Rzadko można spotkać połączenie talentu i skromności. Mariusz Wlazły to nie tylko sportowiec, z wieloma sukcesami na koncie, to także osoba, która podchodzi do nich z dystansem i nie planuje spocząć na laurach.
Wczoraj wieczorem w hali Centrum Sportowo-Biznesowym odbył się trening Skry Bełchatów. Tuż po nim Mariusz Wlazły zgodził się udzielić wywiadu specjalnie dla info.elblag.pl.
Jest wieczór, a zawodnicy Skry Bełchatów na treningu. Czy to nie za późna pora?
Oczywiście o tej porze ciężej się trenuje niż rano, ale sądzę, że po podróży dobrze jest się rozruszać. Jednak sporo czasu spędziliśmy w autobusie i przy naszych obciążeniach dobrze jest przede wszystkim rozciągnąć organizm.
Podobno to nie siatkówka, a pływanie było pierwszą dyscypliną sportową, w której zaczął Pan odnosić sukcesy.
To prawda. Kiedy byłem małym chłopcem próbowaliśmy w sporcie różnych rzeczy. Próbowaliśmy wszystkiego, co było dostępne. W dzisiejszym świecie za bardzo tego nie ma. Dzieciaki będąc w szóstej klasie szkoły podstawowej nie bardzo chcą funkcjonować w sporcie. To jest dosyć przykre, bo sport jest piękną dziedziną życia. Widać to po starszych osobach, które biegają. Pokazują, że można czynnie uprawiać sport nie tylko zawodowo, ale przede wszystkim amatorsko i czerpać z tego korzyść. Będąc małym chłopcem zaczynałem od pływania i nawet z sukcesami, ale z biegiem czasu spodobała mi się inna dyscyplina.
Jak z pływania można przejść do siatkówki?
Jeszcze pomiędzy była piłka nożna. W piłce nożnej dostałem kolanem w głowę, więc to była dosyć bolesna kontuzja. Stwierdziłem, że sport kontaktowy nie jest dla mnie. Pływanie było fajne, ale zbyt często chorowałem. Siatkówka odnalazła się całkiem przypadkiem i tak pozostała.
Co skłoniło Pana, żeby już dalej nie szukać?
Myślę, że przede wszystkim zespół. Ludzie, z którymi zaczynałem była to fajna grupa. Oprócz tego, że robiliśmy postępy, nasze umiejętności rosły wraz z postępem treningów i wieku, to obok była fajna atmosfera i tworzyliśmy taką społeczność, która nie tylko była na boisku, ale i poza. Zresztą to byli moi koledzy z osiedla, więc to fajnie wyglądało. Ja byłem bardzo niskim zawodnikiem do drugiej klasy szkoły średniej i ciężko było mi się odnaleźć w siatkówce. Ale miałem dużo zapału i ambicji i kiedy później dostałem kilka dodatkowych centymetrów to było już prościej.
Podczas treningu można zauważyć, że Skra Bełchatów nie jest w podstawowym składzie. Czy będzie to miało wpływ na nadchodzący mecz, czy jednak elblążanie mogą liczyć na moc sportowych emocji?
Niezależnie od tego, w jakim składzie jesteśmy zawsze gramy o zwycięstwo i gramy w pełni zdeterminowani. Przyjechaliśmy tutaj po to, żeby się jak najlepiej zaprezentować. To, czy będziemy mieli na tyle silne argumenty, żeby wygrać to zobaczymy. Mamy braki w postaci reprezentantów różnych krajów, którzy są na zgrupowaniu Kadry Narodowej Polski - niedługo zaczną się Mistrzostwa Europy. Brakuje nam też Argentyńczyków, Francuza, który też będzie na Mistrzostwach Europy, więc na chwilę obecną rzeczywiście mamy skład trochę połatany. Michał Winiarski niestety jest kontuzjowany i nie przyjechał z nami do Elbląga czego bardzo żałujemy. Mamy nadzieję, że szybko do nas dołączy. Chcielibyśmy nasz właściwy sezon rozpocząć w pełnym składzie bez ubytków zdrowotnych.
Ale macie asa w rękawie w postaci Mariusza Wlazłego.
Ja jestem po dosyć długich wakacjach i po okresie przygotowawczym dopiero zaczynamy funkcjonować jako siatkarze. Zaczynamy wprowadzać więcej siatkówki Ciężko jest trenować w tak małej liczbie osób, ale staramy się jak najlepiej wykonywać te elementy, które nam trener zadaje i dążyć do perfekcji. To później pomaga nam na boisku.
Jaka jest szansa, że wróci Pan do Kadry?
Zakończyłem karierę reprezentacyjną.
I będzie się Pan przy tym upierać, bez względu na to, jak silne będą prośby?
Mamy naprawdę bardzo dobry zespół. Turniej w Japonii pokazał, że możemy bić się z każdym. Kwestia tylko wiary w ludzi, którzy tam są. Naprawdę moja osoba nie jest gwarantem sukcesu. Trzeba przede wszystkim wierzyć w zespół, który już jest.
Jakby Pan skomentował stwierdzenie, ze jest Pan bardzo mądrym zawodnikiem, który liczy się z tym, ze w Kadrze czekać może na niego więcej kontuzji niż sukcesów?
Zabrzmi to dziwnie, ale jestem już trochę w takim wieku, jak na sportowca starszym, i te zdrowie jest poniekąd kruche. Patrząc z perspektywy samego zawodnika mamy naprawdę bardzo zdolną młodzież. To zakończenie kariery prędzej czy później musiało przyjść. Przyszło w takim, a nie innym momencie i nie potrzebnie jest drążyć ten temat, bo sprawa jest zamknięta. Trzeba pracować z młodzieżą, bo w nich jest potencjał. Budując zespół z młodych ludzi mamy okazję cieszyć się z dobrej dyspozycji zespołu przez kilka lat. My nie kończąc kariery w tamtym roku, skończylibyśmy ją w tym, bądź w kolejnym. Niekoniecznie moglibyśmy dotrwać do tego momentu. To jest naturalna wymiana pokoleniowa. Mam nadzieję, że kibice to uszanują i będą z tymi ludźmi, którzy teraz są w Reprezentacji. Trzeba cieszyć się z tego, bo mamy naprawdę bardzo dobry zespół.
Jak ocenia Pan pomysł zorganizowania Turnieju Czterech Trenerów?
Dla nas takie turnieje są elementem przygotowań. Przede wszystkim sprawdzenia własnych umiejętności, sił i etapu, w którym jesteśmy, czyli poziomu sportowego przed ligą. My to tak odbieramy. Chętnie jeździmy na takie rzeczy, gdzie możemy się spotkać z silnymi drużynami. Turniej Czterech Trenerów jest bardzo fajnie obsadzony i cieszymy się, że mogliśmy tutaj zawitać. Dziękujemy za zaproszenie.
Kiedy słyszy Pan słowo Elbląg, co przychodzi Panu do głowy?
Jestem w Elblągu pierwszy raz. W tej części Polski rzadko bywam. Mieszkamy w bardzo ładnym miejscu, więc Elbląg bardzo zaczął mi się podobać.
Dziękuję za rozmowę.
Z Mariuszem Wlazłym rozmawiała
Ma rację jak mówi OK o Elblągu tylko wyzwolić się trzeba od olsztyna okupanta od 16 lat i pijawki.
Gdybyś był z PIS to dostalbyś głos , a tak dostaniesz w nos .