Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru w Elblągu organizowana jest uroczysta Gala podczas której przyznawane są statuetki „Aleksandra” (nazwa pochodzi od Aleksandra Sewruka – patrona elbląskiego teatru). W tym roku nominację w kategorii Kobieca Rola Roku otrzymały: Marta Masłowska za rolę Jentl – Anszel w spektaklu „Jentl” w reż. Arkadiusza Klucznika, Patrycja Bukowczan za rolę Skarbie w spektaklu „Kto się boi Virginii Woolf?” w reż. Igora Gorzkowskiego i Marta Piętka za rolę Lisy w spektaklu „Dzieci z Bullerbyn” w reż. Andrzeja Chichłowskiego. Aleksandra otrzymała Marta Masłowska. To już szósta nagroda aktorki.
Co Pani poczuła dowiadując się, że to Pani został przyznany Aleksander za Kobiecą Rolę Roku?
Byłam bardzo szczęśliwa, że zostałam wyróżniona tą nagrodą. Bardzo lubię przestawienie „Jentl” i mam nadzieję, że będziemy je grali częściej.
Rola, a w zasadzie role w spektaklu „Jentl” wymagały odnalezienia się w kobiecej i męskiej roli.
Myślę, że mam w sobie taki męski pierwiastek, który pozwala mi się odnaleźć w męskiej roli. Dość często grałam chłopców w różnych spektaklach, np. w „Opowieści Wigilijnej”, więc nie było mi aż tak trudno.
Tu jednak zagrała Pani tytułową rolę.
Rzeczywiście praca nad tym przedstawieniem była dla mnie zupełnie inna, bo pozwoliłam, aby mnie to wszystko samo prowadziło. Odkrywałam różne aspekty tej sztuki, odczytywałam je w sposób zupełnie nieoczywisty dla mnie samej. To było bardzo fajne. Pierwszy raz mi się coś takiego zdarzyło, że byłam zaskoczona odpowiedziami, które do mnie przychodziły w trakcie realizacji. To było niezwykłe.
Czyli mimo dużego doświadczenia było coś, co Panią zaskoczyło.
Myślę, że jeżeli ten zawód przestanie nas zaskakiwać to należy przestać się nim zajmować. Definitywnie należy wziąć się za coś innego, co będzie równie pasjonujące. A póki to zaskakuje, przynosi radość i jest zawsze czymś nowym, to można to kontynuować.
Szósty Aleksander cieszy tak samo jak pierwszy?
Tak.
Czy dla Pani ma to znaczenie, za jaką rolę otrzymuje Pani Aleksandra?
Na pewno są takie role, przy których uważamy, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Mam to szczęście, że Aleksandry mam przyznane za role, z których jestem bardzo dumna. To jest potwierdzenie, że wykonałam kawał dobrej roboty.
Czy podczas przygotowań do spektaklu pojawia się czasem myśl, że jest to rola, która może zostać nominowana do Aleksandra?
To raczej inne osoby mówią takie rzeczy. Jest to trochę deprymujące. Ja w czasie pracy nie myślę o tym. Sądzę, że nikt z nas o tym nie myśli. Jak już skończymy pracę możemy powiedzieć „Kurczę, to jest naprawdę niezłe”.
Gdzie trzyma Pani swoje statuetki?
Stoją na szafie w sypialni. Zmieściło się ich tam pięć, więc muszę rozpocząć drugi rządek (śmiech)
Komu Pani przyznałaby Aleksandra za Męską i Żeńską Rolę Roku?
W tym roku przyznałabym Aleksandra Marcie Piętce, bo mi się obłędnie podobała w „Dzieciach z Bullerbyn”. Jej energia jest po prostu cudowna. A za Męską Rolę Roku - Marcinowi Tomasikowi.
Kogoś dodatkowo chciałaby Pani nominować?
Nie. W tym roku zgadzam się z nominacjami. Bardzo często jest tak, że się nie zgadzam i nie rozumiem, dlaczego kogoś nie ma. Dla mnie ktoś na przykład zasłużył na Aleksandra, a nawet nie został nominowany. W tym roku moim zdaniem nominacje są bardzo trafione.
Dziękuję za rozmowę.
Z Martą Masłowską rozmawiała