Pod koniec 2010 roku nakładem PHU Rosa ukazała się książka Pana Bolesław Smagały pt. "Kiedy Prawda Milczy". Jest do nabycia w elbląskich księgarniach. W książce tej możemy znaleźć wiele ciekawych informacji na temat towarzysza Gintowt-Dziewałtowskiego. Oto cytat: "Ja nie znałem towarzysza Dziewałtowskiego za czasów powiatowych w Elblągu. Nie mogłem go znać, bo on przybył do Elbląga z Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie był zatrudniony w PGR. Od utworzenia województwa był pod "opieką" byłego komendanta powiatowego MO w Nowym Dworze Gdańskim pułkownika Stanisława Olszaka, który awansował do Komendy Wojewódzkiej MO w Elblągu na naczelnika wydziału. Olszak ściągał do Elbląga "swoich" ludzi, których lokował w różnych instytucjach nowego województwa....Przychodził do mnie towarzysz I sekretarz Dziewałtowski, chełpił się zasługami w stanie wojennym, zaufaniem u towarzysza Olszaka...żalił się, że mój poprzednik obiecał mu odznaczenie dla niego i ludzi, którzy zasłużyli się w okresie stanu wojennego i słowa nie dotrzymał.
- I słusznie - odpowiadałem - za walkę między Polakami odznaczeń się nie daje." I co Wy na to?
Haracze partyjne w PO?
SLD domaga się od PO odpowiedzi na pytanie, czy kupowała głosy w
wyborach w Wałbrzychu za pieniądze z miejskich spółek. PO odpowiada, że
pomówione o to osoby składają doniesienia do prokuratury. - Niech tą
sprawą zajmie się prokuratura - podkreśla
"Kilkaset tysięcy złotych z kas przedsiębiorstw komunalnych w Wałbrzychu mogło trafić do prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej. Doniesienia do prokuratury złożyli już w tej sprawie byli prezesi miejskich spółek.
Z samego tylko Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego mogło przepłynąć do PO pół miliona złotych. Jak twierdzi jego były prezes Ireneusz Zarzecki, proceder rozpoczął się w 2005 roku. Jego kolega Wojciech Czerwiński, były wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków, uważa, że zaczął się rok wcześniej – od zebrania członków zarządów wszystkich spółek miejskich. Prezydent miasta Piotr Kruczkowski, związany wtedy z PO, miał wprost stwierdzić, że każdy członek zarządu musi co miesiąc wypłacać mu po 500 zł. Potem stawka urosła – zasiadający w zarządach spółek miejskich mieli oddawać co najmniej jedną trzecią wartości wypłacanych nagród.
Obok Kruczkowskiego w całej sprawie padają jeszcze inne nazwiska związane wtedy lub do dzisiaj z PO – posłanki Katarzyny Mrzygłockiej, senatora Romana Ludwiczuka i posła Zbigniewa Chlebowskiego. Pieniądze z miejskich spółek miały zasilać ich fundusze wyborcze. Z wyliczeń Zarzeckiego wynika, że tylko z samego MPK Ludwiczuk miał otrzymać 40 – 50 tys. zł, Chlebowski 30 tys. zł, a Mrzygłocka 50 – 70 tys. zł. – To bzdury. W poniedziałek składam przeciwko Zarzeckiemu doniesienie do prokuratury – oburza się posłanka.
Z zeznań Zarzeckiego przed prokuraturą wynika, że prezydent Kruczkowski osobiście objeżdżał prezesów spółek komunalnych i domagał się od nich pieniędzy. Ci jeździli później do ratusza i zawozili najczęściej 20, 30 lub 40 tys. złotych albo przekazywali kwoty zaufanym osobom – te zaś przelewały je z prywatnych kont na fundusz wyborczy PO. Robił tak również sam Zarzecki.
Politycy PO mieli też wymuszać świadczenia w innej formie. Zdaniem Zarzeckiego pod przykrywką organizowania szkoleń spółki musiały finansować spotkania PO, na których omawiane były strategie wyborcze. – Nikt wprost nie mówił, że jeśli się nie zapłaci, to się straci stanowisko, ale to było dla wszystkich oczywiste – mówi Zarzecki. Właśnie taki los spotkał Wojciecha Czerwińskiego. W złożonym przez niego doniesieniu opisuje on sytuację z przełomu września i października 2010 r., kiedy to Kruczkowski miał zażądać od niego wypłacenia 7 tys. zł. Czerwiński konsekwentnie odmawiał, pomimo że był kilkakrotnie napominany, aby przemyślał swoją decyzję. Stanowisko stracił w maju 2011 roku, tuż przed tym, jak Kruczkowski opuścił urząd prezydenta Wałbrzycha. Nagrał jednak rozmowę z przełomu września i października:
Piotr Kruczkowski: – I co, myślałeś coś?
Wojciech Czerwiński: – Coś mam. Półtora tysiąca.
P.K.: – Co ty, kurde, na waciki?
Towarzysz Witold boi się kandydatów PO do Sejmu i Senatu, więc Towarzysz Witold zrobił to co umie najlepiej - doniósł do zarządu, zachwalił siebie i obiecał świetne wyniki. NIESTETY - w Elblągu Towarzysz Witold już nic nie osiągnie - wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów na prezydenta miasta. Elblążanie temu Panu podziękowali - czy PO tego nie rozumie?
WGD poprzez PO ? To nie wsparcie, w Elblągu to pocałunek śmierci dla całej Platformy Obywatelskiej. Fatalna decyzja! Cały PIS cieszy się pewnie z tej decyzji a Jarosław Kaczyński powinien pogratulować Tuskowi i Schetynie tego posunięcia.
Witek pcha się drzwiami i oknami do koryta, rozpycha łokciami i szuka pochlebców nawet w PO. Dziwię się Schetynie za taką decyzję... Jestem pewien że jesienne wybory pokażą gdzie jest miejsce Witka - na emeryturze... Jurek - 3maj się będzie dobrze...
Pod koniec 2010 roku nakładem PHU Rosa ukazała się książka Pana Bolesław Smagały pt. "Kiedy Prawda Milczy". Jest do nabycia w elbląskich księgarniach. W książce tej możemy znaleźć wiele ciekawych informacji na temat towarzysza Gintowt-Dziewałtowskiego. Oto cytat: "Ja nie znałem towarzysza Dziewałtowskiego za czasów powiatowych w Elblągu. Nie mogłem go znać, bo on przybył do Elbląga z Nowego Dworu Gdańskiego, gdzie był zatrudniony w PGR. Od utworzenia województwa był pod "opieką" byłego komendanta powiatowego MO w Nowym Dworze Gdańskim pułkownika Stanisława Olszaka, który awansował do Komendy Wojewódzkiej MO w Elblągu na naczelnika wydziału. Olszak ściągał do Elbląga "swoich" ludzi, których lokował w różnych instytucjach nowego województwa....Przychodził do mnie towarzysz I sekretarz Dziewałtowski, chełpił się zasługami w stanie wojennym, zaufaniem u towarzysza Olszaka...żalił się, że mój poprzednik obiecał mu odznaczenie dla niego i ludzi, którzy zasłużyli się w okresie stanu wojennego i słowa nie dotrzymał. - I słusznie - odpowiadałem - za walkę między Polakami odznaczeń się nie daje." I co Wy na to?
wpiszcie w google :500 afer PO i jasne!!!!!!!!!! ALBO --http://blogmedia24.pl/node/46268
Haracze partyjne w PO? SLD domaga się od PO odpowiedzi na pytanie, czy kupowała głosy w wyborach w Wałbrzychu za pieniądze z miejskich spółek. PO odpowiada, że pomówione o to osoby składają doniesienia do prokuratury. - Niech tą sprawą zajmie się prokuratura - podkreśla "Kilkaset tysięcy złotych z kas przedsiębiorstw komunalnych w Wałbrzychu mogło trafić do prominentnych polityków Platformy Obywatelskiej. Doniesienia do prokuratury złożyli już w tej sprawie byli prezesi miejskich spółek. Z samego tylko Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego mogło przepłynąć do PO pół miliona złotych. Jak twierdzi jego były prezes Ireneusz Zarzecki, proceder rozpoczął się w 2005 roku. Jego kolega Wojciech Czerwiński, były wiceprezes Miejskiego Zarządu Budynków, uważa, że zaczął się rok wcześniej – od zebrania członków zarządów wszystkich spółek miejskich. Prezydent miasta Piotr Kruczkowski, związany wtedy z PO, miał wprost stwierdzić, że każdy członek zarządu musi co miesiąc wypłacać mu po 500 zł. Potem stawka urosła – zasiadający w zarządach spółek miejskich mieli oddawać co najmniej jedną trzecią wartości wypłacanych nagród. Obok Kruczkowskiego w całej sprawie padają jeszcze inne nazwiska związane wtedy lub do dzisiaj z PO – posłanki Katarzyny Mrzygłockiej, senatora Romana Ludwiczuka i posła Zbigniewa Chlebowskiego. Pieniądze z miejskich spółek miały zasilać ich fundusze wyborcze. Z wyliczeń Zarzeckiego wynika, że tylko z samego MPK Ludwiczuk miał otrzymać 40 – 50 tys. zł, Chlebowski 30 tys. zł, a Mrzygłocka 50 – 70 tys. zł. – To bzdury. W poniedziałek składam przeciwko Zarzeckiemu doniesienie do prokuratury – oburza się posłanka. Z zeznań Zarzeckiego przed prokuraturą wynika, że prezydent Kruczkowski osobiście objeżdżał prezesów spółek komunalnych i domagał się od nich pieniędzy. Ci jeździli później do ratusza i zawozili najczęściej 20, 30 lub 40 tys. złotych albo przekazywali kwoty zaufanym osobom – te zaś przelewały je z prywatnych kont na fundusz wyborczy PO. Robił tak również sam Zarzecki. Politycy PO mieli też wymuszać świadczenia w innej formie. Zdaniem Zarzeckiego pod przykrywką organizowania szkoleń spółki musiały finansować spotkania PO, na których omawiane były strategie wyborcze. – Nikt wprost nie mówił, że jeśli się nie zapłaci, to się straci stanowisko, ale to było dla wszystkich oczywiste – mówi Zarzecki. Właśnie taki los spotkał Wojciecha Czerwińskiego. W złożonym przez niego doniesieniu opisuje on sytuację z przełomu września i października 2010 r., kiedy to Kruczkowski miał zażądać od niego wypłacenia 7 tys. zł. Czerwiński konsekwentnie odmawiał, pomimo że był kilkakrotnie napominany, aby przemyślał swoją decyzję. Stanowisko stracił w maju 2011 roku, tuż przed tym, jak Kruczkowski opuścił urząd prezydenta Wałbrzycha. Nagrał jednak rozmowę z przełomu września i października: Piotr Kruczkowski: – I co, myślałeś coś? Wojciech Czerwiński: – Coś mam. Półtora tysiąca. P.K.: – Co ty, kurde, na waciki?
Mam nadzieję, że władze PO wiedzą co robią , stanowcze NIE dla WGD !!!!
Towarzysz Witold boi się kandydatów PO do Sejmu i Senatu, więc Towarzysz Witold zrobił to co umie najlepiej - doniósł do zarządu, zachwalił siebie i obiecał świetne wyniki. NIESTETY - w Elblągu Towarzysz Witold już nic nie osiągnie - wystarczy spojrzeć na wyniki wyborów na prezydenta miasta. Elblążanie temu Panu podziękowali - czy PO tego nie rozumie?
WGD poprzez PO ? To nie wsparcie, w Elblągu to pocałunek śmierci dla całej Platformy Obywatelskiej. Fatalna decyzja! Cały PIS cieszy się pewnie z tej decyzji a Jarosław Kaczyński powinien pogratulować Tuskowi i Schetynie tego posunięcia.
Komentarz zablokowany z powodu naruszenia regulaminu!
Następny farbowany lis. Najgorsze co mogło się przytrafić PO. Jak on będzie startował, to ja będę głosował na kogoś innego.
Największe polityczne zło dla Elbląga.
Witek pcha się drzwiami i oknami do koryta, rozpycha łokciami i szuka pochlebców nawet w PO. Dziwię się Schetynie za taką decyzję... Jestem pewien że jesienne wybory pokażą gdzie jest miejsce Witka - na emeryturze... Jurek - 3maj się będzie dobrze...