Trwają wakacje. To również czas, kiedy na dwa miesiące przestają funkcjonować dyżury radnych. Sprawdziliśmy czy elblążanie odczuwają ich brak. Zapytaliśmy każdego z radnych m. in. o to ilu mieszkańców naszego miasta skorzystało z możliwości osobistego porozmawiania z nimi, z jakimi problemami zgłaszali się przez półtora roku ich kadencji.
Ryszard Klim (członek Klubu Radnych SLD) w Radzie Miejskiej jest czwartą kadencję. Pełni funkcję przewodniczącego Komisji Gospodarczej, członkiem Komisji Bezpieczeństwa i Spraw Samorządowych.
Jak wielu elblążan przychodzi w czasie Pana dyżurów w UM?
Podstawą działania radnego jest statutowy czy nawet ustawowy kontakt radnego z mieszkańcami, którzy go wybrali, a nawet z tymi, którzy go nie wybrali. Jest to obowiązek radnego. Dyżury nie są dla mnie podstawowym źródłem tego, co robię. Nawet nie oczekuję, że mieszkańcy do mnie przyjdą. To raczej ja idę do mieszkańców i do tych problemów, które tam widzę. Jeżeli chodzi o system dyżurów, to mnie on osobiście nie satysfakcjonuje. Poprzednią kadencję nie byłem radnym, ale monitorowałem to, co się dzieje. Patrzyłem na styl pracy Rady, przysłuchiwałem się ówczesnej opozycji, która dzisiaj sprawuję władzę. Uważam, że niezależnie od okoliczności, zewnętrznych uwarunkowań, które działają na niekorzyść Rady, a jesteśmy obwarowani w tej chwili tyloma ograniczeniami, że trzeba dać z siebie naprawdę sporo, żeby przez ten mur się przebić.
Z jakimi problemami elblążanie zwracają się do Pana?
W tej chwili mam dwie sprawy dotyczące pokaźnej grupy osób, bo jest to np. budynek przy ul. Browarnej 44, gdzie w ramach przebudowy drogi 503 „podchodzi” ona bezpośrednio pod okna tego nowo wybudowanego budynku. Mieszkańcy przyszli do mnie podczas dyżuru i to uruchomiło lawinę działań. Odbywały się spotkania z mieszkańcami i z zarządcą. Wiele spraw jest cały czas regulowanych, czekają nas jednak kolejne spotkania i działania, bo np. trzeba zmieniać plan zagospodarowania. W moich poczynaniach nie muszę zawsze odwoływać się do autorytetu Prezydenta. Wystarczy często autorytet radnego, który może publicznie trochę zaleźć za skórę. Może życzliwość decydentów, może jakaś obawa krytycznego uzewnętrznienia, sprawia, że przeważnie sprawy załatwiamy pozytywnie.
Kolejna sprawa to przejmowanie przez wspólnoty terenów dookoła budynków przy ul. Wiślickiej 1. Wykupujący mieszkania kupowali je w budynku po obrysie, a w tej chwili jest problem wynikający z porządkowania spraw własności dookoła budynku. Mieszkańcy użytkują tam różnego rodzaju obiekty, np. altanki. ZBK wzywa do zapłaty, pojawia się więc pytanie, co dalej: kupić teren, wydzierżawić? To temat prowadzony dalej. Dotyczy też innych budynków.
Czy są jeszcze jakieś problemy, z którymi elblążanie przychodzą do Pana?
Głównie przychodzą ze sprawami dotyczącymi infrastruktury, np. chodnika, dziury, ale i całych budynków. Pojawiają się też problemy dotyczące uregulowania spraw czynszowych. To są sprawy najbardziej bolesne. Ostatnio zaistniała ciekawa sprawa. Przyszła pani z 10 tys. zł długu. Tam sprawy zaszły bardzo daleko, prawie doszło do eksmisji. Udało się jednak pomóc. Rozłożono zadłużenie na raty, a ta pani zebrała na to środki. Przyjęliśmy Wieloletni Program Mieszkaniowy i jest to jednak krok do przodu, mimo nadal wielu kontrowersji. Już dzisiaj widać znaczny ruch w komunalnej gospodarce mieszkaniowej.
Podobno mieszkańcy często przychodzą na dyżury ze sprawami, których radny nie jest w stanie rozwiązać.
Do mnie ludzie nie przychodzą z tymi olbrzymimi sprawami, takimi jak bezrobocie, ciepłownictwo, służba zdrowia. Tego typu sprawy to ja wywołuję, jestem prowokatorem. Ale podczas moich dyżurów przeważnie pojawiają się problemy będące do załatwienia.
Co sądzi Pan o godzinach dyżurów. Czy są dogodne dla mieszkańców?
Dyżury powinny być fragmentem kontaktów z mieszkańcami. Stwarzają bezpośrednią możliwość spotkania radnego z mieszkańcami. Podczas kampanii wyborczej kilkaset razy rozmawiałem indywidualnie i grupowo. Podtrzymuję nadal te kontakty. Jednak uważam, że w tak, jak w wielu innych miastach, i u nas stałe dyżury trzeba zachować. Być może, należałoby zmienić godziny, bo one są niezbyt odpowiadające.
Pana zdaniem radni powinni, oprócz dyżurów, organizować spotkania z mieszkańcami w obrębie swoich okręgów, np. w spółdzielni mieszkaniowej lub szkole?
Ja, mimo wielu obowiązków, mam możliwości, by przynajmniej raz w tygodniu, być w okręgu. Tę praktykę sprawdziłem w kadencji 2002 - 2006, kiedy to prowadziłem cotygodniowe dyżury na terenie Spółdzielni Mieszkaniowej Nad Jarem. Wynajmowałem pomieszczenie na terenie spółdzielni, ale nie za darmo. Po to mamy diety, aby spożytkować je na te cele. Drugi dyżur miałem też raz w tygodniu, ale na terenie świetlicy środowiskowej w Próchniku. W moim przypadku to się sprawdziło. Po czteroletniej przerwie próbowałem to wprowadzić. Była dyskusja. Rok temu przyjmowaliśmy nowy statut miasta, a więc szereg zapisów, regulamin Rady. Proponowałem wprowadzenia dyżurów na terenie okręgów. Niestety spotkało się to z murem, bo to jest z drugiej strony obciążenie dla radnych. Mało kto ma natomiast takie możliwości dyspozycyjne jak ja. Oprócz dyżurów, podstawą moich interpelacji czy działań są nie zawsze wywoływane, często okazjonalne, dyskusje w terenie. Jest ich naprawdę wiele.
Czy Pana zdaniem obowiązkiem każdego radnego jest udostępnienie swojego numeru telefonu oraz adresu e-mail?
Gdybym miał gołębia pocztowego, to również bym go udostępnił. Dostałem z Urzędu adres e-mail i jeżeli temat wymaga udzielenia odpowiedzi, to odpowiadam. Dostaję sporo korespondencji, przeważnie jednak na mój dotychczasowy adres, który przez lata upowszechniałem. Przynajmniej raz w tygodniu pojawia się temat do wyjaśniania, który wymaga dużo czasu. Numer telefonu też upubliczniłem. Parę lat temu, w poprzedniej kadencji, tematem Próchnika były powodzie na dolnej Strumykowej. 3 lata z rzędu dzwoniono do mnie w nocy, a ja wsiadałem w samochód i jechałem. Uważałem to za normalne w pracy radnego - to nie urzędnik na godziny i „wiedziały gały, co brały”. Oczywiście uruchamiano ważne służby - Straż Pożarną, Wydział Kryzysowy, ale radny też był. Sprawa była też na lata rozłożona, nawet na kadencję. Skończyła się sukcesem. Muszę powiedzieć, że kończyliśmy ulicę Zakątek w okresie, kiedy nie byłem już radnym. To była sprawa inwestycyjna, a więc zabrało więcej czasu. Ale to, że nie byłem już radnym, nie oznaczało, że odciąłem się od tych spraw. Już raz uruchomione, to trzeba było nad tym czuwać. Dziwne trochę, że pracownicy Miasta nadal współpracowali z byłym radnym. Może wiedzieli, że znowu zostanę wybrany.
Radni, którzy nie zdecydowali się podać swojego numeru telefonu mówią, że obawiają się obraźliwych telefonów w środku nocy. Czy kiedykolwiek miał Pan taki telefon?
To jest moja czwarta kadencja i ani razu z takim czymś się nie spotkałem. Spotkałem się z innymi postawami społeczeństwa. Mam tu na myśli anonimowe wpisy w Internecie, chociaż jestem chyba oszczędzany, mimo mnogości moich internetowych wypowiedzi.
Czy uważa Pan, że interpelacje wraz z odpowiedziami powinny być publikowane w Internecie, np. na stronie Urzędu Miejskiego?
Mamy w Elblągu za dużo problemów i kiedy podczas sesji dostaję dwie minuty na przedstawienie sytuacji, to się okazuje, że można powiedzieć coś na temat np. pętli w Krasnym Lesie, ale na problem bezrobocia, służby zdrowia, rynku pracy czasu nie starcza. Są to sprawy ogólnomiejskie, którym powinno się poświęcać merytoryczne sesje. Niestety, nie mieliśmy ich dotąd. Jak mieszkaniec ma widzieć to, co radny prezentuje? Rada Miasta nie ma swojego rzecznika, który przedstawi pracę i działania radnego. Radny musi sam być swoim rzecznikiem. Jestem więc jednoznacznie na tak - interpelacje i odpowiedzi powinny być prezentowane również na stronach Urzędu. To normalny obieg informacji, a zarazem ocena merytorycznej działalności radnych.
Dziękuję za rozmowę.
Każdy, kto chciałby skontaktować się z radnym Ryszardem Klimem może napisać do Niego e-mail’a na adres klimryszard@poczta.fm lub zadzwonić pod numer 602 625 401.
Żeby nie fakt, że to Elbląg, a nie Korea powiedziałbym Słońce Warmii i Mazur.
Państwo radni bezradni prawie 2wieście tysięcy na remonty kościołów przegłosowane jednogłośnie to w naszym mieście nie ma biedniejszych instytucji niż kościół którym potrzebna jest pomoc?
Rysiu nie bajdurz
panie, idź pan na emeryturę, niech młodsi dojdą do głosu!
Panu pułkownikowi już dziękujemy.
Naprawdę pod pułkownikiem - pod którym ?
do obserwatora! akurat o odejściu Pana pułkownika nie będą decydować ci którzy piszą te złosliwości , przynajmniej nie ta znikoma garstka , która nie wniosła i nie wniesie nic do zycia oprócz pustej gatki
Są różne szkoły w odniesieniu do komentarzy, szczególnie tych wynikających z tradycyjnej polskiej bezinteresownej zawiści,różnic politycznych, niemożności osobistego zaistnienia, może i mojego wychodzenia czasem przed szereg.Jedna szkoła mówi ,że ".......... , a karawana idzie dalej", ale ja jednak muszę parę słów.Różnię się pod względem z innymi samorządowcami.Bardzo cenię sobie nasze dyskusje, mimo,że jak widać są czasem ryzykowne.Są one dla mnie podstawą mojego aktywnego niepokoju i wielokrotnego dalszego wywoływania tematu.Dzisiejsze wypowiedzi natomiast ukazują,że jestem chyba niezłym radnym(jestem też samokrytyczny),skoro w większości nie ma w nich nic merytorycznego,tylko chęć dokopania.Ostatecznie wyborcy decydują: w 2006 podziękowali mi ,w 2010 powołali.Pozdrowienia.