Gdy w grę wchodzi leczenie uzależnienia półśrodki nic nie dają. Jeżeli nie robi się czegoś tak jak trzeba, to tak jakby w ogóle się tego nie robiło i nałóg uderza ponownie. Wskazuje na to doświadczenie pokoleń alkoholików powracających do zdrowia i związane z tym komplikacje. W całej historii ludzkości nie wynaleziono idealnego sposobu. Choć w XX w. udało się znaleźć rozwiązanie, które nie wymaga izolacji od społeczeństwa i alkoholu, to nadal nie każdy kto da się przekonać do zdrowienia, odniesie sukces. Na przełomie wieków rezultat pozytywny osiąga 40% uzależnionych, podczas gdy jeszcze w połowie ubiegłego wieku, było to zaledwie 10%.
Alkoholicy, którzy faktycznie wytrzeźwieją rozumieją, że upieranie się przy swoim, to w najlepszym przypadku taki półśrodek. Skoro do tej pory się nie udało, obłędem jest wierzyć, że tym razem odniesie się zwycięstwo, opierając jedynie na sile własnej woli. To, po prostu, prowadzi do konfliktu z sobą samym i w konsekwencji z innymi. Alkoholicy nie są wolni od naturalnych mechanizmów psychologicznych, są jednak na nie mało odporni. Co nie jest wyrokiem.
Wielu z nich wraca do zdrowia, jeśli zechcą i potrafią zachować uczciwość wobec samych siebie. Bardziej lub mniej świadomi, że kierują się lękiem, fałszywym obrazem rzeczywistości, egoizmem i egocentryzmem, sieją spustoszenie w życiu innych ludzi. Mimo, że wielu stara się kierować wysoką moralnością, ponoszą klęskę za klęską. Dlatego w walce z nałogiem nie wolno polegać jedynie na sobie.
Oparcie się na własnej sile woli można porównać do zachowania aktora, który zamiast odegrać własną rolę, stara się wyreżyserować całe przedstawienie. Zarówno pozostałych aktorów, nagłośnienie, scenografię a nawet światła. Jest przekonany, że gdyby wszyscy poruszali się według jego wskazówek, przedstawienie byłoby idealne. Taki “wszechmocny” potrafi dokonać najwyższych wyrzeczeń, jest uprzejmy, cierpliwy, szczodry, pełen poświęcenia dla innych, a nawet skromny.
Jednak przedstawienie nie może potoczyć się dobrze. W pewnym momencie wygrywa w nim poczucie nie docenienia. Choć potrafi uznać współwinę, pozostaje przekonany, że główna wina leży po stronie innych. Zaczyna nim rządzić żal i gniew, budzi się współczucie dla samego siebie, użalanie i tak oto otwiera się w pełni uzasadniona możliwość napicia się. Alkoholik już nad tym nie panuje.
Czasem może to być egocentryczny chciwiec, samolubny i nieuczciwy. Trzeba jednak pamiętać, że to jedynie namiętności, które kierują człowiekiem nie będącym ani całkiem złym, ani idealnym. To ofiara złudzenia, że można osiągnąć szczęście poprzez kierowanie otoczeniem. Dlatego alkoholik, który uzna, że wystarczy abstynencja od alkoholu, wyraźnie nie przemyślał jeszcze wszystkiego. Aby wrócić do społeczeństwa i funkcjonować w nim bez kompleksu winy i jakiegoś niedomagania, potrzebna jest trzeźwość umysłu i spokój ducha. I o tym będziemy pisać w kolejnych odcinkach.
Jaras Ela
Dużo chaosu w tym tekście.