Tramwajarze walczą o 500 zł podwyżki. W spółce szykuje się kolejny strajk?

Pracownicy Tramwajów Elbląskich po raz kolejny walczą o, jak mówią, godne płace i absolutne minimum. W sierpniu weszli w spór zbiorowy z dyrekcją spółki. Domagają się 500 złotych podwyżki.

Od 15 sierpnia w spółce Tramwaje Elbląskie trwa spór zbiorowy. Związkowcy domagają się podwyżek płac i wycofania się dyrekcji z niedogodnego dla nich systemu nadgodzin.

Zażądaliśmy 500 zł podwyżki do płacy zasadniczej. Uważamy, że to nie jest wygórowana kwota. To absolutne minimum, bez tego niedługo po prostu będzie tu pracować

- podkreśla Roman Kluczyk, motorniczy, przedstawiciel związków zawodowych spółki miejskiej Tramwaje Elbląskie.

Przypomnijmy. To już kolejny spór zbiorowy w spółce Tramwaje Elbląskie w ostatnich latach. W 2017 roku tramwajarze przeprowadzili strajk, który zakończył się częściowym porozumienie z dyrekcją. Zakładało ono, że pracownicy otrzymają podwyżkę w wysokości 50 groszy za godzinę pracy od 1 lipca 2017 roku, wraz z wyrównaniem do złotówki od 1 stycznia 2018 r. za okres od lipca do grudnia i kolejne 50 groszy od 1 stycznia 2018 r. To była jednak połowa stawki, której domagali się protestujący.

Po tamtym sporze nie otrzymaliśmy podwyżek, takich, jakich oczekiwaliśmy. Obecnie płaca minimalna idzie tak w górę, że większość naszej załogi dogania już najniższą krajową, a to nie jest praca, która zasługuje na takie wynagrodzenia. Teraz zażądaliśmy 500 zł podwyżki do płacy zasadniczej i wycofania się z porozumienia o nadgodzinach. Dyrekcja mami informacją, że średnia płaca w zakładzie wynosi 4 200 zł, ale nie mówi o tym, że ta średnia jest wyrobiona straszliwymi nadgodzinami. Związki zawodowe podpisały z dyrekcją porozumienie na temat nadgodzin z limitem 384 godzin rocznie. To porozumienie podpisane w sprawie nadgodzin miało być chwilowe, to było takie pogotowie, żeby poradzić sobie przy braku motorniczych. Ludzie zaczęli pracować w tych nadgodzinach, w tej chwili nie mają już sił. Posypały się zwolnienia chorobowe, nie było urlopów wydawanych ludziom, aby zapewnić przewóz osób, część osób zrezygnowało z pracy. Doszliśmy do wniosku, że bez radykalnego podniesienia płacy, dłużej nie damy rady. Tym bardziej że chętnych do pracy tutaj nie ma. Nic dziwnego przyszłość w tramwajach nie wygląda różowo

- dodaje Roman Kluczyk.

Trwający obecnie, od ponad miesiąca, spór zbiorowy nie przyniósł na razie rozwiązania sytuacji. Dyrekcja spółki do tej pory nie znalazła czasu na rozmowy ze związkowcami. Pierwsze takie spotkanie ma się odbyć najprawdopodobniej 25 września. - Czy jesteśmy gotowi na kolejny protest? Z podejmowaniem kolejnych kroków czekamy do rozmów z dyrekcją - wyjaśnia związkowiec.

Sprawę sporu zbiorowego w spółce Tramwaje Elbląskie podniósł dziś (19 września), podczas sesji Rady Miejskiej w Elblągu, radny Rafał Traks (PiS). Wniósł o umieszczenie w porządku obrad punktu dotyczącego sytuacji w przedsiębiorstwie.

15 sierpnia pracownicy spółki weszli w spór zbiorowy z dyrekcją. Dziś mamy połowę września i nikt z dyrekcji spółki nie raczył się spotkać z tymi pracownikami. Spółka ma straszne problemy kadrowe, pracownicy pracują tam po 240 godzin w miesiącu, to nie jest normalne. Tam trzeba zacząć szybko rozmawiać, reagować, ponieważ ci pracownicy są wyeksploatowani. Tego nie można tak zostawić. Apeluję do pana prezydenta, aby objął pan bezpośrednio nadzór nad tym, co się dzieje w spółce TE

- podkreślał radny.

Rafał Traks zaproponował, aby radni nie tylko pochylili się nad kwestią wynagrodzeń pracowniczych, ale także inwestycji koniecznych do poprawy funkcjonowania taboru.

- Spółka Tramwaje Elbląskie to spółka wymagająca sporych inwestycji. Na 28 wagonów, którymi dysponuje, sprawne są 22. Wagony 805 Na z lat 80. nie przeszły kapitalnego remontu, a tylko i wyłącznie doraźne naprawy. Wagon 059, który miał być przygotowany do remontu, zardzewiał na placu zajezdni. Najmłodsze wagony mają 13 lat. To popularne "ogórki" marki PESA. Z 6 takich tramwajów jeździ 5, z ostatniego delikatnie zaczęto wyciągać części zapasowe do pozostałych. W międzyczasie postawiono na zakup niemieckich wagonów N8C, które pojechały na modernizację i odświeżenie. Z trzech wagonów, jeden o numerze 803 co najmniej od roku nie jeździ. Co prawda miasto w najbliższym czasie planuje kupić 5 nowych wagonów, 4 są już w produkcji, na jeden niedługo zostanie ogłoszony przetarg, ale potrzeby są znacznie większe. Niestety od 25 lat możemy zaobserwować brak planów rozwoju, pozytywnego nastawienia władz Elbląga do tramwajów. Oczywiście w Tramwaje Elbląskie zainwestowano 100 mln zł, ale przy tak niszczejącym i mocno wyeksploatowanym taborze i infrastrukturze to kropla w morzu potrzeb. Co prawda najnowszą inwestycją jest budowa nowej hali w zajezdni, wraz z wymianą torowiska i nową trakcją, która ma być gotowa w styczniu 2020 roku i kosztować 11,5 mln zł, ale co z rozwojem infrastruktury. Gruntownej modernizacji wymagają odcinki torowisk przy ulicach: Królewieckiej, Grunwaldzkiej, 1 Maja i 3 Maja, Obrońców Pokoju i Marymonckiej. Powszechnie w Europie władze jasno zaznaczają, że tramwaj ma być głównym środkiem transportu w mieście i prezentują plany rozwoju. Miastom wojewódzkim łatwiej znaleźć środki na realizację tych planów, jednak miastem wojewódzkim nie jest już Częstochowa, która kilka lat temu kupiła 7 i teraz dokupiła dziesięć kolejnych wagonów, planuje też rozbudować sieć tramwajową. Tam wystarczyło odpowiednie zaangażowanie. Dlaczego brak tej woli w Elblągu? - pytał radny Traks.

Do słów radnego na temat inwestowania w Tramwaje Elbląskie odniósł się prezydent Elbląga.

Ten wniosek jest bardzo subiektywny, nie oddaje istoty sprawy. Po pierwsze nie mówi się o tym, że w przeciągu ostatnich lat wybudowano torowisko na ul. 12 Lutego, kilka kilometrów trakcji, teraz modernizujemy bazę tramwajów, mamy umowę na cztery tramwaje i jeden jest na etapie zamówienia. Realizujemy zadania zgodnie z możliwościami. Przypomnę, że ostatnie tramwaje były kupowane za prezydentury Henryka Słoniny. Dziś, jeśli chodzi o Tramwaje Elbląskie, jest to jedna z bardziej dofinansowanych przez miasto spółek. Radny Traks może uważać, że trzeba więcej, podyskutujmy przy kolejnym budżecie skąd wziąć na to pieniądze. Nikt tutaj zaczarowanego ołówka nie ma, żebyśmy sobie cały tabor odnowili w ciągu jednej kadencji. To jest koncert życzeń. Myślę, że w taki sposób nie powinno się stawiać sprawy. To zapominanie o innych spółkach, o wodociągach, gdzie trzeba zmodernizować oczyszczalnię, o ZUO, gdzie trzeba cały czas inwestować

- podkreśla Witold Wróblewski, prezydent Elbląga.

Wniosek radnego ostatecznie został odrzucony i radni nie pochylili się podczas sesji nad sytuacją w Tramwajach Elbląskich.

Do tematu jeszcze wrócimy.