Niedawno opublikowaliśmy materiał, w którym nasza czytelniczka skarżyła się na Oddział Patologii Ciąży Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego. - Tym razem nic się nie stało, ale czy trzeba czekać na tragedię? - pytała zaniepokojona. Niestety kolejny czytelnik, który się do nas zgłosił opowiedział historię, która zakończyła się śmiercią dziecka.
O tragedii opowiedział nam mąż 29-letniej elblążanki, której koszmar zaczął się 24 stycznia br. (piątek). Będąca w 23 tygodniu ciąży kobieta źle się poczuła. - Zaczynała strasznie puchnąć. Nie było widać jej kostek, ani kości na dłoniach. Czuła się inaczej niż zazwyczaj. Skontaktowała się ze swoim lekarzem prowadzącym, który to zlekceważył. Powiedział, że żona jest już umówiona na poniedziałek i na wtorek, na płatne wizyty i do tego czasu ma czekać - opowiada zrozpaczony elblążanin. - Żona była zaniepokojona. Zadzwoniła do swojej koleżanki, która urodziła dwa miesiące wcześniej. To ona namówiła moją żonę, żeby pojechała na Nowowiejską zrobić badania.
Kobieta na badania pojechała w piątek, o godz. 11.00. Wyniki otrzymała po trzech godzinach. - Wyniki nie były złe, tylko dramatycznie złe. Miała dużo białka w moczu i ciśnienie miała wysokie - opowiada mąż kobiety pokazując nam wyniki badań.
Z ogólnego badania krwi i moczu ciężarnej wynika, że wynik ujemny (poniżej normy) wykazuje glukoza, bilirubina, ciała ketonowe, erytrocyty/hemoglobina, azotyny i leukocyty. PpH wynosiła 5.5, a urobilinogen 0.2. Wyniki wskazywały również, że w moczu nabłonki płaskie są nieliczne, a bakterii jest bardzo dużo. Najbardziej elblążankę zaniepokoiła białko w moczu, którego było 157 mg/dl.
Nawet bez konsultacji z lekarzem, opierając się na wiedzy wyniesionej z lekcji biologii wiemy, że w moczu wydalamy tak znikomą ilość białka, że jest ona niewykrywalna w takim badaniu, a jej większa ilość szkodzi działaniu nerek.
- Żona widząc wyniki ponownie dzwoniła do swojego lekarza prowadzącego, który przyjmuje w Szpitalu Miejskim przy ul. Żeromskiego. Lekarz stwierdził, że ma przyjść do niego tak, jak jest umówiona wizyta, czyli w poniedziałek - opowiada roztrzęsiony elblążanin. - Żona miała robione badania prenatalne by sprawdzić, czy z dzieckiem jest wszystko dobrze. To było rutynowe badanie, żeby zobaczyć czy dziecko się prawidłowo rozwija. Badanie miało być zrobione w poniedziałek, a wizyta kontrolna miała być we wtorek.
Małżeństwo nie doczekało do wizyty. W sobotę, o godz. 14.00 kobieta udała się do Szpitala Miejskiego. - Pojechała, bo cały czas źle się czuła - zaznacza mąż elblążanki. - Zbadali jej ciśnienie. Miała moim zdaniem bardzo wysokie.
Według karty obserwacji sporządzonej 25 stycznia br. o godz. 16.00 ciśnienie pacjentki wynosiło 200/110 i do godz. 18.00 (kiedy robione było ostanie tego dnia badanie) oscylowało wokół tych wartości. Ostatecznie podczas ostatniego, wykonanego w niedzielę badania, ciśnienie elblążanki wynosiło 150 na 90. - Po pierwszym badaniu żona usłyszała pytanie czy na pewno z takim ciśnieniem chce zostać w szpitalu. Oczywiście chciała zostać - podkreśla elblążanin.
Następnego dnia ciśnienie również utrzymywało się na niepokojącym poziomie. 26 stycznia br. o godz. 19.20 elblążanka miała ciśnienie 195 na 95 i z każdą chwilą rosło. Aż o godz. 23.40, podczas osiemnastego badania, jej ciśnienie wynosiło 219 na 123.
- Żona była hospitalizowana od soboty, od godz. 15.00 do niedzieli, do godz. 23.40. Lekarz internista stwierdził, że już nic więcej nie jest w stanie zrobić. Lekarz dyżurny zlecił przeniesienie pacjentki do szpitala o wyższej referencyjności, czyli do Wojewódzkiego. Przez dwa dni w Szpitalu Miejskim nie zostały przeprowadzone żadne badania, nawet USG - opowiada dalej elblążanin. - Skoro żona miała zmienić szpital chcieliśmy odzyskać rzeczy z depozytu, ale usłyszeliśmy, że jest niedziela, godz.23.40 i depozyt jest zamknięty, i żona ma jechać w piżamie, albo mam jej oddać swoją kurtkę. Myślę, że ważną informacją jest fakt, że w niedzielę było o tej porze minus 15 stopni. Po mojej interwencji odzyskaliśmy rzeczy.
Z książki raportów pielęgniarskich wynika, że "o godz. 23.15 lekarz dyż. zdecydował o przekierowaniu pacjentki do ośrodka o wyższej referencyjności (Szpitala Wojewódzkiego na pat. ciąży) po wcześniejszym uzgodnieniu miejsca w wyżej wymienionej placówce służby zdrowia. O godz. 23.40 mąż pacjentki na jej prośbę, po wypisaniu, miał przewieźć pacjentkę do Szpitala Wojewódzkiego"
- Na chłopski rozum - jeżeli ktoś z czegoś rezygnuje musi być podpis. Nie ma nic, bo to nie my wpadliśmy na ten pomysł. Lekarz stwierdził, że skoro przyjechałem samochodem to żona nie potrzebuje transportu karetką. Dopiero lekarz w Szpitalu Wojewódzkim powiedział mi, że przy takim ciśnieniu to jest niedopuszczalne. W Wojewódzkim czekali aż przyjedziemy karetką. Od godz. 24.00 do godz. 2.30 zrobili wszystkie niezbędne badania i stwierdzili, że ciąża nie jest zagrożona.
Poniedziałek minął bez żadnych problemów. Niestety we wtorek wieczorem podczas badania EKG puls dziecka był słabo wyczuwalny. - Mówili, że jest słaby, ale jest - dodał elblążanin. - Żona była tym faktem zaniepokojona. O godz. 19.30 lekarz stwierdził, że nie ma zagrożenia ciąży. W środę, o godz. 9.17 dostałem telefon, że nie ma akcji serca dziecka. Żona nie była podłączona pod żadną aparaturę. Ordynator szpitala stwierdził, że zgon nastąpił między 4 a 6 rano. Żona dostała tabletki na wywołanie ciąży. W czwartek o godz. 9.20 urodziła córkę. Ciekawe jest to, że lekarz prowadzący informował nas, że spodziewamy się syna. Po urodzeniu dziecka lekarz prowadzący ciążę stwierdził, że powiedział to pod wpływem presji. Jak można tak powiedzieć w XXI wieku?
Elblążanin chce nagłośnić swoją historię, by, jak stwierdził, nie została zlekceważona. - Minister Zdrowia zalecił sprawdzenie wszystkich oddziałów ginekologiczno - położniczych w Polsce. Dzień wcześniej w telewizji oglądałem historię, jaka działa się we Włocławku. Ordynator miał tam trzy dyżury jednego dnia i miał przyjmować poród. A dzień później podobna sytuacja spotkała mnie. Nie odpuszczę. Lekarz, który zbagatelizował stan mojej żony teraz nie ma sobie nic do zarzucenia. Tak nie może być - mówi elblążanin.
Lista pytań, na które małżonkowie nie mogą znaleźć odpowiedzi jest długa. - Dlaczego lekarz prowadzący zlekceważył wyniki badań? Dlaczego nie wysłał jej na badania, kiedy sygnalizowała, że źle się czuje? Dlaczego nie zareagował, kiedy dowiedział się, że w moczu jest białko? Do Szpitala Miejskiego mam pretensje, dlaczego nie zrobili żadnego badania przez dwa dni? Dlaczego puścili pacjentkę o północy w takim stanie własnym samochodem? Dlaczego dopiero po interwencji zostały jej wydane ubrania z depozytu? Mam też pytanie do Szpitala Wojewódzkiego - dlaczego, kiedy stwierdzono, że ciąża był zagrożona nie była pod stałą obserwacją i nie była podłączona pod monitor? Dlaczego dwie kobiety, z którymi leżała na sali miały robione KTG co godzinę - dwie, a moja żona miała raz dziennie? Tamte ciąże nie były zagrożone, tylko bardziej zaawansowane - wymienia pytania zrozpaczony elblążanin. - Dlaczego 10 godzin po stwierdzeniu lekarza, że z ciążą jest wszystko dobrze, dowiadujemy się, że dziecko nie żyje? Co się stało w tym czasie? Sekcja zwłok nie wykazała kłopotów z dzieckiem. Dla mnie ewidentnie ktoś zawinił.
Skontaktowaliśmy się z obydwoma Szpitalami, by dowiedzieć się, jakie jest ich stanowisko w tej sprawie. Gdy tylko dostaniemy odpowiedzi opublikujemy je na łamach info.elblag.pl.
Sprawa trafiła do prokuratury, ostatecznie rozstrzygnie ją sąd. Jednak bez względu na wyrok, nie zmieni to faktu, że dziecko nie żyje. A tego nie jest już w stanie nikt zrekompensować.
Niestety .... w tym "na niby" kraju "na niby" lekarze (jak i wiele innych grup) są nietykalni. Zrobią dla Ciebie wszystko (łącznie z aborcją)....ale prywatnie na szpitalnym sprzęcie lub za łapówkę. Jak znalazł się taki (Ziobro) co chciał to ukrócić (nie jestem wcale zwolennikiem tej opcji politycznej - ani żadnej innej zresztą) - to podniósł się krzyk że to zamach na prawa człowieka. No bo jak można zabraniać brania łapówek, prywaty, niepłacenia podatków przez lekarzy ... przecież to ograniczanie swobód obywatelskich. Ludzie przestańcie w końcu oglądać telewizję (durczotów, pochantów, kraśtów, olejnitów i innych mądrali) i zacznijcie myśleć własnym rozumem .... bo inaczej źle to się dla nas wszystkich skończy..... "PERMANENTNA MANIPULACJA" ;)
Co to się dzieje w tych elbląskich szpitalach!!!!!!!!!!!!!!!
bardzo Państwu współczuję tej nieopisanej tragedii.... a ci pseudomedycy niech się smażą w piekle, bo w tym kolesiowskim państwie nie znajdziesz sprawiedliwości
ogromnie współczuję ojcu dziecka. niestety obawiam się, że sytuacja dotyczy nie tylko elbląskich szpitali, poziom opieki zdrowotnej w naszym kraju jest żenujący. Nie chcę wpisywać kolejnych przypadków z życia, bo takich każdy mam mnóstwo - wiem jednak, że chyba w żadnej dziedzinie łapówkarstwo nie kwitnie tak jak w służbie zdrowia. Dla ratowania życia swojego i swoich bliskich jesteśmy w stanie zrobić wszystko. Dodatkowo zgadzając się z opinią Gagatka - lekarze są nietykalni, procesowanie się z nimi w zasadzie z góry skazane jest na porażkę. A słuchając aktualnego ministra zdrowia mam wrażenie, że ktoś robi sobie z nas jaja.
My mamy w kolejkach po 2 lata czekać, a oni rusków bez kolejki ! To my płacimy na szpitale, lekarzy, pielęgniarki, sprzęt, i pensje 20 000 tysięczne! Ruskie im na pensje nie dają! Sodoma i gomora! Niech atom pie prznie raz a dobrze!
Zadziwia mnie obojętność lekarzy, szpitali, pielęgniarek. To co to się dzieje jest przerażające. Moja znajoma jest w ciąży już na początku ma problemy ale lekarz prowadzący bagatelizuje wszystko nawet skierowania na badanie krwi i moczu dziewczyna nie dostaje lekarz przepisuje wyniki z wypisów szpitalnych. Ma problemy z nerkami to stwierdził że niech bierze luteinę .Niestać dziewczyny na prywatne wizyty. Co ma zrobić? Jak się leczyć żeby nic się dziecku nie stało?
O bezinteresownych i oddanych lekarzach możemy sobie pomarzyć. Brakuje Judymów, dr Wilczura, czy szpitala w Leśnej Górze. Ci wszyscy niesympatyczni lekarze w jednostkach państwowych zmieniają swoje oblicze w gabinecie za kasę.
Chcieliśmy europejskich standardów .... to mamy. ...
@nono Europejskich standardów??? człowieku my nawet do piet im nie dorastamy. Moj brat urodził się na Żeromskiego w szpitalu był ułożony pośladkowo, a te szmaty i tępe konowały kazali rodzic. Urodził się martwy, odratowali ale 13 mózgu ma martwa i jest opóźniony w rozwoju, a ci lekarze, którzy powinni zlecić cesarkę dalej praktykują. Ludzie zacznijcie skarżyć tych sku....li i skargi składać bo są jak "ŚWIĘTE KROWY"
Dlaczego w kiosku ruchu czy taksówce jest kasa fiskalna, a w prywatnym gabinecie lekarza nie ma?