- Byłam dzisiaj w sklepie. Przed nami młode małżeństwo bez masek. Zrobili zakupy i wyszli. Zapytałam ekspedientkę, dlaczego nie zwróciła im uwagi. Powiedziała, że na drzwiach wisi kartka. Zastanawiam się, czy sprzedawca nie powinien zwrócić im uwagi albo po prostu ich nie obsłużyć? Przecież pandemia nadal trwa - napisała do nas p. Iwona. Czy za wejście do sklepu bez maseczki coś nam grozi?
Do naszej redakcji zwróciła się elblążanka, która robiąc zakupy spotyka w sklepach osoby, które nie zasłaniają ust i nosa nie zachowując przy tym dystansu 1,5 m. - Ostatnio rozmawiałam ze znajomymi z Wrocławia. Tam do sklepu bez maski klient nie wejdzie. W Elblągu mam znajomą sprzedawczynię, która powiedziała, że własciciel sklepu, w którym pracuje nakazał jej wszystkich obsługiwać. Klientów bez masek też. Co dadzą prośby Pana Prezydenta na facebooku? Nic. Tu muszą być systematyczne kontrole - stwierdziła nasza czytelniczka.
W Polsce do odwołania obowiązuje nakaz zasłaniania ust i nosa w miejscach publicznych, gdy nie można zachować 1,5-metrowej odległości od innych. Usta i nos należy zasłonić także w przestrzeni zamkniętej – np. w sklepach, w komunikacji zbiorowej.
Maseczkę trzeba wciąż obowiązkowo nosić m.in.: w autobusie, tramwaju i pociągu, w samochodzie osobowym, jeśli jedziesz z kimś, z kim nie mieszkasz na co dzień, w sklepie, galerii handlowej, banku, na targu i na poczcie, w kinie i teatrze, u lekarza, w przychodni, w: szpitalu, salonie masażu i tatuażu, w kościele i szkole, na uczelni, w urzędzie (jeśli idziesz załatwić tam jakąś sprawę) i innych budynkach użyteczności publicznej.
Oburzamy się widząc człowieka bez maski bądź z maską opuszczoną na szyję, ale przechodzimy już niemal obojętnie obok kogoś, kto zasłania tylko usta, a nos już nie. To jest nieporozumienie. Kogo chcemy oszukać nosząc maskę tylko na ustach? Większość z nas nie oddycha przez usta tylko przez nos. W związku z tym powietrze, które wydobywa się z naszych płuc i wychodzi na zewnątrz robi to właśnie przez nos i to tam chętnie lokalizują się koronawirusy. Noszenie maski na ustach wychodzi albo z niewiedzy albo z chęci tworzenia pozorów
- mówił Marek Jarosz, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Elblągu.
Czy ekspedientka ma obowiązek wyprosić klienta, który nie zasłania nosa i ust? - To już są wewnętrzne ustalenia. Gdyby to było powszechne to odniosłoby to skutek. Ale jeśli w jednym sklepie będzie się to egzekwować, a w drugim nie, to efekt może być taki, że klienci będą chodzić tylko tam, gdzie nie jest wymagane noszenie maseczki. Ludzie, którzy prowadzą małe biznesy i każdy klient jest u nich na wagę złota pewnie nie będą wypraszać klientów. Ja ich nie chcę tłumaczyć, ale wszyscy muszą się czuć odpowiedzialni nie tylko za klientów, ale też za personel - zaznaczył Marek Jarosz. - Należy pamiętać, że nosząc maski chronimy nie tylko innych klientów, ale także i pracowników sklepu.
Każdy właściciel sklepu ma prawo, ale nie obowiązek, odmówić obsłużenia osoby, która nie ma maski i wyprosić ją ze sklepu
- dodał Marek Jarosz.
Czy można otrzymać mandat za nie noszenie maseczki w sklepie? - W jednym z elbląskich marketów policjanci robili kontrolę. Zadzwonił do mnie elblążanin, który usłyszał podobno w sklepie od policjanta, że oni za brak maseczki mandatów nie wystawiają. Nie bardzo chciało mi się w to wierzyć, więc zadzwoniłem do Komendanta Policji w Elblągu. On potwierdził, że policjanci mogą nakładać mandaty, więc jest możliwość karna nałożenia mandatu na osobę, która uchyla się od obowiązku zasłaniania ust i nosa - podkreślił Marek Jarosz.
Podobna sytuacja ma miejsce w środkach komunikacji zbiorowej. Ostatnio jadąc PKS Elbląg z Krynicy Morskiej wiele osób wsiada do autobusu bez maski. Ba są osoby które wręcz manifestuja swoj brak podporządkowania się wymogom sanitarnym. Kierowcy także nie zwracają na to uwagi.
Podobna sytuacja ma miejsce w środkach komunikacji zbiorowej. Ostatnio jadąc PKS Elbląg z Krynicy Morskiej wiele osób wsiada do autobusu bez maski. Ba są osoby które wręcz manifestuja swoj brak podporządkowania się wymogom sanitarnym. Kierowcy także nie zwracają na to uwagi.
A na naszym targowisku miejskim to dopiero panuje "dziki zachód ". Tam nie ma warunków do zachowania dystansu społecznego, więc jest konieczność zasłanianie ust i nosa, zresztą wynika to z przepisów sanitarnych. Tłumaczenia, że jest się bez maski, bo mamy problem z oddychaniem to durny wymysł na poziomie ucznia z podstawówki. Poza tym co to za idiotyczny pomysł, aby zakrywać tylko usta, to największa głupota. Polaka dopiero obudzi walnięcie "pałą w łeb", czyli jak masowo będziemy umierać na Covid, a na cmentarze będą zmierzać konwoje karawanów pogrzebowych. Natomiast obecnie policja boi się własnego cienia i nie będzie karać za brak masek. Obawia się ona, że za takie karanie spotka ją totalne potępienie społeczne i nikt nie stanie w ich obronie. Teraz bowiem głos wiążący ma bandzior i krzykacz na poziomie inteligencji jamochłonu.
Czytałem, że maseczka zatrzymuje wirusa jak płot muchy. Ale trujcie się dalej.
Ani zarządzający obiektami handlowymi, ani funkcjonariusze policji nie mają uprawnień i wiedzy niezbędnej do dokonywania oceny stanu zdrowia obywateli. W praktyce więc obowiązek noszenia maseczek staje się fikcją.
Witam-wymaganie od sprzedawczyń i od kierowców aby kontrolowali klientów jest delikatnie mówiąc śmieszne-jeżeli nie ma się na tyle odwagi cywilnej aby to samemu zrobić to więc dlaczego narzuca się to komuś innemu-typowe cwaniactwo .Też jestem za noszeniem masek bezwzględnie ale nie wycierajmy sobie tyłka czyimiś rękoma.Nie podoba mi się to więc reaguję a nie wypisuję swoje mądrości-miłego dnia dla kierowców i sprzedawczyń.
brak PODSTAWY PRAWNEJ.NIE PRZYJMOWAĆ mandatu!!!!
A ja przyjmuję mandaty. A co. Stać mnie.
Kwadratura koła. Brak maseczki - klient dostaje karę via Sanepid. Odmówienie obsługi - sprzedawca dostaje karę via IH(?) (tak Panie JAROSZ, sklep ma obowiązek zawarcia umowy cywilno-prawnej w postaci sprzedaży rzeczy, jeśli kupujący wykaże taką chęć). Nie neguję obowiązku noszenia maseczek, sama prowadzę działalność handlową, a z racji zawodu wyuczonego i wieloletniej pracy w określonych instytucjach przepisy prawa nie są mi obce.
Po pierwsze są wyłączenia stosowania maseczek. Robię zakupy w tym samym sklepie, nie mogę nosić maseczki ze względów zdrowotnych a ta sama ekspedientka codziennie mnie pyta dlaczego nie mam maseczki. Po kilku dniach człowiekowi już się nie chce tłumaczyć. Najlepsze jest jednak to , że ostatnio zostałam zapytana na jaka chorobę choruję i żebym dokładnie powiedziała co mi dolega. Ręce opadają. Abstrahując od tego ze te maseczki można sobie w buty włożyć i bardziej szkodzą niż pomagają. To na każdym kroku łamane są nasze prawa. co będzie następne? Jesteśmy jak żaby wolno gotowane. Niebawem będzie za późno.