Gdy Kamila gdzieś wychodziła, mówiłam, żeby na siebie uważała. Także, gdy szła na ten basen. Odpowiadała: Mamo, a co mi się może stać, siedmiu ratowników i ja ... - wspomina pani Halina, mama tragicznie zmarłej 17-latki. 23 lipca dziewczyna poszła na kąpielisko miejskie, ćwiczyć pod okiem ratownika. Nie wróciła już do domu. Od tamtej pory minęło 6 lat. Rodzice nadal szukają odpowiedzi na pytanie: Dlaczego ich córka odeszła?
Przed elbląskim sądem toczy się proces w sprawie śmierci 17-letniej ratowniczki. Rodzina zmarłej dziewczyny domaga się odszkodowania od Elbląskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
Przypomnijmy - 23 lipca 2010 roku, na terenie nieczynnego dzisiaj kąpieliska miejskiego, doszło do tragedii. W trakcie ćwiczeń z ratownikiem WOPR utonęła 17- letnia Kamila, która trenowała, aby zostać ratownikiem zawodowym. Z zeznań świadków wynikało, że dziewczyna w pewnym momencie poczuła się słabo i dopłynęła do brzegu. Tam najprawdopodobniej zasłabła. Jeden z ratowników obecnych na basenie zauważył pływające, bezwładne ciało młodej dziewczyny. Podjęto akcję reanimacyjną, a następnie karetką przewieziono dziewczynę do szpitala. Niestety 17-latka zmarła 27 lipca 2010 r.
Sprawą zajęła się prokuratura, która po przeprowadzonym śledztwie umorzyła ją, nie dopatrując się niczyjej winy. Ustalono, że bezpośrednią przyczyną zgonu było niedokrwienne uszkodzenie mózgu, będące następstwem zatrzymania akcji serca bezpośrednio po zachłyśnięciu się wodą i był to wypadek losowy. Z takim wyjaśnieniem nie zgadza się rodzina tragicznie zmarłej siedemnastolatki i założyła WOPR sprawę o odszkodowanie.
Liczę na to, że w trakcie procesu sprawa zostania wyjaśniona, że ratownicy będą pamiętali o tym wydarzeniu, pamiętali, że ich praca to nie jest zabawa, że są odpowiedzialni za czyjeś życie. Do tej pory nikt nie poniósł konsekwencji tej tragedii
– mówi pani Halina.
– Córka mówiła, że ćwiczenia z tym konkretnym ratownikiem są bardzo ciężkie, że on przekracza pewną granicę, nie wie, kiedy skończyć. Są świadkowie, którzy zeznawali, że Kamila, tego tragicznego dnia, odmówiła dalszych ćwiczeń. To w jej wypadku świadczyło o tym, że już naprawdę nie mogła. To nie była bidulka, która cały czas potrzebowała pomocy, tylko dziewczyna, która sobie radziła – dodaje mama tragicznie zmarłej ratowniczki.
Rodzina liczy, że sąd dostarczy im odpowiedzi na wątpliwości, które dręczą ją od lat. Dzisiaj odbyła się kolejna rozprawa. Termin następnej wyznaczono na koniec września.
– Minęło sześć lat. Niewiele osób pamięta tamto zdarzenie, do innych trudno dotrzeć. Dzisiaj, po raz kolejny nie stawili się świadkowie. Mam taką prośbę, jeśli w Elblągu są jakieś osoby, które jeszcze nie zeznawały w tej sprawie, a były świadkami, żeby dały znać – apeluje mama Kamili.
Na wyrok w sprawie o odszkodowanie obie strony jeszcze poczekają. Mama tragicznie zmarłej ratowniczki zapewnia jednak, że zależy jej na tym, aby sprawę wyjaśniono do końca.
Nie będę pani mówiła, że chciałabym, aby innych ustrzec. To jest jasne. Tak jak to, że się nie mogę pogodzić ze śmiercią córki i pie chcę, żeby zapomniano o Kamili. Pani chce usłyszeć o wypadku, a ja ciągle mam w oczach, jak Kamila wchodziła do domu i od razu czuło się powiew energii, świeżości, teraz jest cisza i pustka
– dodaje pani Halina.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy również WOPR.
– To również dla mnie trudna sprawa. Nie chcę jej w tej chwili komentować. Mogę jedynie powiedzieć, że nie mamy sobie nic do zarzucenia – mówi Bożena Ruszkowska, prezes Elbląskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
To po cholerę w ogóle ci ratownicy tam byli. Chyba tylko żeby się trochę poopalać i podrywać małolaty. I pomyśleć, że pewnie jeszcze za to brali pieniądze. Żenua
Szkoda ze prezes nie pamięta albo nie dopuszcza myśli ze starszym ratownikiem był ratownik nie posiadający uprawnień starszego ratownika ze podczas tzw, zaprawy w wodzie w chwili wypadku nie było żadnego instruktora pływania lub instrk. ratownictwa który bo nadzorował. Wszyscy weszli do wody bez konspektu do ćwiczeń w wodzie i nikt przez nikogo nie był ubezpieczany w wodzie. Że zatrudniona grupa ratowników była myślami na zawodach ironmena a tu przyszła dziewczyna odrobić godziny społeczne po kursie i myśleli wszyscy że jej poziom pływacki jest wysokim poziomie... No ale takich mamy prokuratorów
"StajacyTylemDoWody" Panie i panowie mamy medium czytajace w myslach! " Że zatrudniona grupa ratowników była myślami na zawodach ironmena...." BRAVA!
do : ~StajacyTylemDoWody: jeżeli wiesz, że tak było albo - jeszcze lepiej - widziałeś , to właśnie na Ciebie czeka m.in. mama Kamili. Chyba, że piszesz aby pisać i nic nie widziałeś bo zgodnie z Twoim nickiem - stałeś tyłem do wody...
To normalne że na treningach ratowniczych ludzie padają jak muchy, nic dziwnego że nie maja sobie nic do zarzucenia, godziny odbębnili kwit za kurs wystawili, cóż mogli jeszcze zrobić?
Większość ratowników na tamtym basenie to byli niekompetentni ludzie. Kiedyś widziałem jak ratownicy pozwalali kilku nastolatkom wskakiwać na rowerach do basenu i mieli z tego ubaw.
Jednego nie rozumiem jak można powiedzieć że nie ma sobie nic do zarzucenia skoro na kursie WOPR tonie dziewczyna. Czyli co jak ktoś się wam utopi na waszej plaży to też nie macie sobie nic do zarzucenia? Jesteście służbą ratunkową ochotniczą ale ratunkową jak społeczeństwo ma mieć do was zaufanie skoro wy macie głęboko w czerni to że na waszym basenie WASZYM obiekcie tonie Osoba którą mieliście nauczyć ratować innych, i jak to o was i waszym poziomie wyszkolenia świadczy. Kolejna ochotnicza służba która powinna być zastąpiona zawodową formacją.
A mi się wydaje że ciężko bedzie znaleść winnego,przecież ratownik to nie anioł stróż.Utonąć można przez sekundę nie uwagi.Może nie zauważył w danym momencie tego czego powinien,lub dziewczyna za szybko poszła pod wodę.Przecież jak by zaczęła tonąć to pewnie by ktoś ją zauważył i by zareagował.Może rzeczywiście zasłabła,lub straciła przytomność z przemęczenia.A ten wypadek w tym roku nad morzem??? w łebie,co tata z dziećmi wszedł do wody....sekunda i dziecko utoneło.A tata przecież anioł stróż dla każdego dziecka..I tragedia nastąpiła.Z wodą nie ma żartów.
nie mają sobie nic do zarzucenia - ZWOLNIĆ NATYCHMIAST I NIE DOPUSZCZAĆ TAKICH W POBLIŻE WODY - nosz kurde już za samo takie bezczelne stwierdzenie powinni siedzieć, bo jasno widać jak olewali bezpieczeństwo nad którym powinni czuwać
Myślę że "harry" ma rację, chociaż nie znam sprawy to myślę że trzeba najpierw rozpatrzyć problem obiektywnie a nóż okaże się że to był nieszczęśliwy wypadek. Nasz społeczeństwo nauczyło się najpierw szukać zemsty, za wszelką cenę znaleźć winnych za nieszczęśliwe wypadki. Oczywiście bardzo współczuję matce która musiała pożegnać córkę w tak młodym wieku. Proszę o dystans i pokorę bo oskarżać jest bardzo łatwo.