18 czerwca 1992 roku ruszyła telefonia Centertel. Pierwsze komórki (cegły) pracowały wtedy w systemie analogowym, a pierwsi Polacy mogli swobodnie porozmawiać przez telefon bez kabla. Jak wynika z badań jednego z operatorów, komórka jest trzecim – obok portfela i kluczy do domu – przedmiotem, który zawsze mamy ze sobą. O tym, jak telefon komórkowy zmienił nam życie, możemy się przekonać w każdej chwili. Wystarczy w ramach eksperymentu przez kilka dni przestać go używać. Jak na przestrzeni tych 20 lat zmieniła się nasza mentalność i podejście do posiadania telefonu komórkowego? O tym rozmawialiśmy wczoraj z kilkoma elblążanami.
Jeszcze całkiem niedawno Polak był zachwycony, kiedy mógł odebrać połączenie na ulicy, bo każdy widział, jak mu się dobrze wiedzie. Właściciele cegłowatych radiotelefonów analogowej sieci Centertel, która równo 20 lat temu rozpoczęła erę telefonii komórkowej w Polsce, swoje aparaty nosili nawet w tych miejscach, gdzie nie mieli zasięgu. Chodziło o efekt biznesowo-społeczny. Wiadomo, że jak się ma telefon, to jest się swego rodzaju „kimś’ - Kilkanaście lat temu, gdy telefony komórkowe wchodziły na rynek, a pozwolić sobie na niego mogli tylko „nowobogaccy” utarło się też takie powiedzenie w stosunku do nich. – opowiada pan Zdzisław Madej. – „Fura, skóra i komóra”. – śmieje się mężczyzna. - Teraz, kiedy komórkę statystycznie rzecz biorąc ma chyba każdy, telefon jest dobrem właściwie niezauważalnym – mówi.
Trochę historii…
Polacy szybko przekonali się do telefonów komórkowych. Bo też byli na nie skazani. – Czekałam na połączenie do centrali telefonów stacjonarnych 25 lat. Biznes komórkowy musiał więc wypalić – mówi elblążanka Bożena Kulisiewicz. – Początkowo odstraszała jeszcze cena aparatu i same połączenia, bo pamiętam że te pierwsze były współdzielone, czyli część kosztów ponosił również odbierający połączenie. – mówi kobieta. – A potem? Potem była już tylko cenowa i modelowa wolna amerykanka komórek. – dodaje pani Bożena.
Bo potem nastało promocyjne szaleństwo. Telefony zaczęły być subsydiowane. Klient płacił za aparat ułamek jego ceny. Resztę spłacał później w rachunku, nawet o tym nie wiedząc. Kiedy już miał aparat, siłą rzeczy zaczynał go używać, mimo że koszty połączeń były relatywnie wysokie.
Szybko też okazało się, że Polak jest niestały w uczuciach. Chętnie zmienia operatorów. No, i bardzo lubi nowości. Nowe modele zaczęły wchodzić na polski rynek z niewielkim opóźnieniem w stosunku do premier światowych. Polacy byli jedną z najszybciej zrastających się z komórką nacji w Europie. Ulegaliśmy wszystkim trendom, które przetaczały się przez kraje zachodnie. Przestaliśmy kupować zegarki. – Doszło do takich sytuacji, że na przystanku na pytanie, która godzina, można było usłyszeć: nie wiem, zapomniałem komórki. – wspomina pan Zbigniew Hejnowicz.
Nastąpiło więc istne, „komórkowe” szaleństwo. Na potęgę zmienialiśmy obudowy. Ściągaliśmy dzwonki – najpierw tzw. polifoniczne. Potem zaczęliśmy słuchać muzyki w telefonie, oglądać filmy wideo, robić nimi zdjęcia… Przestaliśmy kupować tanie fotograficzne aparaty cyfrowe. A teraz ostatnie minuty życia odliczają producenci nawigacji samochodowych – to też jest już w telefonie. - Po 20 latach z komórką przy uchu Polacy zmienili się nie mniej niż telefony. – mówi 40-letni pan Andrzej. - Zmieniły one całą rzeczywistość: nasze zachowania, obyczaje, a nawet poczucie czasu i miejsca. – dodaje mężczyzna.
Bo komórka – zwiększając poczucie bezpieczeństwa – wzmocniła również niezależność kobiet, uwolniła biznes zza biurek i zmieniła styl życia osobistego. Ingerencja tego urządzenia w życie ludzkie jest tak duża, że – zdaniem niektórych badaczy – telefon stał się przedłużeniem naszego ciała. Potwierdza to bardzo popularny syndrom fantomowych wibracji: uczucie, że nasz telefon drga, choć akurat w danym momencie wcale tak nie jest, nikt do nas nie dzwoni. Ale są rzeczy istotniejsze. Inaczej magazynujemy i szeregujemy informacje. Te, które kiedyś zapamiętywaliśmy, dziś wyrzucamy z pamięci. Zawsze możemy zadzwonić i spytać, gdzie dokładnie się umówiliśmy. - Ale po okresie zachłyśnięcia się telefonem komórkowym jego przeciętny polski użytkownik znormalniał. – mówi 33- letnia Gracjana Łakomska. - Nie odbiera już połączeń na pogrzebach, w kinie czy podczas romantycznej kolacji. – mówi kobieta.
I ciemne strony komórki…
Na komórkę można popatrzeć również z drugiej, ciemniejszej strony. Swego czasu mówiło się o telefonach komórkowych, jak o psychicznych smyczach, na które może kogoś wziąć mąż, żona, czy szef, który obdarowując swego pracownika telefonem służbowym, praktycznie ma możliwość kontrolowania go non stop. – Nie wyobrażam sobie, że ktoś każe nam nosić urządzenie, dzięki któremu będzie zawsze wiedział, gdzie jesteśmy. O każdej porze dnia i nocy będzie mógł nam przeszkadzać. – mówi 54-letnia Janina Miller. – Ja nie mam komórki i bardzo to sobie chwalę.
To spośród podobnie myślących – i mogących sobie na to pozwolić – rekrutuje się największa liczba osób budzących powszechne zdumienie, czyli świadomych nieposiadaczy telefonu komórkowego. Są jeszcze ci, którzy telefonu nie mają, bo nie potrafią go obsłużyć: są na to za starzy albo za młodzi. Jak wynika z ostatnich badań, dobry moment na ofiarowanie dziecku komórki to jego piąte urodziny. Jeszcze kilka lat temu maluchy musiały poczekać na komórkę do Pierwszej Komunii.
Era smartfona
Tymczasem telefon ze zwykłej słuchawki stał się smartfonem, kieszonkowym komputerem z dotykowym ekranem, potężniejszym niż niejeden biurkowy laptop. W 2009 roku w Polsce sprzedał się jego milionowy model. Pomimo jego bardzo wysokich cen, Polacy pokochali telefony bez klawiatury.
W nowoczesnej komórce – smartfonie – mieści się cały świat współczesnego człowieka. –W swoim smartfonie mam oprócz kontaktów, także zdjęcia z najważniejszych momentów, pamiątkowe listy, w formie esemesów i e-maili, daty urodzin przyjaciół, aplikacje, które zapisują, ile np. przebiegłem kilometrów, albo z kim się spotkałem w ciągu ostatnich kilku miesięcy. – wymienia jednym tchem 21-letni Ariel Lesiewicz.
Coż... Stare przysłowie mówi, że czasy się zmieniają, a my wraz z nimi. Smartfon to już chyba coś zupełnie innego niż telefon – to swoisty integrator człowieka ze światem. Na jubileusz 20-lecia burzliwa historia klasycznej „komóry”, czyli cegłówki z klawiaturą, anteną i szarym ekranem, właśnie dobiega końca. Ale całkiem nowa era smartfona – dopiero się zaczyna.