby zadziałać i u nas - pyta Teresa Bocheńska, szefowa Banku Żywności w Elblągu.
Jadłodzielnie, czyli umiejscowione w przestrzeni publicznej lodówki i szafki do dzielenia się jedzeniem, funkcjonują z powodzeniem w wielu miastach Polski. Kilka miesięcy temu pojawił się pomysł, aby i Elbląg znalazł się na tej mapie foodsharingu.
Z taką inicjatywą wyszedł radny Robert Turlej. Mnie spodobało się to bardzo. Do takiej lodówki każdy będzie mógł wstawić jedzenie, którego mu zbywa, czy to słoiki z zupą, czy miskę z kotletami, a ktoś głodny będzie mógł sobie je wziąć i zjeść. Udało nam się pozyskać pieniądze na zakup lodówki z konkursu ogłoszonego przez Urząd Marszałkowski. To jest pilotaż. Myśleliśmy, że jeżeli idea się przyjmie, to może postawimy takie lodówki nawet w kilku miejscach Elbląga. Na razie jednak nie możemy znaleźć nawet tego jednego miejsca
- mówi Teresa Bocheńska.
Pomysłodawcy utworzenia Jadłodzielni w Elblągu początkowo jej lokalizację planowali na Zawadzie. Jak przekonują to duże osiedle, więc jest szansa, że ludzie zapełnialiby tę lodówkę, a dodatkowo działa tam stowarzyszenie, które pomogłoby Bankowi Żywności zaopiekować się tym miejscem. W tej sprawie zwrócili się do spółdzielni Zakrzewo.
- Niestety otrzymaliśmy odmowę, choć cała historia, jest dosyć skomplikowana. Spółdzielnia początkowo wskazała nam jako lokalizację halę przy ul. Podgórnej. Postawiono nam jednak warunek, że mamy porozumieć się w tej sprawie z tamtejszymi kupcami. To się udało. Jednak wtedy otrzymaliśmy pismo, że owszem lodówkę możemy wstawić do nieczynnego boksu, ale musimy płacić czynsz za wynajem. Ta opcja nie wchodziła w grę. To nie jest działanie komercyjne i nie mamy pieniędzy na czynsz. Później udało mi się jednak przekonać do naszej idei osobę z rady nadzorczej, jeszcze raz zwróciłam się o udostępnienie miejsca na Jadłodzielnię. Dostaliśmy pismo, że spółdzielnia się zgadza. Niestety radość długo nie trwała. Już na drugi dzień trafiło do nas kolejne pismo. Tym razem poinformowano nas, że zgodę wyrażono pomyłkowo. Nadal więc nie mamy miejsca - wyjaśnia Teresa Bocheńska.
Szefowa Banku Żywności wyjaśnia, że nie chce z Jadłodzielni rezygnować. Teraz trwają poszukiwania administratora, właściciela pomieszkanie, np. hurtowni, który zgodzi się ustawić u siebie lodówkę i podłączyć ją do prądu. Bank zapewnia, że będzie dbał o czystość w tym miejscu.
Nie chciałabym oddawać tych pieniędzy. W najgorszym wypadku postawimy tę lodówkę u nas, w siedzibie Banku przy ul. Stefczyka. Na razie nie tracimy nadziei, że znajdzie się na nią miejsce. Myślę, że jeśli już ta Jadłodzielnia stanie, to będzie funkcjonowała. Chociażby po takich akcjach, jak grupa Oddam obiad - Elbląg widać, że elblążanie chętnie się dzielą. My z własnego doświadczenia wiemy, że osób, które mogłyby skorzystać z takiej inicjatywy, nadal w Elblągu jest sporo
- mówi Teresa Bocheńska.
Miejsca jest dostatek - sale katechetyczne przy parafiach. Skoro religia huczy w szkołach, to sale są wolne. Super miejsce. chyba, że proboszcz , na polecenie boga, wynajął je dla kasy. Będzie prosta i szybka sieć jadłodzielni do których potrzebujący łatwo i bez skrępowania trafią a może i do skarbony wrzucą "co łaska".
Tu każdy ze wszystkieo chce kase wyciągnąć . A dogadać się z elbląskimi sklepami...
o proszę radny nieporadny Turlej, no tak walka do koryta po przebudzeniu
Dlaczego KOD nie pomaga Pani Eli, przecież należy do tej grupy? A Tadziu ma pieniądze i powinien być sponsorem!
Postawic przy UM Elblaga po byłym budynku PZU.
I słusznie czemu ktoś ma płacić za prąd, wodę czy pomieszczenie a dwa proszę spojrzeć co się dzieje przy Kościele Rodziny, gdzie wydawane są posiłki bród, koczowanie bezdomnych , ciekawe czy kupcy by byli szczęśliwi gdyby takie sytuacje miały miejsce na hali gdzie sprzedają i ilu klientów by stracili.
Tak wymyślać i działać za samorządowa kasę każdy by chciał ale wskazać źródło finansowania i samemu to zrobić to już nie jest takie proste? Proszę wszystkich uświadomić ile przez 10 lat kosztowało nasz samorząd funkcjonowanie Banku Żywności?
Jakieś pier.... dziwactwa wymyślają zamiast dać po prostu ludziom zwyczajnie żyć. Jak jakiś śmierdziuch przyjdzie skosztuje każdej potrawy po kolei to kto to będzie jadł
Fakt że te kościelne wały mogłyby coś dla ludzi robić a nie tylko się moralizatorstwem , molestowaniem , mamoną i polityką zajmują
jest duże prawdopodobieństwo że banki żywności kosztują nas drożej niż żywność przez nie zbierana magazynowana i dystrybuowana.