- Mamy nowe, pojedyncze przypadki zakażenia, które, według naszej wiedzy, nie mają związku z potencjalnymi ogniskami tj. Przedszkole nr 11 czy zakład Meble Wójcik. Niestety największym problemem jest to, że osoby zakażone lub podejrzane o zakażenie kłamią gdzie były i z kim - przyznaje Marek Jarosz, dyrektor Państwowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu.
Obecnie w Elblągu potwierdzono 48 przypadków zakażenia koronawirusem. Przyczyn zakażeń jest wiele. - W większości przypadkach są to pojedyncze osoby, które zgłaszały się na oddział zakaźny, nie informując nas o tym - opowiada Marek Jarosz. - Dowiadujemy się o nich w momencie, kiedy wynik jest dodatni. Dopiero wtedy dochodzimy do tego, jakie mogły mieć one powiązania z osobami, które już mamy zakażone w Elblągu oraz do tego, jakie mogły być źródło zakażenia, okoliczności, gdzie te osoby były, z kim się kontaktowały
Jeśli to my kierujemy na badania osobę podejrzaną o zakażenie, z objawami albo osobę z kontaktu z osobą zakażoną, to wówczas zazwyczaj znamy scenariusz, jak mogło dojść do zakażenia. Jak na razie mamy przypadki, które nie są ze sobą powiązane. Mamy też przypadki z innych miast, gdzie np. osoba w Elblągu mieszka, ale pracuje w Trójmieście lub odwrotnie
- dodał Marek Jarosz.
Dziś potwierdzono zakażenie u trzech młodych elblążanek. - To są nowe wątki, które wyjaśniamy - stwierdził Marek Jarosz. - Zawsze sprawdzamy, czy są jakieś powiązania. Z informacji, jakie otrzymaliśmy możemy wysnuć, że to są trzy osobne przypadki.
Niestety nie są nam udzielane prawdziwe informacje odnośnie tego, z kim się spędzało czas, gdzie się było. Ciężko jest uwierzyć, że młoda dziewczyna, w czasie lata, gdy jest piękna pogoda, przez dwa tygodnie siedzi zamknięta w domu odilozowana od ludzi i z nikim się nie spotykała, nigdzie nie wyjeżdżała, nikt jej nie odwiedzał. A taką otrzymaliśmy pierwszą informacją od jednej z zakażonych
- podkreślił Marek Jarosz.
Dyrektor elbląskiego sanepidu przyznaje, że kluczowe znaczenie ma współpraca osób zakżonych oraz osób podejrzanych o zakażenie. - Czasami musimy wykonać parę telefonów, aby uzyskać jakieś informację - podkreśla Marek Jarosz. - Czasami dopiero od osób trzecich udaje nam się czegoś dowiedzieć i kiedy pytamy osobę zakażoną o konkretne informacje, które udało nam się zdobyć, słyszymy np. "oj przepraszam, zapomniałam".
- To nam utrudnia pracę i sprawia, że zaczną nam się pojawiać zakażenia, których w żaden sposób nie będziemy mogli powiązać. To jest wynik nieszczerości z jaką się spotykamy. Niestety osoby zakażone lub podejrzane o zakażenie często kłamią gdzie były i z kim - zaznaczył Marek Jarosz.
Po prostu, podać dane osoby "dodatniej" i ludzie którzy mieli kontakt sami się zgłoszą. A może stan klęski żywiołowej rozwiązałby stronę prawną ujawnienia takiej nie odpowiedzialnej osoby?
Bezczelny typ wchodził wczoraj d Cerfa . Strażnik zwrócił uwagę aby założył maseczkę. Pokiwał głową i poszedł . Obserwowałem go olał sprawę miał wszystko w dupieeeeeee. Młoda ***iara która była z nim założyła ale akceptowała jego zachowanie. Tu potrzebna jest policja z wysokimi mandatami i zaraz skończy się cwaniactwo. Bo Polak to cham i cwaniak
Zeszły tydzień, chyba poniedziałek. Autobus nr 20 (do Milejewa). Jedzie 12 osób. Trzy osoby mają maseczki. Co tu k..wa jest grane. Ludzie, co się z Wami dzieje? A może kierowcę pociągnąć do odpowiedzialności.
Ostatnio Pani w Lidlu zdjęła maseczkę i zaczęła kaszleć bez zakrywania w jakiś sposób ust ... To ja się pytam po co jej ta maseczka
Ta niewiasta w Lidlu kaszle już od lutego i do tego bardzo blisko podchodzi do innych klientów w sklepie. Prośba o zaniechanie nie pomaga - chodzi po stoiskach, kaszle, przestawia produkty i szuka kontaktu. Może LGBT się nią zainteresuje. Po naborze kolejnego fotelowca do SM sytuacja znacznie się polepszy. Gadanie inspektora sanitarnego będzie trwało do zapełnienia szpitala zakaźnego. Brak zdecydowanych działań UM i instytucji sanitarnych, bo mamy iść do bezpiecznej szkoły a brak jest kasy na zasiłki opiekuńcze dla rodziców. Wylęganie czas zacząć.
Największym niewypałem są coraz częściej spotykane maseczki typu "mini-przyłbica" - czyli gumka z podpórką na brodę i do tego umocowany z przezroczystego plastiku element "chroniący" usta i część nosa. MA-SA-KRA! Nie chroni to ani noszącego przed wziewem innych, ani innych przed wyziewami jego. A to, że ludzie nagminnie nie noszą maseczek, cóż... W autobusie co rano jedzie gość, który kaszle jakby miał zaraz zejść z tego świata. oczywiście bez maseczki.Ludzie udają, że nie widzą. Kierowca tym bardziej.
Pani w Lidlu może mieć astmę, tym się nie zarazicie, więc nie przesadzajcie, nie dajmy się zwariować.
Połowa umrze i będzie spokoj. Przecież w Polsce co jeden to lekarz,prawnik itd. A słoma z butów wystaje.
Mialy być mandaty po 5 tys i co ,nikt tego nie egzekwuje. Za granicą po 1 tys euro kary i bula . Najczęściej Polacy.
Panie z sanepidu niech podchodzą do swojej pracy sumiennie, z dużymi firmami mają układy, tylko 14 osób u W.? A co by było jak by caly zakład poszedł na kwarantanne? Kaplica, firma upadłość. Każdy to olewa, chyba też trzeba tak robić i olewać innych. Ziemia płaska, wirusa nie ma, szczepionki szkodą. Nowa nauka nie uczonych ludzi.