01 kwietnia, przypada w tym roku drugi dzień świąt Wielkiej Nocy, zwany także lanym poniedziałkiem lub śmigusem-dyngusem. Związany z nim zwyczaj polewania wodą miał dawniej zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności. Panna, która w tym dniu nie została choćby skropiona wodą, musiała obawiać się o swoje zamążpójście. Co zmieniło się od tamtej pory?
Zwyczaj polewania wywodzi się z dawnych praktyk pogańskich, nawiązujących do symbolicznego budzenia się przyrody do życia i odnawiającej się co rok zdolności ziemi do rodzenia. Gospodarze w poniedziałkowy poranek kropili swoje pola wodą święconą z nadzieją, że to zapewni urodzaj. Ten zwyczaj do dziś można spotkać we wsiach południowej Polski.
Jeszcze w XV wieku śmigus i dyngus były w tradycji słowiańskiej dwoma odrębnymi zwyczajami. Śmigus odnosił się do smagania witkami wierzby lub palmy po nogach. Dyngus, czy inaczej dyngusowanie oznaczało wymuszanie datków, najczęściej pisanek, pod groźbą oblania.
Wodą polewano przede wszystkim młode dziewczęta. Miało im to zapewnić szybkie zamążpójście, więc mało która unikała chłopców niosących wiadra z wodą w lany poniedziałek. Panna, która nie została choćby skropiona, często czuła się obrażona i zaniepokojona, gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony miejscowych kawalerów.
W ostatnich latach śmigus-dyngus nabrał zupełnie innego charakteru. Wśród młodzieży przemoczona odzież i mokre włosy są w tym dniu dowodem popularności. Zdarza się jednak, że młodzi ludzie pełnymi wiadrami oblewają nie tylko siebie nawzajem, ale także przechodniów. Do incydentów dochodzi również przy wylewaniu dużych ilości wody do stojących na przystankach autobusów i tramwajów, zrzucaniu worków napełnionych wodą z okien i balkonów.
Co roku powtarzane są apele, aby zachować pewne granice i nie mylić poszanowania tradycji z chuligańskimi wybrykami. Wielu nie odstrasza nawet kara mandatu, jaka może ich spotkać za oblanie wodą przypadkowej osoby.