Mija tydzień odkąd w kraju występuje problem z dostawą leków cystostatycznych dla osób z chorobami nowotworowymi. W ciagu ostatnich dni wiele szpitali w kraju zgłaszało problem z dostepnoscią leków do chemioterapii. Od piątku, 13 kwietnia do Biura Rzecznika Praw Pacjenta wpłynęło 10 sygnałów od pacjentów, którzy poinformowali o problemach w dostępie do konkretnych leków stosowanych w chemioterapii. Pacjenci najczęściej sygnalizowali brak preparatów: Etoposid, Adriamycin, Adriblastin i Cyklofosfamid.
Jak podaje portal gazeta.pl brakowało m.in. cysplatyny, stosowanej w leczeniu pacjentek z nowotworami narządów rodnych, chorych na raka pęcherza moczowego, okolic głowy i szyi. Coraz trudniej też o zakup antracyklin, którymi leczy się chłoniaki złośliwe, ostrą białaczkę i nowotory piersi. W hurtowniach skończyły się już nawet zapasy pospolitego methotrexatu, stosowanego u dzieci z białaczką, pacjentów z rakiem skóry czy płuc.
Producentem wszystkich brakujących chemioterapeutyków jest niemiecka firma Ebewe należąca do koncernu Sandoz. Wycofała część produktów z naszego rynku, uznając, że sprowadzanie ich do Polski jest nieopłacalne. Dlaczego? Najprawdopodobniej dlatego, ze polski rząd negocjował z producentami jak najniższe ceny leków. Problem był już zauważalny w marcu, a w kwietniu otworzyła się puszka pandory. Ministerstwo Zdrowia na czas nie zdążyło przygotować "planu awaryjnego". – Firma, produkująca część leków cytostatycznych, ma problemy z zagwarantowaniem ich dostępności, ale chorzy na nowotwory nie zostaną pozbawieni dostępu do leczenia. – zapewniało jeszcze na początku tego tygodnia Ministerstwo Zdrowia. Dopiero w środę, 18 kwietnia, po dramatycznych apelach szpitali i samych pacjentów, po raz pierwszy na forum publicznym wypowiedział się Minister Zdrowia Bartosz Arłukowicz zapewniając, że wciągu kilku dni problem z dostawą leków zostanie rozwiązany.
W sytuacji, gdy dla pacjentów chorych na raka każdy dzień jest walką o życie zasadnym stało się pytanie, co robić w takiej sytuacji? Przerwać leczenie? Chemioterapię należy przyjmować regularnie, aby dała ona jak najlepsze efekty. Tymczasem zabiegi są przerywane, lub przesuwane, a kolejni pacjenci wytypowani do leczenia onkologicznego są odsyłani z kwitkiem. A przecież tyle się mówi na temat szybkiego podjęcia terapii, bo czas w leczeniu raka odgrywa ogromną rolę. Im szybciej skieruje się chorego na chemioterapię, tym większe są szanse na jego wyleczenie, albo przynajmniej opanowanie choroby na tyle, że stanie się chorobą przewlekłą. Zaniechanie leczenia jest w wielu przypadkach nowotworów równoznaczne z wyrokiem śmierci.
Ministerstwo Zdrowia zalecało bezradnym lekarzom - onkologom i pacjentom w trakcie leczenia stosowanie zamienników. Z podobnym problemem boryka się Wojewódzki Szpital Zespolony w Elblągu – Tak, przyznaję, brakuje niektórych leków. – potwierdza Iwona Ryniewicz-Zander, ordynator Oddziału Onkologicznego WSZ w Elblągu, – Jest problem z dostępem, leki brakujące otrzymujemy w małych ilościach i nie wystarcza dla wszystkich chorych. Robimy wszystko, aby te leki zdobyć. Część z nich zamawiamy z tzw. importu docelowego, ale ceny tych leków są wówczas dużo większe.
I niestety, nie tylko ceny. Kłopot polega na tym, że zamienniki leków produkowanych przez Ebewe nie są dopuszczone do obrotu w Polsce. Trzeba je więc sprowadzać w ramach wyżej wspomnianego importu docelowego, czyli indywidualnie dla każdego chorego za zgodą konsultanta wojewódzkiego i samego ministra. Większe ilości tych leków mogą sprowadzać wybrane hurtownie farmaceutyczne, ale także muszą mieć na to zgodę ministerstwa. Jest to o tyle skomplikowana procedura, że sprawnie działa jedynie w pojedynczych przypadkach. Nie ma natomiast możliwości uruchomienia takiej biurokratycznej machiny urzędowej dla setek chorych na raka. Dlaczego? Nie ma na to czasu, w momencie, gdy każda minuta zycia jest dla chorego na wagę złota.
Dzisiaj dopiero problem z dostawą leków powoli zaczyna się prostować. Do polskich szpitali docierają już potrzebne leki. Jak podał portal tvn24 dostawa leków z Austrii dotarła m.in. do szpitala w Sosnowcu już 19 kwietnia ok. 22. Pierwszy transport cytostatyków powinien już być w hurtowniach. Stamtąd nastąpi dystrybucja leków. Mimo to problem nie zniknie, gdyż koncern produkujący brakujące leki poinformował, że z problemami technologicznymi może borykać się nawet do końca roku.
W trakcie ostatniego nerwowego tygodnia Ministerstwo Zdrowia winą za zaistniałą sytuację obarczało Szpitale, które to powinny zrobić zapasy tych leków. Problem polega na tym, że półroczny zapas leków kosztuje ok. pół miliarda złotych. Skąd wziąć takie pieniądze w sytuacji gdy polska służba zdrowia wciąż boryka się z problemami fnansowymi? I jak skutecznie wyliczyć, ilu w tym czasie dany szpital będzie mieć pacjentów z rakiem jelita, a ilu z rakiem płuca? Jest to niewykonalne. Problem z przysłowiowym przeciaganiem liny trwa nadal. Tracą na tym pacjenci. Za brak kontroli nad zaistaniałą sytuacją oraz za brak szybkiej rekacji Ministerstwa Zdrowia mogą zapacić swoim życiem.
W sprawie zostawienia chorych bez leków wkroczyła prokuratura.Za chwilę w WYDARZENIACH POLSAT NEWS
tego w polsce jeszcze nie bylo arlukowicz zabija ludzi skandal ta powska holote wsadzi do wiezienia
Dalej glosujecie na PO czy Palikota to wam powietrze opodatkuja jeszcze inteligenci!!
Młodych wygnali ,starzy emerytury nie dozyja ,chorych dobija ,a potem zmienia nazwę z polska na ?
~RK: Brakuje na emerytury? A pamiętacie prywatyzację polskich cukrowni ogłupianie i opluwanie posła G.Janowskiego.Obejrzyjcie to sobie na You Tube dodam że niemiecka telewizja podawała że ich koncern Sued Zucker który wykupił 27 z 30 naszych cukrowni ( przeciwko temu był Gabriel Janowski) zamiast spodziewanego zysku 5,3 miliardów Euro osiągnął w 2009 roku 6,9 miliarda zysku /a w ubiegłym pewnie z 10/ .Nie wiem jaki procent tego przypada na polskie buraki ale sądzę że znaczny i duża część tego trafia do kieszeni niemieckich emerytów.A co powiecie o TP lub innych kąskach budżetowych.Niewielu Polaków zdaje sobie sprawę z tego że w naszym kraju w prawdziwej wytwórczości rzeczywistych dóbr pracuje zaledwie około 3 mln .A kolejne 2-3 mln przeważnie młodych ludzi niby pracujących w Polsce zajmuje się jedynie transferem kapitału na Zachód -banki telefonia korporacje produkcji masowej.Ich praca daje zyski nie naszemu budżetowi /poza jakimiś tam drobnymi na ZUS i opiekę zdrowotną/ a obcym którzy niejednokrotnie za grosze przejęli nasz wspólny majątek.Nie ma dla wielkich tego świata lepszego układu mają pracowników w miejscu zainteresowania i nie muszą im płacić 3000-4000 Euro a jedynie 1/10 tego.Większość z nich jest po studiach i za grosze marnuje swój cenny czas i swoje życie.No i jeszcze należy wspomnieć o kolejnych 2-3 mln młodych Polaków a może i więcej pracujących non stop za granicą .
wybraliscie PO teraz oni was zabijaja