W elbląskich dzielnicach pojawia się coraz więcej budek dla kotów. Mieszkańcy są w większości zadowoleni z takiego rozwiązania. Inspektorzy TOZ mają jednak duży problem ze Spółdzielnią Mieszkaniową „Nad Jarem”, która według nich robi wszystko, aby pozbyć się zwierząt.
Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami od 150 lat wspomaga zwierzęta wolno żyjące. Od dłuższego czasu w różnych dzielnicach miasta są stawiane budki, które pozwalają kotom znalezienie w miarę bezpiecznego i jednocześnie niekonfliktowego schronienia oraz umożliwiają przetrwanie zimy. Każda budka posiada swojego opiekuna i jest zlokalizowana z uwzględnieniem obiekcji sąsiadów. Budki pozwalają ustalić miejsca przebywania zwierząt i kontrolować ich populację poprzez sterylizacje. Dzięki kotom nie ma myszy i siedlisk szczurów, które przy ul. Kłoczowskiego mają znakomite warunki stworzone przez wnęki pod balkonami.
Pod opieką TOZ w Elblągu znajdują się obecnie 24 własne i 69 miejskich budek oraz tymczasowe (na okres zimowy) budki sklejane ze styropianu.
Problemem, z którym inspektorzy TOZ nie są już w stanie sobie poradzić jest Spółdzielnia „Nad Jarem”, która według nich robi wszystko, by koty zniknęły z ul. Kłoczowskiego.
TOZ, aby postawić budkę dla kotów musiał uzyskać zgodę zarządcy terenu tj. Spółdzielni „Nad Jarem”. Jak zapewnia prezes Paweł Petasz, nie było z tym problemów, ponieważ estetyczna budka zastąpiła pudełka i szafki, które wystawiali mieszkańcy. Pierwotnie była ustawiona na ścianie szczytowej, następnie zmieniono ją na mniejszą pod balkonem budynku, w ogrodzonym ogródku.
Ogródek ten był najpierw ogołocony z krzewów, następnie w lutym b.r. spółdzielnia, bez uprzedzenia, wywiozła na wysypisko styropianowe budki dostawione na zimę. Kilka dni temu rozebrano płotek - ogrodzenie ogródka, w którym stoi budka miejska (pozostawiając wszystkie inne ogrodzenia wzdłuż budynku). Po ogródku biegają psy zanieczyszczając teren i płosząc koty. Kotka mieszkająca w budce z kilkunastodniowym potomstwem nie zdołała obronić swoich dzieci, jednego rozszarpał pies, kolejne stały się zabawkami dla dzieci z osiedla i nie przeżyły
- twierdzi Paweł Petasz.
Koty wolno żyjące są częścią ekosystemu. Zgodnie z Ustawą o ochronie zwierząt opieka nad nimi należy do obowiązków gminy (budki i dokarmianie), a liczebność ogranicza się poprzez sterylizacje. - Jeżeli Zarząd spółdzielni „Nad Jarem” chciałby zmniejszyć ilość kotów, powinien wesprzeć to działanie np. dostarczając transport i udostępniając jakieś pomieszczenie do przechowywania pułapek do łapania. Ponadto Zarząd powinien zająć się psami – brak jest jakiegoś konkretnego wybiegu, psy są wypuszczane z budynków i biegają po osiedlu luzem, bez żadnej kontroli – mówi Paweł Petasz.
Prezes TOZ podjął kolejną próbę kontaktu ze Spółdzielnią, jednak niewiele to zmieniło. - Chcieliśmy to wszystko jakoś ucywilizować, ale wygląda że to walka z wiatrakami - dodaje.
Skontaktowaliśmy się ze SM "Nad Jarem", by wyjaśnić sytuację. - Spółdzielnia to są lokatorzy, a nie Zarząd i administracja. Tam, gdzie są tolerowane budy TOZ-u, tam stoją. Jeżeli mamy zgłoszenie od mieszkańców, to musimy interweniować. Mieszkańcy ulicy Kłoczowskiego informowali nas telefonicznie i pisemnie o problemach związanych z nadmierną ilością kotów, które zanieczyszczają okolicę, chodzą po balkonach i samochodach. Spółdzielnia w tym przypadku podjęła działania interwencyjne po zgłoszeniach problemów przez lokatorów - poinformował nas Wiesław Wiśniewski, z-ca Prezesa ds. Administracyjno-Technicznych.
Tłumaczy również, dlaczego takie kroki zostały podjęte.
Administracja swego czasu usunęła ogrodzenie, bo lokator z tamtych okolic stwierdził, że jest niepotrzebne. To jest część m.in. jego posesji, w końcu jest to budynek, w którym on mieszka. Mógł się zatem ubiegać o takie działanie. Administracja miała dwa warianty : usuwać lub nie usuwać. Wybrała pierwszą. Buda tam jednak dalej stoi
- stwierdził.
Zapytaliśmy także, czy Spółdzielnia kieruje się demokracją, - bo jak przekonuje TOZ, większość okolicznych mieszkańców była zadowolonych z takiego rozwiązania i dbała o koty - czy też podejmuje działania przy pojedynczych zgłoszeniach. - Jeżeli nie ma nasilonych protestów, że koty przeszkadzają to my nie reagujemy. Jednak jeśli takie się pojawiają, to musimy podejmować działanie. Na osiedlu, na terenach nieogrodzonych znajdują się jeszcze drewniane budki przy ul. Ogólnej i Sobieskiego - informuje z-ca Prezesa ds. Administracyjno-Technicznych.
Wiesław Wiśniewski dodaje również, że w ostatnim okresie trzykrotnie informowali pisemnie TOZ o problemie dostawienia nadmiernej ilości kartonowych budek. - Telefoniczna interwencja TOZ nastąpiła po usunięciu przez administrację Spółdzielni kartonowych budek w dniu 3 marca.
Spółdzielnia podtrzymuje stanowisko, że nie jest przeciwnikiem wolnożyjących kotów i drewnianych budek postawionych na terenie osiedla „Nad Jarem”, w uzgodnieniu z TOZ. - Nie może jednak dopuszczać do ustawiania kartonowych i styropianowych budek bez ograniczeń i uzgodnień. Sprawa nadmiernej ilości kotów i problemów z tym związanych, w okolicach budynków Kłoczowskiego 19-21, 22-26, 15-18, 30-32 powraca cyklicznie - podsumował Wiesław Wiśniewski.
Pani prezes Nad Jarem wie co robi? a czy ktoś wie kto zagryzł te kotki?
Bardzo nieludzka i nieodpowiedzialna decyzja zarządzających spółdzielnią.Czasami warto kierować się logiką i własnym rozsądkiem!!
Bardzo dziekujemy redakcji za poruszenie tego problemu.
Niech te mohery zabiorą te śmierdzące kotki do swoich domów, a nie mieszkańcom pod oknami ustawiają budki, żadamy usunięcia ich z osiedla Nad Jarem
nie chca kotów? nie ma problemu, będą mieć myszy i szczury, nie ma pustki w naturze, przyroda wypełni niszę i to szybciej niż się tym burakom wydaje
Najpierw im koty przeszkadzają, a potem będą biegać do spółdzielni z pretensjami, że szczury się zalęgły...
Ludzie nie chcecie tych kotów to chyba jest bardziej humanitarny sposób niż zagryzienie i zamęczenie!!!!!!!! Jak można....
za czasow peło jest takie s ***ysynstwo ze i nawet zwierzeta wyzynaja. typowi elblascy pseudodecydenci. Za smierc tych zwierzat nalezy obarczyc wina spoldzielnie Nad Jarem a prezesa wsadzic do wiezienia za znecanie sie nad zwierzetami ze skutkiem smiertelnym.Ktos musi trafic do wiezienia za zabicie tych kotkow. A gdzie jest straz miejska? po osiedlu nad jarem lata pelno psow puszczonych luzem bez wlascicela. co robi straz meijska? dlaczego ich niezlikwidowano? czyzby uklad z wroblem i cala ratuszowa klika ze komendant jest nie do ruszenia? Czy na osiedlu jest monitoring? moze mozna by w ten sposob okreslic kto zabil te kotki? przypuszczam ze spoldzielnia mogla naslac kogos z psami aby je zalatwil. Elblascy wlodarze nie daja zyc normalnie ludziom a teraz nawet wzieli sie za biedne zwierzeta
~ turban, dlaczego Ty wszystko upolityczniasz. Psujesz WSZYSTKIE fora, nieważne o czym jest temat. Zacznij pisać do szuflady, przynajmniej nie będziesz szkodził.
czysty dualizm moralny... biednym kotkom rzekomo stała się krzywda i już wrzaskliwy tytuł na pół strony; jakoś wrażliwa wybiórczo pani redaktor nic nie wspomina, że te same koty mordują niewinne i bezbronne ptaki...