Wczoraj, delegacja władz miasta z wiceprezydentem Tomaszem Lewandowskim na czele, złożyła kwiaty i zapaliła znicze pod obeliskiem Ofiar Sprawy Elbląskiej upamiętniając w ten sposób tych, których życiorysy złamał 63 lata temu terror stalinowski.
Obelisk upamiętniający tzw. "Sprawę Elbląską" - pożar hali zamechowskiej i spowodowane nim represje znajduje się na Skwerze Ofiar Sprawy Elbląskiej. Obelisk został tu postawiony w latach 80-tych XX wieku i jeszcze kilka dni temu umieszczona na nim stosowna tablica wyjaśniała całe bolesne zdarzenie. Tablica jednak kilka dni temu zniknęła – najprawdopodobniej padła łupem złodziei, którzy sprzedali ją na złomowisku.
- To dowodzi, że w dzisiejszych czasach nie ma świętości. – komentował wczoraj ten fakt Leszek Sarnowski, dyrektor Departamentu Kultury. – Dlatego dzisiaj spotykamy się przy zastępczej tablicy. To kwestia kilku tygodni, kiedy na obelisku pojawi się nowa tablica. - obiecywał Sarnowski. – Ustalane są tylko szczegóły, z jakiego materiału tym razem będzie wykonana, żeby ponownie nie stała się smacznym kąskiem dla złodziei. Myślimy o granicie, a być może napis zostanie po prostu wykuty w kamieniu. – wyjaśniał dyrektor Departamentu Kultury.
„Sprawa elbląska” to najsilniejszy cios, jaki zadano mieszkańcom Elbląga w czasach stalinowskich. Dokładnie 63 lata temu, w nocy z 16 na 17 lipca zaczęła palić się, by w efekcie – doszczętnie spłonąć – hala produkcyjna w zakładach mechanicznych Zamach. Po pożarze Urząd Bezpieczeństwa aresztował pod zarzutem sabotażu ponad 100 osób. Postawiono im zarzuty czynnego udziału w tworzeniu siatki szpiegowskiej i działania na rzecz wywiadu amerykańskiego. Ten zarzut usłyszał m.in. Honorowy Obywatel Miasta Elbląg, Stanisław Wójcicki, jeden z żyjących świadków tego wydarzenia. - Paradoks całej sprawy w ogóle polegał na tym, że ludzie, którzy pracowali przy odgruzowywaniu miasta i odbudowie jego świetności po wojnie, stali się oskarżonymi. - mówił wczoraj Leszek Sarnowski. - Pan Wójcicki jako jeden z pionierów przyjechał tu odbudowywać miasto, a okazuje się, że kilka dni po gaszeniu pożaru, którym kierował jako komendant Straży Pożarnej, zostaje oskarżony o współpracę z wywiadem amerykańskim.
Ówczesna władza nie znała litości. W trakcie śledztwa przesłuchano nie tylko pracowników zakładów mechanicznych Zamach, ale również reemigrantów z Francji, pracujących w feralnej hali, szukając wśród nich tzw. „szpiegów imperialistycznych”. Wyroki wydano 3 lata po wybuchu pożaru, a miały one charakter wyłącznie polityczny, gdyż „Bezpieka” sfabrykowała śledztwo, a część z oskarżonych nie miała w ogóle związków z „Zamachem” - byli to m.in. przedstawiciele elbląskiej inteligencji.
W efekcie skazano tylko kilka osób z ponad setki oskarżonych. Troje z aresztowanych skazano na śmierć, sześcioro na długoletnie więzienie. – Tych najsurowszych wyroków na szczęście nie wykonano. – wyjaśniał Sarnowski. – Niestety, o ile dobrze pamiętam, dwie osoby doprowadzono do tego, że popełnili samobójstwo w celi – mówił - Wiele osób zmarło też podczas śledztwa lub krótko po nim.
W 1956 roku wszystkich skazanych uniewinniono i zrehabilitowano, jednak życiorysy tych ludzi na długie lata naznaczył i złamał terror i represje, jakich doświadczyli z rąk ówczesnej władzy.
Wydarzenia związane ze „sprawą elbląską” są w kraju mało znane, a w publikacjach dotyczących Elbląga informacji na ich temat nie ma zbyt wiele. – W tej chwili powstaje na ten temat publikacja Tomka Glinieckiego, który przy pracy nad książką współpracuje z IPN, dzięki czemu będziemy mieli większe rozeznanie w całej sprawie. – mówił Leszek Sarnowski. – Wydarzenie to wymaga na pewno głębokiej penetracji historyków.
Do tej pory bowiem, nie wiadomo przede wszystkim tego, kto w imieniu ówczesnej władzy ludowej ferował tymi wyrokami i w jaki sposób „Bezpieka” sfabrykowała całe śledztwo.
Sarnowski zauważył też podczas wczorajszego spotkania pod obelsikiem, że pamięć o tej części historii Elbląga nie może zostać zapomniana. - Najważniejszy jest dla nas charakter tego wydarzenia. – zauważał wczoraj Leszek Sarnowski. – Chcemy, by była to rocznica ku pamięci. Nie chcemy robić wokół niej wielkiego święta, moim zdaniem drobny gest w postaci wiązanki kwiatów, zapalonego znicza i chwili refleksji przyda się każdemu mieszkańcowi miasta – mówił Sarnowski. – Wcześniej nie była ona wpisana w kalendarz urzędowych, miejskich uroczystości. Teraz chcemy to zmienić.
Wczoraj mówiło się także o zorganizowaniu w najbliższym czasie konferencji historycznej przybliżającej elblążanom te wydarzenia bardziej i wnikliwiej. – A już na pewno dobrze byłoby, gdyby ten element historii znalazł się w podręcznikach dla szkół gimnazjalnych i licealnych. – zauważył Leszek Sarnowski.
Stalinowców już dawno nie ma, dzisiaj kapitalistyczni złodzieje niszczą polskie społeczeństwo i z tym można coś zrobić
Jednak na rzeczy coś było. Zapytam was po prostu gdzie jest "Zamech"?