Co skłoniło Pana, do kandydowania?
Tu każda odpowiedź wyda się banalna. Zależy mi na tym by Elbląg się rozwijał. To nie jest przecież takie proste w przypadku miasta o takim statusie i położeniu na mapie administracyjnej kraju. Nie jest to coś, co nam się należy od tak sobie i samo przyjdzie. Widzieć z bliska, że coś się czasami udaje i idzie do przodu - to coś ekscytującego, a uczestniczyć w tym - to prawdziwy zaszczyt. Decyzja o kandydowaniu w takim przypadku była zatem bardzo prosta.
Czym zajmuje się Pan na co dzień?
W dużym skrócie - pracuję jako Sekretarz Powiatu, więc obok pracy w Radzie Miejskiej, moje związki z tematyką samorządową to już blisko 12 lat. Jestem też czynnym Radcą Prawnym. Od niedawna jestem także Członkiem Zarządu NSZZ Solidarność Region Elbląski.
Od kiedy i w jaki sposób zajmuje się polityką?
Ja się polityką nie zajmuję. Polityka zajmuje się nami wszystkimi, choć ten fakt czasami wypieramy.
Głosowało na Pana 415 osób. Czy satysfakcjonuje Pana otrzymany wynik?
Oczywiście, że tak. Jeżeli Wyborca – mieszkaniec Elbląga, z jakiś względów zadał sobie trud, poszedł na wybory i oddał swój głos na mnie, to pytanie o moje zadowolenie jest zbyteczne. Ten wynik jest dużo lepszy niż dotychczasowe. Czy mógłby być jeszcze lepszy? Nasza lista była bardzo konkurencyjna wewnętrznie. Część kandydatów, których sam poprosiłem o kandydowanie, zdobywała głosy wśród tych samych środowisk, a nawet tych samych znajomych. W tych warunkach nie mam prawa narzekać. Za każdy głos bardzo serdecznie dziękuję moim Wyborcom – mieszkańcom mojego ukochanego Elbląga.
Co chciałby Pan zmienić w naszym mieście?
Trudne pytanie. Chciałbym zmienić to wszystko, na co najczęściej skarżą się mieszkańcy Elbląga. Do najważniejszych naszych wspólnych bolączek, jakie bez trudu definiujemy i zgłaszamy należą: stan i niedobór w mieszkaniowym zasobie Miasta, infrastruktura drogowa, czy takie problemy egzystencjalne jak praca czy niska płaca. To są niekończące się historie. Dla radnych i wielu innych osób chcących po prostu jakoś się przydać, zawsze będzie zajęcie. Zawsze będą nierozwiązane problemy i jeszcze większe tuż tuż. To nie może jednak nas Radnych zniechęcać.
Jakie dostrzega Pan problemy mieszkańców swojego okręgu?
To nie jest okręg jakoś szczególnie wyizolowany od reszty Miasta, a przez to, który miałby inne problemy. Ze spotkań z mieszkańcami, czy ze zgłaszanych przez nich uwag w trakcie dyżurów wynika to samo – tu droga, tam chodnik, gdzieniegdzie brak ławek i śmietników, infrastruktura parkowa i sportowa. Cała masa problemów zgłaszanych przez Elblążan. Bardzo ważnych, ale w swej definicji jednolitych dla wszystkich mieszkańców. W tym akurat okręgu warto między innymi nasilić starania by dokończyć cały kompleks rekreacyjno – sportowy Dolinka, czy kompleksowo zmienić oblicze lasu Bażantarnia.
Za jakie tematy zabierze się Pan w pierwszej kolejności?
Jestem w Komisji Finansów i Budżetu więc z pewnością skupiłbym się na analizie tej najważniejszej dziedziny funkcjonowania Miasta. Interesuje mnie i staram się to śledzić na bieżąco, nasz Szpital Miejski, jego kondycja i dalszy rozwój.
Jak oceniłby Pan pracę poprzedniej Rady? Jakie wnioski z niej Pan wyciągnie?
Praca w samej Radzie nie była problemem, a w każdym razie czymś, co na szczególną troskę by zasługiwało. Wszyscy byli raczej znudzeni i to niezależnie od przyczyn, relacjami na linii Rada Miejska – Prezydent Miasta. Wnioski się nasuwają raczej same. Jest w prawdzie obawa, że w tym przypadku znajomość historii nie koniecznie pozwoli uniknąć jej powtórki, ale to nikogo z nas w samorządzie Elbląga nie zwalnia z obowiązku podejmowania prób kompromisu i dogadywania się dla dobra Elbląga oraz jego mieszkańców. Nikt nie ma monopolu na samorządową mądrość i jeden jedyny pomysł na rozwój Miasta. Szacunek i otwartość na inne poglądy to mogą być tutaj słowa klucze do czegoś wartościowego na przyszłość.
Jak ocenia Pan wynik kandydatów Prawa i Sprawiedliwości?
Nie jestem przekonany czy te wyniki same w sobie są złe, czy stanowią problem. Pamiętajmy, że one są porównywalne do tych sprzed czterech lat. Wydaje się, że mamy do czynienia i to nie tylko w Elblągu, ze zjawiskiem dochodzenia do głosu komitetów czy kandydatów choćby z samej nazwy bezpartyjnych (z nazwy dlatego, że to nie do końca prawda i na listach takich komitetów są czasami nazwiska bardzo mocno zaangażowane politycznie czy upartyjnione). To nie problem tylko PiS. Oto włącza się lampka ostrzegawcza dla partii politycznych, które do takiego zjawiska przyzwyczajone były dotychczas tylko na poziomie gmin czy powiatów ziemskich. Nie podejmuję się komentować wyników wyborów na Prezydenta Elbląga – z szacunku do wielu osób w nie zaangażowanych.
Co ze zdobytymi głosami przez pozostałe Komitety. Jak skomentowałby Pan te wyniki?
Cóż – dziwi wynik Lewicy, beneficjentem tego zjawiska jest z pewnością KW Witolda Wróblewskiego. Warto zestawić sumę głosów tych dwóch komitetów sprzed czterech lat. To nasuwa pewne wnioski. Koalicja Obywatelska i PiS wręcz poprawiły swe wyniki patrząc na dane historyczne. Niby jest tak samo, a jednak zupełnie inaczej. Metoda dzielenia głosów w okręgach oraz wyższa frekwencja też robi swoje. To z pewnością musi prowadzić za pięć lat do innego podejścia i strategii wyborczej.
Czy sądzi Pan, że teraz Radzie będzie łatwiej współpracować?
To jest źle postawione pytanie. Jeśli przeanalizujemy poszczególne głosowania nad uchwalaniem budżetu Miasta w ostatnich latach, zmiany w poszczególnych budżetach dokonywane w ciągu roku budżetowego, czy jeszcze inne dość zasadnicze kwestie, to zadziwi nas wniosek końcowy – że to były wyjątkowo zgodne głosowania. To oznacza, że co do zasady Prezydent miał dużą swobodę działania i bieżącego wykonywania planu finansowego. Wśród Radnych nie było też zbyt dużo jakichś większych sporów. A zatem jaka jest definicja „współpracy”, o co w niej właściwie chodzi? Wydaje się że zaszwankowały głównie relacje interpersonalne na linii Radni – Prezydent Miasta. To zawsze można zmienić czy poprawić. Od nas wszystkich zależy jak to się ułoży. Czasami liczą się drobne gesty, a czasami bardziej merytoryczna rozmowa. Na to nie ma wzoru. Na dobru Elbląga zależy wszystkim i tak też powiedzą wszyscy – bez wyjątku. Współpraca nigdy jednak nie będzie oznaczała jednomyślności, nie we wszystkich obszarach. I to też nie problem bowiem różnymi drogami da się dojść do rozwiązań mądrych dla dobra Elblążan.
Z Pawłem Fedorczykiem rozmawiała
Zapomniał dodać iż z zawodu jest katechetą ......
Mądry człowiek i wartościowy radny 3mam kciuki za udaną kadencję.
Cytuję Radnego Pawła Fedorczyk, jak wypowiada się o byłej kadencji 2014-2018: "...że to były wyjątkowo zgodne głosowania. To oznacza, że co do zasady Prezydent miał dużą swobodę działania i bieżącego wykonywania planu finansowego. Wśród Radnych nie było też zbyt dużo jakichś większych sporów....." Gratuluję poczucia humoru. Pozdrawiam.
Czy naprawdę okres przedświąteczny musi byc znowu zepsuty ptzez politykę i politykow?czy mozna choć chwilę odpoczac od politykierstwa!ani to ciekawe ani godne dumy! Wiemy jak to bylo, wiemy kto się sprzedał, osmieszyl, utopil i wygrał , o sposobach nie wspominając! Elbląg nie ma powodów do dumy więc dajcie chwilę wytchnienia od siebie!
Szkoda ,że Paweł wpisuję się w pisowską obłudną politykę .Elbląg to takie małe bagienko .Wybory parlamentarne niebawem Wilk już się łasi do wyborców .Jego wynik wyborczy to katastrofa .
Jak katecheta może być radcą prawnym?Chyba że ma dwa fakultety.
Radny miasta sekretarzem powiatu, sekretarz gminy wiejskiej radną powiatu - wszytsko mi się miesza.
Nooo Sekretarz partii moze tez?? Fucha to fucha! A co jeden sekretarz to lepszy od drugiego i akurat tym stanowiskiem lepiej się nie chwalic , bo historia zna dosc różne i dziwne tego przyklady!
Co jest bliższe dla tego pana?, praca w powiecie braniewskim czy bycie z doskoku radnym w Elblągu?
Młody biedny człowieczek goniący jak pies za kiełbasą a ON za dorwaniem się do władzy -chcesz pomagać jako katecheta to idż do hospicjum tam potrzeba rąk do pracy, a nie pchasz się na afisz. Tak jak Opaczewski "inspektor budowlany" młody a już PRZEGRANY powiem tak gdyby nie radio tego z Torunia i beneficjęci 500+ nie było by was wcale w radzie miasta i czas sobie to uświadomić.