Raz do roku Miejska Wycieczka Rowerowych jest imprezą dla zawansowanych rowerzystek i rowerzystów, którzy nie boją się podjąć wyzwania przejechania dystansu oscylującego w granicach 100 km. Dystansu długiego, ale pokonanego spokojnym, turystycznym tempem. Zobacz zdjęcia.
Tak też było podczas tegorocznej, czerwcowej odsłony, która prowadziła ku przekopowi Wisły między Świbnem a Mikoszewem. Żeby wziąć udział w tym wydarzeniu trzeba było wysłać zgłoszenie. Miejsca na wycieczkę rozeszły się jak ciepłe bułeczki i o poranku 60 osób ruszyło na Żuławy Wiślane.
Puste drogi w towarzystwie bezchmurnego nieba towarzyszyły nam do samej Wisły, gdzie dotarliśmy przez Jazową, Kmiecin, Nowy Dwór Gdański i Stare Babki. Ruch – i to ruch rowerowy – zaczął się na odcinku Wiślanej Trasy Rowerowej od Kiezmarka do Świbna. Jest to część międzynarodowego szlaku Eurovelo 9 z Gdańska do chorwackiej Puli, który łączy dwa morza: Bałtyckie i Adriatyckie. Turystów międzynarodowych na razie nie było, ale liczba użytkowników różnych rowerów, rolek, wrotek i wszystkiego, co miało koła była ogromna. Z naszym peletonem nie było łatwo jechać po komfortowej, asfaltowej, ale jednak dość wąskiej drodze rowerowej.
Grupa zatrzymała się w trawie na wiślanym wale, aby na około 100 metrowym, pomalowanym na niebiesko asfalcie, wysłuchać opowieści Leszka Marcinkowskiego, prezesa elbląskiego oddziału PTTK. Przewodnik opowiedział o dawnym przebiegu Wisły, jeszcze sprzed ery przekopu tej rzeki, zapoznał nas także podczas postoju przy śluzie Przegalina z ciekawostkami dotyczącymi tej konstrukcji hydrotechnicznej.
A potem zostało dojechać do wiślanego promu łączącego Świbno z Mikoszewem i zająć miejsca na pokładzie. Ta coraz rzadkiej spotykana forma transportu w kilka minut przewiozła nas na drugi brzeg królowej polskich rzek. W trakcie rejsu mieliśmy okazję przyjrzeć się ostatnim kilometrom Wisły i jej ujściu do Morza Bałtyckiego.
A na drugim brzegu czekała na nas przerwa obiadowa sponsorowana przez Jerzego Wcisłę, senatora Rzeczpospolitej Polskiej. W pięknie odrestaurowanym domu podcieniowym Państwa Pielaszkiewicz usytuowanym przy samym wale Wisły zostaliśmy podjęci cudownie orzeźwiającym chłodnikiem litewskim, smacznym makaronem z dodatkami i własnoręcznie robionymi kompotami. Był także czas na zapoznanie się z historią domu podcieniowego typu Langhof z około 1800 r. Dowiedzieliśmy się także, że właściciele planują odtworzenie … wiatraka, który kiedyś stanowił cześć gospodarstwa. Już trzymamy kciuki za te plany.
Nasz odpoczynek w tym klimatycznym miejscu trwał dobrze ponad godzinę i nie było łatwo było zają z powrotem miejsca na rowerowych siodełkach. Zachętą były czekolady, które przygotowała Gmina Elbląg dla uczestników tej długiej jazdy, słusznie wychodząc z założenia, że wafelki to może być tym razem za mało kalorii na płaskiej, ale jednak wymagającej trasie.
Droga powrotna wiodła najnowszą w tym rejonie drogą rowerową. Prowadzi ona po koronie szerokiego wału Wisły z Mikoszewa do Drewnicy i umożliwia doskonałą obserwację rzeki na dystansie 5 km. W Drewnicy obejrzeliśmy najstarszy i w sumie jedyny tak zachowany na Żuławach Wiślanych wiatrak typu koźlak, przy którym Leszek Marcinkowski opowiedział nam jego historię.
Dalsza trasa prowadziła przez Żuławki, Tujsk i Marzęcino dobrze znaną drogą ku Elblągowi. W międzyczasie pogoda zmieniła się zasadniczo, niebo się zachmurzyło i w oddali było widać opady deszczu. Sprzyjający wiatr od morza i nieco niższa temperatura powodowały, że kilometrów do Elbląga szybko ubywało i o godzinie 17:30 ujrzeliśmy tablicę miasta na ulicy Żuławskiej.
Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji