Psy były głodzone najmniej kilka miesięcy. Właściciel i jego kolega odpowiedzą za znęcanie się nad nimi

Właściciel je głodził, a kolega próbował jedną z nich zabić łopatą. Mowa o dwóch suczkach, które w ubiegłym roku znaleziono na posesji w Zielonce Pasłęckiej. Obu mężczyzn oskarżono o znęcanie się nad zwierzętami. Proces toczy się przed elbląskim sądem. Dzisiaj odbyła się kolejna rozprawa. Zeznawała między innymi weterynarz, do której psy trafiły pod opiekę.

- Suczki, po zabraniu z posesji, przywieziono do mnie. Jednak z nich, ta, której nie udało się uratować, była praktycznie nieprzytomna, skrajnie wychudzona, wychłodzona, miała obrzęk pyska. Druga, ta, która żyje, miała szczękościsk, ataki pseudopadaczkowe, które powtarzały się gdy tylko ktoś głośniej się odezwał. To była młoda suczka, ale byłą tak wygłodzona, miała takie zaniki mięśni, że wyglądała jak stary wyniszczony pies – opisywała oprzed sądem stan psów młoda weterynarz z Pasłęka.
Zdaniem weterynarz stan obu psów wskazywał na to, że głodzone były przynajmniej od kilku miesięcy.

Przed sądem zeznawały również pracownice i szefowa pasłęckiego schroniska.

Pana Radosława znam, już wcześniej u niego interweniowałyśmy w sprawie psów, które trzymał. Jednak tym co zastałyśmy ostatnio w Zielonce Pasłęckiej byłyśmy przerażone. Nie myślałam, że człowiek może się do czegoś takiego dopuścić. Mam nadzieję, że sprawcy odpowiedzą za niego adekwatnie do przewinienia

– mówi Barbara Zarudzka, szefowa pasłęckiego schroniska, która uczestniczyła w interwencji.

Przypomnijmy. Pod koniec ubiegłego roku inspektorzy ds. ochrony zwierząt ze schroniska Psi Raj w Pasłęku dostali anonimową informację, że na jednej z posesji w Zielonce Pasłęckiej psy potrzebują ich pomocy. Udali się tam w asyście policji, gdyż jak mówi szefowa przytuliska, obawiali się agresywnego zachowania właściciela zwierząt. Na miejscu okazało się, że psy były skrajnie wygłodzone i wychudzone, nie były w stanie się utrzymać na własnych łapach. Jedną z suczek, pobitą łopatą, znaleziono w lesie pod stertą gałęzi.

- Żyła, ale była w stanie śmierci klinicznej, zagłodzona, pobita – opowiada Zarudzka. - Zabraliśmy ją ze sobą. Trafiła do weterynarza, długo o nią walczyliśmy. Niestety nie się jej uratować. Na szczęście drugą suczkę, która również wycieńczoną i wygłodzoną udało się wyleczyć i znaleźć jej nowy dom.

Sprawą  zajęła się policja i prokuratura. Akt oskarżenia w tej sprawie został skierowany do sądu pod koniec ubiegłego roku. Radosławowi M., właścicielowi oskarżony został o znęcanie się nad psami, którym nie zapewnił odpowiednich warunków, nie karmił doprowadzając do wygłodzenia. Odpowie również za podżeganie drugiego z oskarżonych, Przemysława K., do zabicia jednej z suczek. Ten jak ustalili prokuratorzy chciał spełnić prośbę kolegi i to zrobić uderzając ją  łopatą.

Proces miał ruszyć już w marcu tego roku, ale żaden z oskarżonych nie stawił się na pierwszą rozprawę. W związku z tym rozpoczął się w maju. Wtedy zeznania zezłożył Radosław M., drugi z oskarżonych i tym razem się nie pojawił. Dzisiejsza rozprawa byłą trzecią z kolei. Kolejna odbędzie się w październiku.