Kolejna próba zamknięcia sklepu z dopalaczami zakończyła się fiaskiem? - Sklep jest w dalszym ciągu czynny, przechodzę codziennie ul. Bałuckiego i widzę. Jaki zakaz prowadzenia działalności? Robić kontrole każdego dnia. Zamknąć ten bu.... - denerwuje się jeden z internautów. Okazuje się jednak, że ma rację.
Ponad dwa tygodnie temu, podczas kolejnej kontroli w sklepie przy ul. Bałuckiego sanepid, w towarzystwie policji, zabezpieczył ponad sto saszetek sprzedawanych tam specyfików. Wydano również decyzję o wycofaniu z obrotu niebezpiecznych specyfików, zakazie obrotu nimi i trzymiesięcznym zakazie prowadzenia działalności dla właściciela sklepu.
Niebawem powinniśmy poznać wyniki badań zabezpieczonych produktów. Dopiero na tej podstawie będziemy mogli podejmować dalsze działania, takie, jak chociażby nałożenie kary grzywny na właściciela sklepu, a nie wykluczam, że i złożenie doniesienia do prokuratury. Nie wiemy, czy właściciel otrzymał już naszą decyzję o wstrzymaniu działalności i czy sklep zamknięto, niebawem to sprawdzimy
- informował wtedy Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu.
Czytelnicy info.elblag.pl, po ukazaniu się artykułu na ten temat, alarmowali, że sklep nadal działa.
Jak był, tak jest dalej i zbiera żniwo "najaranych" małolatów. W ubiegłym tygodniu na parkingu przy ul. Bałuckiego był reanimowany chłopak po zażyciu tego świństwa
– to tylko jeden z wielu komentarzy internautów, w tej sprawie.
Sprawdziliśmy. Okazuje się, że sklep rzeczywiście, bez przeszkód nadal prowadzi swoją działalność. To kolejny już raz, kiedy sanepid i policja okazują się bezradne wobec tego typu działalności. Handel dopalaczami przy ul. Bałuckiego odbywa się już od lat. W tym czasie sklep był wielokrotnie kontrolowany, na właścicieli nakładano kary finansowe, zakazywano działalności. Jak się okazuje bezskutecznie, co prawda pod inną nazwą, ale sklep zawsze po jakimś czasie znów otwierał podwoje.
W tej chwili sklep rzeczywiście jest czynny. Oczywiście będziemy do niego zaglądać, robić kontrole. Musimy robić swoje, jesteśmy do tego zobligowani ustawą. Cały czas czekamy również na wyniki badań substancji zabezpieczonych podczas kontroli, ale to może potrwać nawet do dwóch miesięcy. Decyzja o zamknięciu sklepu i zakazie obrotu została wysłana do właścicieli, jednak zwrotka jeszcze do nas nie dotarła. To oczywiście decyzje o natychmiastowej wykonalności. W takich przypadkach, z reguły nakładaliśmy taśmę na drzwi, pieczętowaliśmy ją i sklep był zamknięty. Potem tylko sprawdzaliśmy, czy taśma jest nienaruszona. Teraz jest problem, bo nawet fizycznie nie możemy podjąć takiego działania. Właściciele stosują różne rozwiązania. Jednym z nich jest demontaż drzwi. Zamiast nich wisi luźno kotara, nie mamy więc nawet, do czego przypiąć tej naszej taśmy
– tłumaczy Marek Jarosz.
Dyrektor elbląskiego sanepidu przyznaje, że walka z dopalaczami może tak wyglądać, dopóki nie zmienią się przepisy. Jego zdaniem handel takimi substancjami powinien być z urzędu traktowany jako narażanie na utratę zdrowia i życia, bez konieczności udowadniania, że hospitalizowany był ktoś, kto od nich ucierpiał.
Najgorsze jest to że potem palaczy Trawki wsadzają z tymi z ***mi do jednego wora. Ja bym powystrzelał tych bezmózgów którzy wgl to zażywają.
Jak by komus zależało to by ten obiekt dawno zniknął. Raz a konkretnie.
Ciekawe jak wice rady miejskiej Wojciech Rudnicki chce " skutecznie rozwiązać problem dopalaczy w szkołach " tak zapowiedział w klipie przed wyborczym ? Skoro , nie można zlikwidować sklepów z nimi ?? Wiadomo w wakacje szkoły nieczynne , czyżby o to chodziło ??
dziwię się że w tych czasach państwo nie może poradzić sobie z tymi sklepikami, raz a dobrze, to na prawdę wygląda jakby nikomu nie zależało i tyle
Wszystkich tych zasrańców po zażyciu nie wozić do szpitala tylko układać pod sklepem niech tam się osrają - osmarkają i leżą we własnych wymiocinach, to będzie najlepsza antyreklama ,a nie leczyć debili za kasę podatników.
Sklep działa w najlepsze. Już od rana towarzystwo wystaje jak pieski w oczekiwaniu na otwarcie. Potem leżą po okolicznych klatkach stwarzając zagrożenie swoim zachowaniem, dzieci boją się wyjść na podwórko. Panie prezydencie, do dzieła! Proszę wykazać się swoją empatią i zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców, zwłaszcza, że to przecież tez Pana dzielnica