Elbląskie Stowarzyszenie Amazonek od lat wspiera kobiety walczące z nowotworem i namawia do badań profilaktycznych. W maju będzie świętowało 25-lecie działalności. - Gdy zaczynałyśmy, rak piersi był tematem tabu. O nowotworze nie tylko nie mówiły media, ale i same amazonki miały z tym problem. Od tego czasu dużo się zmieniło, jednak Stowarzyszenie nadal ma wiele zadań - mówi Danuta Tchorowska, prezeska organizacji w rozmowie z info.elblag.pl.
Rak piersi to najczęściej występujący nowotwór złośliwy u kobiet, jednak przez lata na ten temat praktycznie się nie mówiło. To się zmieniło, między innymi za sprawą kobiet, które postanowiły opowiedzieć o swoich doświadczeniach walki z rakiem i zachęcać do badań profilaktycznych. W Elblągu i okolicach tymi kobietami były panie z Elbląskiego Stowarzyszenia Amazonek. Stowarzyszenie w tym roku świętuje 25 -lecie istnienia. Co było impulsem do jego powstania?
Danuta Tchorowska: Na początku była historia jednej kobiety. W 1994 roku jedna z naszych koleżanek zachorowała na nowotwór. Po operacji postanowiła zrobić coś dla siebie i innych kobiet z Elbląga. Pierwsze spotkanie amazonek odbyło się w 1995 roku. Uczestniczyły w nim tylko trzy panie, ale to wtedy powstał pomysł założenia stowarzyszenia. W 1997 roku Elbląskie Stowarzyszenie Amazonek uzyskało osobowość prawną i od tamtej pory działamy nieprzerwanie. Obecnie mamy ponad 80 członkiń.
Dziś o raku piersi mówi się całkiem sporo, badania profilaktyczne dla wielu kobiet są normą. Gdy zaczynałyście działalność, wyglądało to trochę inaczej?
D.T.: Pod koniec XX wieku w mediach bardzo mało mówiło się na temat nowotworów, ale to wtedy rodził się ruch amazonek, organizowano pierwsze akcje profilaktyczne. Obecnie mamy ponad 200 klub w różnych miastach Polski i Federację Stowarzyszeń Amazonek. Gdy zaczynałyśmy działalność, rak piersi był tematem tabu. Zresztą nam samym trudno było się przełamać i zacząć o tym mówić - do teraz jest tak, że amazonki, gdy trafiają do stowarzyszenia, najpierw muszą same dojrzeć, aby roztoczyć opiekę nad innymi kobietami. Naprawdę więc miałyśmy co robić. Jednym z naszych priorytetowych celów, od początku i dziś również, jest opieka nad kobietami po zabiegu. Wsparcie lekarza jest czymś innym, specjalista powie kobiecie o leczeniu. My mówimy o odczuciach, o tym, że psychicznie mogą przechodzić to naprawdę bardzo źle, że mają prawo źle się czuć, a także np. o tym, jak dopasować protezę czy perukę. To jest zupełnie coś innego, gdy mówi to druga kobieta, która przeżyła to samo.
Rak piersi to zabójca kobiet, ale wcześnie wykryty jest uleczalny. Od początku stawiałyście również na zachęcanie kobiet do wykonywania regularnych badań. Trafiałyście tam, gdzie wiedza o profilaktyce nowotworowej była chyba najmniejsza, czyli na wieś. Na początku lat dwutysięcznych prowadziłyście spotkania z mieszkankami gmin.
D.T: Drugim takim filarem naszej działalności jest informowanie społeczeństwa o chorobach nowotworowych. Przez siedem lat jeździłyśmy na wieś, do tych najmniejszych miejscowości. To był element ogólnopolskiej akcji organizowanej z jedną z firm kosmetycznych. Chodziło o to, aby mówić o raku, o profilaktyce, aby było o tym głośno. Z nami jeździli lekarze, którzy dzielili się swoją wiedzą, uczyli kobiety, jak samodzielnie się badać, a także na miejscu przeprowadzali badania. To było bardzo potrzebne, bo kobiety, z którymi się spotykałyśmy, często słyszały o tych badaniach po raz pierwszy. Wiele z nich ostatni raz u ginekologa była 14, 15 lat wcześniej. Normą było, że na 30 zbadanych kobiet, 4 miały zalecenie do dalszej diagnostyki. Wydaje nam się, że dzięki temu wysiłkowi, udało się uratować przynajmniej kilka istnień.
Elblążanie amazonki chyba najbardziej kojarzą z Marszem Zdrowia, który cyklicznie organizujecie w październiku - miesiącu walki z rakiem piersi. Podobne marsze przed laty odbywały się w wielu miastach Polski, w tej chwili już tylko w nielicznych. Panie nie zrezygnowały z tej formuły, nadal widzicie sens w przypominaniu mieszkańcom o profilaktyce nowotworowej.
D.T.: Marsz Zdrowia Kocham Cię Życie to nasza sztandarowa impreza. Rzeczywiście podobne marsze nie są już tak popularne w Polsce. W Elblągu to wydarzenie cykliczne. Owszem zastanawiałyśmy się nawet, czy nie zmienić formuły, zorganizować festyn, bo przyznam, że samo zorganizowanie marszu, a głównie załatwienie pozwolenia na przejście ulicami miasta, pochłania ogromną ilość energii. Zawsze dochodziłyśmy do tego samego wniosku: to działanie nadal ma sens. Głównie ze względu na udział młodzież. To wydarzenie dzięki, któremu z wiedzą o profilaktyce udaje się nam docierać do młodego pokolenia. To ważne, bo dzięki temu będziemy mieli zdrowsze społeczeństwo.
Przez lata działalności Elbląskiego Stowarzyszenia Amazonek zmieniła się nie tylko świadomość Polaków na temat raka piersi, zmieniły się chyba również metody leczenia raka piersi.
D.T.: Patrząc na leczenie raka pod koniec XX wieku i teraz widzimy ogromną przepaść. Wtedy scenariusz postępowania w każdym przypadku był praktycznie taki sam. Amputowano całą pierś i węzły chłonne. Do tego dochodziła chemioterapia, którą znosiło się raz lepiej raz gorzej i radioterapia. To był standard. W tej chwili każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie, a każdy pacjent prowadzony za rękę przez cały proces leczenia. W dużej ilości przypadków przeprowadzana jest tylko częściowa amputacji, co uważam, jest zbawieniem dla psychiki kobiety. Ja w dalszym ciągu mam w łazience tylko małe lusterko, po ponad 20 latach nadal mam problemy z zaakceptowaniem swojego wyglądu, z tym zmaga się wiele amazonek. Oczywiście to jest cena życia. Jednak teraz bardzo często od po amputacji pod skórę jest wszczepiana protezka. Kobieta wychodzi ze szpitala obolała, ale z piersią.
Elbląskie Stowarzyszenie Amazonek ma obecnie inne zadania niż na początku działalności?
D.T.: Nie. Nasze zadania się nie zmieniły. Chcemy promować profilaktykę i wspierać kobiety. Owszem dużo się zmieniło, ale te działania nadal są potrzebne. Kobiety cały czas chorują i umierają na raka piersi. Często też po operacji zostają same ze swoją traumą, bo partnerzy nie mogą sobie poradzić, że ich kobieta nie ma piersi. Nasza rola, w tym aby być dla nich wsparciem, nadal jest duża. To się nie zmieniło.
Teraz jest wam łatwiej funkcjonować?
D.T.: Na pewno internet i media społecznościowe pomagają nam w tym, aby dotrzeć do kobiet. Oczywiście tak jak i wiele innych organizacji zmagamy się z problemami finansowymi. Przez lata działalności Elbląskie Amazonki zyskały wielu przyjaciół. Mamy szkoły, takie jak np. Zespół Szkół Gospodarczych, które współpracują z nami przy organizacji Marszu Zdrowia, często wspiera nas również Wojewódzki Szpital Zespolony, elbląski samorząd, a także firmy prywatne. Wspomagają nas również ludzie, którzy przekazują elbląskim amazonkom 1 proc. To dzięki nim wszystkim możemy działać. Same w stowarzyszeniu pracujemy wolontariacko.
26 maja w Ratuszu Staromiejskim Elbląskie Stowarzyszenie będzie świętowało 25-lecie działalności. Czego życzyć amazonkom z okazji jubileuszu?
D.T.: Spełnienia marzeń... Nam aktualnie marzą się warsztaty m.in. z psychologiem w Dębowej Górze. Napisałyśmy wniosek o dofinansowanie na to wydarzenia, może uda nam się zrealizować. Nie ukrywam, że chciałybyśmy trochę zająć się sobą. Co jakiś czas staramy się zorganizować dla amazonek jakąś wycieczkę, ognisko czy wymarsz z kijkami. To dla nas jest dodatkowa terapia, która ma pomóc podbudować własne ja. Chcemy pokazywać amazonkom, że świat nie kończy się na nowotworze. Choroba to jest dla nas nauczka od życia, wydarzenie, z którego powinnyśmy wyciągnąć wnioski, wprowadzić zmiany w naszym życiu i iść dalej.