- Sąd musi odpowiedzieć na pytanie, czy zielone światło zwalnia z myślenia kogokolwiek. Z tego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy ktoś się przyznaje czy nie - stwierdził dziś (14.04.) adwokat Krzysztof Kanty, obrońca kierowcy karetki pogotowia, która pod koniec lipca ub.r. zderzyła się z honda civic na skrzyżowaniu ul. 12 Lutego- Grota Roweckiego- al. Armii Krajowej. Dziś miało dojść do pierwszej rozprawy.
- Z wstępnych informacji wynika, że karetka pogotowia ratunkowego jechała z włączonymi sygnałami świetlnymi i dźwiękowymi ul. 12 Lutego w kierunku Tysiąclecia i na skrzyżowaniu z sygnalizacją świetlną z ul. Grota-Roweckiego uderzyła w bok hondy civic, którą podróżowały cztery osoby. Niestety, mimo podjętej reanimacji jeden z pasażerów zmarł, pozostałe trzy osoby z hondy w ciężkim stanie zostały odwiezione do elbląskich szpitali - mówi tuż po tragedii oficer prasowy KMP w Elblągu, Jakub Sawicki.
Pół roku trwało przeprowadzanie analiz, które zakończyły się postawieniem zarzutów zarówno kierowca karetki - 37-letniemu Pawłowi G., jak i kierowcy hondy civic - 21-letniemu Marcinowi H. Podczas śledztwa obaj panowie nie przyznawali się do winy.
Przedmiotem badania w tej sprawie będzie zasada ostrożności, dlatego, że obaj kierujący mieli prawo wjechać na skrzyżowanie. W związku z tym trudno mówić, że przyznanie się do winy będzie miało jakąś szczególną wagę. Sąd będzie badał, który z tych kierowców, w jakim stopniu naruszył zasadę ostrożności
- zaznaczył Krzysztof Kanty.
Niestety sprawa nie mogła się rozpocząć, gdyż na sali rozpraw nie pojawiła się pełnomocniczka małoletniej córki zmarłego w wyniku wypadku mężczyzny. Kolejny termin rozprawy został wyznaczony na 16 czerwca.
Jak się nie będzie stawiał pełnomocnik to sprawa się będzie ciągnąć jak smród po gaciach