Do Sądów Biskupich rocznie wpływa kilka tysięcy wniosków o unieważnienie małżeństwa. A jeszcze przed dziesięcioma laty takich podań było trzykrotnie mniej. Kościół nie zamierza się temu biernie przyglądać i planuje zaostrzenie zasad dotyczących przygotowania do katolickiego małżeństwa. Zmian szykuje się sporo, a droga do ołtarza może się znacznie wydłużyć.
Kościół katolicki planuje prawdziwą rewolucję dotyczącą zawierania ślubów kościelnych. Możemy spodziewać się większych wymagań stawianych nupturientom (w prawie kanonicznym nupturient to osoba mająca zawrzeć związek małżeński – przyp. red.). Małżeństwa nie będą już zawierane w pośpiechu. Okres narzeczeństwa wydłużyć się może nawet do kilku lat. Młodzi dłużej poczekają również na ślub. Po zmianach, oczekiwanie na udzielenie sakramentu będzie trwało pół roku. Tym samym dłużej potrwają także nauki przedmałżeńskie.
Duchowni będą również uważnie badać przeszłość nupturientów. Możemy spodziewać się pytań o bardzo osobiste sprawy, np. o doświadczenia seksualne (wypełniane w formie ankiety), uzależnienia czy przebyte choroby. Do tego narzeczeni mają być badani przez wyznaczonych przez diecezje psychologów czy lekarzy. Zostanie położony większy nacisk na przedmałżeńską czystość: ślub będzie konsekwencją życia zgodnego z zasadami Kościoła.
Czy wyżej wymienione zasady są rzeczywiście aż tak bardzo rewolucyjne czy to „nihil novi” w Kościele Katolickim? Jeśli główne założenie tych zmian odniosą skutek i pary młode będą lepiej przygotowane do małżeństwa, przemyślą swoją decyzję i w efekcie zmniejszy się liczba unieważnień małżeństw, to czy należy poprzeć taki projekt? Czy wydłużenie nauk przedmałżeńskich rzeczywiście zahamuje plagę rozwodów w Polsce? W końcu decydując się na ślub kościelny młodzi zdają sobie przecież sprawę z ważności takiej decyzji, z powagi tego sakramentu i podniosłości samej ceremonii. O tych problemach, a także o kryzysie samej rodziny rozmawiamy z ks. dr Andrzejem Kilanowskim.
Statystyki mówią, że co 3 małżeństwo w Polsce kończy się rozwodem. Kościół chce temu przeciwdziałać. Powstał więc projekt dokumentu wprowadzający zmiany z zasadach udzielania ślubów kościelnych. W marcu Benedykt XVI przesłał go do konsultacji do wszystkich biskupów na całym świecie. Na rozpoczynających się 30 maja 2012 r. VII Światowych Spotkaniach Rodzin w Mediolanie papież ma ogłosić kiedy dokument o zmianach przepisów w udzielaniu ślubów kościelnych zacznie obowiązywać
Trzeba rozróżnić to, co jest newsem, ciekawostką medialną od tego, że małżeństwo w Kościele od zawsze było traktowane tak poważnie, że urosło do rangi sakramentu. Bóg, w którego wierzymy jest miłością i tą miłością obdarza wszystkich, szczególnie dwoje kochających się ludzi. Więc to nie jest tak, że Kościół obudził się i widzi problem bo są rozwody, a młodzi żyją bez ślubu. Kryzysy w małżeństwie były, są i będą. Dzisiaj kontekst życia społecznego uległ zmianie. Następuje proces emancypacji i niezależności materialnej, samotna matka cieszy się większą opieką państwa niż normalna rodzina, a rozwód nie spotyka się z ostracyzmem otoczenia. Zapomina się o tragedii dzieci rozwiedzionych rodziców, eksponując psychologiczną konieczność uwolnienia się od siebie. Bojąc się podejmowania decyzji na całe życie, żyjemy na próbę bez urzędu stanu cywilnego i zbędnych formalności. Urodzenia i wychowanie dziecka przelicza się na pieniądze (jakby posiadanie „alternatywnego” kota i psa nic nie kosztowały), a głos Kościoła, który już kilka lat temu przestrzegał przed zapaścią demograficzną jest ignorowany. Gdy dodamy do tego lans łatwego życia, bo przecież jak śpiewa Katarzyna Klich termin ważności się skończył i zamieniam cię na lepszy model – mamy odpowiedź o źródła problemu.
Co do informacji, które podają media – proszę mi wierzyć, zawsze było tak, że przed zawarciem małżeństwa spisywany był protokół - badanie przedmałżeńskie, gdzie jest określona ilość pytań dotycząca sfery życia duchowego, psychicznego, seksualnego. I jeżeli takie badanie wypadłoby negatywnie ksiądz nie ma prawa udzielić ślubu. Niezależnie czy nauki trwają 3 miesiące, czy pół roku. Istnieją poradnie życia rodzinnego. Na naukach przedmałżeńskich obligatoryjna jest rozmowa z wykwalifikowanym specjalistą, czy to psychologiem czy lekarzem. Udzielają oni wszelkich potrzebnych informacji, służą pomocą i radą. I proszę mi wierzyć, że nie dotyczy to tylko osławionego „kalendarzyka”. Nie jest to coś nowego, co by się nagle pojawiło.
Czy obecnie młodzi ludzie pochopnie decydują się na małżeństwo?
Nie. Pochopnie, zbyt szybko decydują się na konsumpcje przedmałżeńską i zamieszkanie razem ze sobą. To tak. W wielu wypadkach bojąc się rzeczonej pochopności żyją przed ślubem razem, tłumacząc, że chcą się poznać i nie popełnić błędu. Ale jeżeli decydują się na ślub to robią to naprawdę świadomie, tak, aby było to wydarzenie i uroczystość na całe życie. Stąd tyle troski wkładają w najdrobniejsze szczegóły ceremonii, z chodzeniem na naukę tańca, który będzie rozpoczynała wesele, włącznie. Można to oczywiście krytykować, bo fotograf, orkiestra czy kreacja ślubna stają się ważniejsze od tego, co będzie potem. Ogólnie świadomość tego co robią zakładając rodzinę jest zdecydowanie większa. Bezpowrotnie minęły czasy presji, bo jest ciąża, albo masz już swoje lata i trzeba się żenić
W kraju zaczyna się dostrzegać, jak już wcześniej ksiądz zauważył, duży postęp emocjonalny, emancypację świadomości, a co za tym idzie pewne jej rozprężenie. Znaczenie komórki społecznej jaką jest rodzina maleje. W sejmie ruch Palikota przygotowuje ustawę o szybkim rozwiązaniu małżeństwa: przed urzędnikiem stanu cywilnego bezdzietni małżonkowie, lub tacy, którzy posiadają dzieci pełnoletnie składaliby stosowny wniosek z prośbą o rozwiązanie małżeństwa. Rozwód otrzymywaliby w przeciągu 30 dni bez konieczności rozpoczynania spraw sadowych. To dobry pomysł?
To pomysł niedobry. Podszty czystym populizmem. Proszę zauważyć, że w polityce polskiej bywa tak, że ważne, realne problemy traktuje się koniunkturalnie, pojawiają się one pod wpływem chwilowych, sprzyjających okoliczności. Takie np. propagowanie marihuany to konkretny elektorat wyborczy z którego warto skorzystać i do którego warto robić umizgi. To samo dotyczy rozwodów.
Poseł Palikot taką chwilę właśnie ma
Tak, tylko po co to robić? Żeby zdobyć poparcie elektoratu? Wywołać szum medialny? Pokazać się? Problem jest bardziej skomplikowany bo dotyczy, z większym lub mniejszym natężeniem, wszystkich partii politycznych. W Polsce co raz mniej rozwiązujemy realne problemy społeczne i ekonomiczne a uprawia się piar i lans polityczny, przez co skłócamy się i dajemy się skłócać. Pogoń za sensacją i skandalem politycznym (przepraszam za wtręt, ale skoro mówimy o małżeństwie i rodzinie, jak można rozdawać dzieciom na dzień dziecka prezerwatywy?! I nikt na to nie reaguje) póki co owocuje taką a nie inną polityką w Polsce.
A nam zostają frustracje i mętlik w głowach?
Tak. A zapominamy, że za tymi ustawami – jak ta, o której pani wspomniała – stoi kazus tragedii rodzinnej, medialnego, ekonomicznego i emocjonalnego niszczenia i upadku komórki społecznej, jaką jest rodzina. A tu trzeba pamiętać o jednym – żeby mniej mówić, a więcej robić. Wspólnie. Trzeba łączyć nie dzielić.
Czego zatem można dowiedzieć się na naukach przedmałżeńskich?
Tego, że trzeba rozmawiać ze sobą. Młodzi ludzie się kochają, ja to widzę, ale często nie umieją rozmawiać ze sobą o poważnych rzeczach, np. o zdradzie małżeńskiej, ciężkich chorobach, ubóstwie…Nauki przedmałżeńskie to szczególna okazja, gdzie takie rozmowy można sprowokować i niejako wymusić dyskusję wśród nowożeńców. Dzisiaj coraz częściej kursy przedmałżeńskie robi się nie na zasadzie 10 spotkań, co ileś dni, ale jako wyjazdy weekendowe, na których spotyka się kilkanaście par Takie zajęcia prowadzone są dynamicznie w formie konferencji, ćwiczeń, rozmów oraz innych form wspierających głębsze poznanie się narzeczonych Czy ta opieka, jaką daje Kościół nowożeńcom jest naprawdę taka zła? Wydaje mi się, że jest to chyba przejaw jakiejś złej woli człowieka i niezrozumienia.
Dziękuję za rozmowę
Czy tego jak żyć w szczęśliwym związku, tworzyć harmonijną, pełna miłości i wzajemnego szacunku rodzinę nauczyć się można na naukach przedmałżeńskich? Tego nie sposób przewidzieć. Zależy to w głównej mierze od podejścia nowożeńców to samego sakramentu, jakim jest małżeństwo. Jedno natomiast nie ulega wątpliwościom. Mieć rodzinę to mieć największy dar. A mieć rodzinę, która jest zdrową, kochającą się i wspierająca w trudnych sytuacjach, wspólnotą-jednostką, to w obecnych czasach błogosławieństwo. Tego stwierdzenia nikt nie podważy. Jeśli ta komórka ulega rozprężeniu, upada lub doznaje unicestwienia – jest to niewątpliwie jedno z najbardziej bolesnych i tragicznych doświadczeń życia ludzkiego.
To oznaczy jedynie tyle, że ślubów w Polsce będzie mniej. Zaostrzajcie, zaostrzajcie a niedługo to i chrztów dawać nie będziecie. Zamiast do przodu, znowu krok w tył.
nauki przedmalzenskie ? a co ksiadz wie o rodzinie ze ma mnie do zycia w rodzinie uczyc!? chory system!
z jednej strony uważam że wydłużenie nauk jest potrzebne, ale z drugiej naprawdę ciężko znaleźć na to czas ( przez pracę ledwo udało mi się być na 4 spotkaniach). Rzeczywiście rozwodów jest mnóstwo, młodzi często za szybko decydują się na ślub kościelny lub traktują ten ślub jako "wesele". Potem przez wiele lat nie widać ich w kościele, jedynie na chrzest dziecka czy też komunie, więc pytam się po co ten ślub kościelny skoro i tak Boga w naszym życiu jest mało.. Wiele osób twierdzi że wierzy w Boga, a nie w kościół, więc też nie widzę powodu brać ślubu kościelnego... przecież ta uroczystość odbywa się w kościele z kapłanem co nie? Słyszałam, że kobiety w ciąży nie będą mogły brać ślubu.... w sumie to nie taki zły pomysł, kobieta może przecież poczekać do porodu
~ abpDziwiszSIE na naukach przedmałżeńskich ksiądz uczy jak wychować dzieci w rodzinie na katolików i jak być katolikiem, natomiast o życiu w rodzinie i małżeństwie zajmuje się psycholog na spotkaniach w poradni rodzinnej
mam gdzies te nauki i klechow
będzie mniej ale ślubów. Już teraz nikt nie był w stanie przebrnąć przez nauki prowadzone przez stare panny katechetki, które ***zieliły o kalendarzykach i grzechu śmiertelnym przez sex przedmałżeński:))
To i tak niczego nie zmieni i skutek będzie odwrotny bo większość z nas ma to gdzieś. Jest to następny krok w tył kleru i dobry kierunek na stratę kolejnej grupy młodzieży, która najpierw mysli o pracy, o własnym mieszkaniu i urządzeniu się jako tako a nie o naukach żywcem przeniesionych z XIX wieku .Ślub kościelny odłozy sie na później...na bliżej nieokreslony czas...czasem na nigdy.
w malozenstwie to sie kasa liczy a nie nauki klechow
W dup.ch im się poprzewracało, chcą tylko ingerować w czyjeś życie.Gó..o ich to obchodzi,ja się nie dziwie że ludzie odchodzą od kościoła.CHAMSTWO KLECHÓW!. Co ksiądz może wiedzieć o małżeństwie, niech na swoim podwórku zrobią porządek,wykorzystują dzieci seksualnie, i oni mówią o rodzinie. Śmiać mi się chce z kościoła
I bardzo dobrze! Nie jestem moherowym beretem, ale nie rozumiem ludzi którzy nie chodzą do kościoła, nie starają się żyć wedle przykazań, a później ze złożonymi rączkami biegną do ślubu bo dziecko w drodze!! Ludzie ogarnijcie się!!