GROM Challenge to morderczy wyścig na dystansie 25 kilometrów. Udaje się go pokonać tylko najbardziej wytrwałym. W tym gronie znalazł się Maciej Rutkowski (19 lat), uczeń Zespołu Szkół Technicznych w Elblągu. - Gdzieś na piątym kilometrze był 150 metrowy odcinek z siedmioma bardzo stromymi podbiegami. To był najtrudniejszy moment. Miałem ochotę zrezygnować, zastanawiałem się czy dam radę zrobić jakiś wynik. Nie zrezygnowałem, pobiegłem dalej. To było dobrą decyzją - opowiada chłopak.
Terenowy bieg z przeszkodami i zadaniami specjalnymi GROM Challenge rozgrywany jest na dawnym poligonie jednostek specjalnych w Czerwonym Borze we wrześniu. W tym roku odbyła się czwarta edycja najtrudniejszego biegu w Polsce, którego pomysłodawcami są byli żołnierze jednostki GROM. W tym roku na 25-kilometrowej trasie sprawdziło się blisko 200 osób, wśród nich byli zarówno zawodowi żołnierze, jak i cywile. Jednym z młodszych uczestników zawodów był Maciej Rutkowski ze Stegny, czwartoklasista z klasy mundurowej w ZST.
To bieg ekstremalny. Najbardziej wymagający w Polsce. W jego trakcie musimy mieć obciążenie - plecak o minimalnej wadze 5 kilogramów. Na dwa kilometry przed metą dochodził do tego jeszcze 20 kg worek z piaskiem. To była już droga przez mękę. Kluczem do sukcesu jest chyba nie myśleć o tym ile ci zostało, ale skupić się na danej chwili. Wyznaczasz sobie takie małe zadania, muszę dobiec do tego zakrętu, pokonujesz pewne etapy. Przetrwałem to. Ok. Dam radę dalej. Biegaliśmy w parach, konkurencje też są ułożone pod pary i sami po prostu nie dalibyśmy rady. Przy końcu człowieka łapią już takie skurcze, że bez pomocy najzwyklejsze pokonanie dwumetrowej ściany, co normalnie nie sprawia żadnego problemu, staje się praktycznie niemożliwe. Najtrudniejszym momentem były trawersy, które wykończyły mnie totalnie. Trwaersy to strome podbiegi i zbiegi. Na odcinku 150 metrów było ich siedem i przyznam się, że to był może piąty kilometr, czyli tak naprawdę początek tej trasy, a ja po tej przeszkodzie miałem ochotę zrezygnować, zastanawiałem się czy dam radę zrobić jakiś wynik. Nie zrezygnowałem, pobiegłem dalej. Woda do której wszedłem później dodała mi trochę witalności, choć i to później okazało się przekleństwem bo to była zimna woda, ochłodziła organizm i spowodowała skurcze. To nie jest walka tylko i wyłącznie fizyczna, ale też psychiczna, musimy pokonywać swoje granice
- opowiada Maciej.
Do biegu ekstremalnego w Czerwonym Borze uczeń ZST w Elblągu przygotowywał się przez dwa lata. Jak wspomina był to okres ciężkiej pracy.
Bieg po piasku w kamizelce z obciązaniem 10 kg, bieg z belką, zbiegi i podbiegi to tylko część treningu. Należe OSG Gdańsk, która jest grupą paramilitarną i głownie dzięki nim miałem szansę na udział w tym biegu. Trenowałem w domu, jeździłem do Gdańska. Trenuję również sztuki walki i nie ukrywam, że to też dużo pomaga. Takie zawody to bardzo duże obciążenie, które wręcz wypala organizm. To niest zwykły trening na siłowni, ale jest wysiłek trzygodzinny kiedy dajemy z siebie wszystko nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Na torze też są zadania logiczne, które wcale nie są łatwe, bo przy takim zmeczeniu człowiek na palcach liczy ile jest 2 plus 2. Po takim biegu, lekarze zalecają przynajmniej miesiąc przerwy w treningach. Ja wytrzymałem cztery dni, do zejścia zakwasów
- mówi 19-letni uczestnik GROM Challenge.
Po raz pierwszy Maciek ze sobą samym i ekstremalną trasą GROM Challenge zmierzył się w ubiegłym roku. Wtedy wziła w nich udział cztery dni po swoich osiemnastych urodzinach, czyli osiągnięciu wiekowej granicy, która jest wymagana przez organizatorów biegu. Nie udało mu się zdobyć wysokiej noty, ale jako najmłodszy uczestnik zdobył uznanie i wyróżnenie z rąk prezydenta Andrzeja Dudy. Tym razem Maciek zajął 7 miejsce.
- To sukces. Byliśmy jedyną parą cywilną, która zajęła tak wysokie miejsce. Ma straszny niedosyt. Różnica czasu nie była duża. To jest do poprawienia, jestem mądrzejszy o nową wiedzę, więc pracuję nad tym, żeby było lepiej - przekonuje ekstremalny biegacz.
Chłopak na swoim koncie ma już sporo sukcesów. Między innymi miejsca na podium w takich biegach jak: Surviwal Race oraz Biegun. Ukończył również Bieg Morskiego Komandosa, drugi pod względem trudności bieg w Polsce. Udało mu się zakwalifikować także do Ekspedycji Orląt, projektu sponsorowanego przez Ministerstwo Obrony Narodowej, do którego kwalifikują się najlepsi uczniowie klas mundurowych i przeszedłem dziesięciodniowy kurs spadochronowy. Nie ukrywa, że takie ekstremalne doznania to nie tylko jego pasja, ale i szansa na spełnienie marzeń.
Zarówno udział w tych zawodach, jak i decyzja uczęszczania do tej szkoły wiąże się z moim marzeniem przyszłości w służbach mundurowych. Zawody trochę otwierają tę drogę. Za takie osiągnięcia dostaje się dodatkowe punkty. Chciałbym trafić do jednostki specjalne piechoty, np. Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu, która bardzo mi się podoba. Dlatego moim marzeniem i planem jet dostać się do Wyższej Szkoły Oficerskiej we Wrocławiu, ta szkoła jest pod opieką jednostki w Lublińcu i w przyszłości może i mnie tam doprowadzić. Przede mną długa droga, ale nie rezygnuję
- dodaje Maciej Rutkowski.
Wszystko pięknie ładnie, ale grupa, do której należy Maciek to SGO Gdańsk.
Amator
Chłopaki z technikum mają charakter
hehe gratuluje mu, jednak nie wydaje mi się aby ten bieg był najtrudniejszym w Polsce - chociażby np. w górach (zapomniałem nazwy) kilka miesięcy temu był bieg na 100km i to całość w terenie górskim - to jest dopiero wyczyn - niemniej gratuluje chłopakowi, bo także jest za co
Bardzo dobrze, że nie siedzi tylko przed kompem i telefonem w ręku.
"Woda do której wszedłem później dodała mi trochę witalności, choć i to później okazało się przekleństwem bo to była zimna woda, ochłodziła organizm i spowodowała skórcze" "skórcze"?? Gratulacje dla Maćka, ale ten błąd w tekście aż skurcz serca powoduje...
SZACUN Kolego. Wielki SZACUN.
od ilu lat można na to jechać?