Z Robertem Leszczyńskim o ludziach obciachowych, o tym czy Idol był programem obciachowym oraz o karaoke w Elblągu, rozmawialiśmy podczas ubiegłotygodniowej konferencji ”Moda na obciach – co Polacy robią z kulturą popularną?” w Bibliotece Elbląskiej.
Jak Pan definiuje słowo obciach?
Jest to definicja trochę dziwna, bo to jest definicja organiczna. Nie jest to definicja ani lingwistyczna, ani filozoficzna, ani funkcjonalna, ani strukturalna tylko po prostu jak widzę coś obciachowego to mi przechodzi dreszcz po plecach. Wtedy wiem, że to jest absolutny obciach. Jest to oczywiście żart… Ja bym powiedział tak, na pewno jest bardzo poważne zaniżenie poziomu intelektualnego. To mnie boli najbardziej. Uważam tak jak Sokrates, że mądrość jest równa dobru, który także uważał, że ludzie głupi są po prostu źli. Jeżeli widzę jakąś straszną głupotę, to widzę, że mam do czynienia ze złem. Obciach to jest urażenie bardzo głębokich, że tak powiem, emocjonalnych, estetycznych moich kanonów.
Jakie osoby w polskiej popkulturze celebrują obciach, według Pana?
To są dwa rodzaje obciachu. Jeden jest zupełnie nieistotny, który z definicji nie jest w zasadzie obciachem, to jest obciach kontrolowany. Obciachowo zachowuje się Szymon Majewski, będąc człowiekiem bardzo inteligentnym, który wykorzystuje obciach do swoich własnych celów. Robi rzeczy niesłychane, niespotykane. Nagina pewne kanony prowadzenia programu telewizyjnego, dziwacznie się ubiera itd., ale robi to celowo. I ludzie doskonale zdają sobie z tego sprawę. Natomiast, drugi ważniejszy rodzaj obciachu to jest taki obciach, z którego artyści nie zdają sobie sprawy z tego, że to obciach. Odbiorca też nie zdaję sobie z tego sprawy. Kiedyś to zdefiniował bardzo fajnie Lech Możdżer, który w jakimś kontekście powiedział, że lubi oglądać program pt. „Disco Relax”, żeby czuć dreszcz żenady. Lubimy oglądać jak ludzie się kompletnie kompromitują, ale on nie jest typowym odbiorcą obciachu. Tutaj obciachem jest nadawanie i odbieranie na tym samym poziomie. Moim zdaniem, najlepszym przykładem jest zespól Bajm i odbiorcy zespołu Bajm. Otóż, fani zespołu Bajm uważają, ze to jest absolutnie najważniejszy i najlepszy zespół na świecie. Generalnie zespół Bajm nie zdaje sobie z tego sprawy dlaczego nie jest wpuszczany na salony, dlaczego jest wyszydzany, dlaczego nie pojawia się w żadnych historiach polskiej muzyki rockowej, dlaczego nikt nie rozważa, nie przypomina go sobie w momencie, kiedy rekapitulujemy historię rocka lat 80.
Z jednej strony widzimy opętanych fanów Michała Wiśniewskiego, z drugiej strony widzimy Michała Wiśniewskiego, który absolutnie spełnia, gdzie on nie puszcza oka do nich: „Ja jestem mądry, inteligentny, słucham w domu Beethovena, czytam Prousta, ale tylko na scenę ubieram się jak idiota”. To tak nie jest. On po prostu daje z siebie wszystko, dokładnie taki jest. Gdy biega po scenie i krzyczy, że jest mu zajebiście to jest mu zajebiście. Obserwowanie tego zjawiska obopólnego daje mi poczucie przerażenia, poczucie zagrożenia. Natomiast w tych ludziach, co ciekawe, protestowanie przeciwko temu wywołuje agresję. Przecież program „Jestem, jaki jestem” miał właśnie taki podtekst bardzo ważny. Jedyną osobą, która to zrozumiała była Nina Terentiew, która też moim zdaniem jest osobą obciachową. Ona tylko udaje osobę inteligentną. Ona doskonale wpasowuje się w ten obciach.
Czy program „Idol jest programem obciachowym?”
Nie. Nie uważam, żeby był to program obciachowy z jednego prostego względu. W programie „Idol”, mimo tych wszystkich zagrożeń, które się wiązały z tym programem, jednak ostatecznie chodziło o talent.. Ja nie wiem o co chodzi w programie „Jak oni śpiewają”. Tam do finału dochodzi Edyta Herbuś, która obiektywnie nie umie śpiewać i ona o tym wie, że nie umie śpiewać. Natomiast ludzie głosują na nią, że jest sympatyczna. Natomiast w programie „Idol” było zupełnie inaczej. Ludzie głosowali na dobrych wokalistów, odrzucali te wszystkie sympatyczne maskotki, tych wszystkich synków i córusie, oni poodpadali. I dla mnie to jest zdumiewające, że tacy, bardzo plebejscy widzowie telewizji Polsat głosują tak, że w programie wygrywa heavymetalowiec, a do finału I edycji „Idola” dochodzi Szymon Wydra i Ewelina Flinta, czyli wokaliście stricte rockowi. Oczywiście, ten program miał oczywiście zadatki na to, żeby być programem obciachowym. Natomiast, ostatecznie nie był.
Zasiadał Pan w jury konkursu karaoke w elbląskim klubie Bowling. Czy tego typu imprezy są obciachowe?
Nie. To jest kwestia, że tak powiem, absolutnie psychologiczna. Nie odbierajmy złym wokalistom prawa do śpiewania, złego śpiewania. Zjawisko karaoke jest zjawiskiem psychologicznym. Ludzie chcą śpiewać, ludzie chcą udawać gwiazdy. Oni to robią z przymrużeniem oka, nikt tego nie robi poważnie. Proszę zauważyć, że im bardziej kaszanią, tym bardziej się ludzie cieszą. Im bardziej im nie wychodzi, tym jest lepiej. Ma to znaczenie, powiedziałbym, terapeutyczne. To jest jak grupa terapeutyczna, żeby przełamać swoje opory przed stanięciem przed tłumem i zaśpiewaniem. To jest dla mnie piękna sytuacja.
Jak Pan sądzi, czy w końcu nastąpi przesyt obciachem i ludzie zwrócą się ku wartościowej kulturze: wartościowej muzyce, wartościowym programom, literaturze…?
- Ruszyła tzw. Jesienna ramówka, czyli wszystkie telewizje, które miały coś do zaproponowania, zaproponowały to w pierwszych tygodniach września. Można zauważyć, że główną cechą tych programów jest nadużywanie pseudo-gwiazd. To znaczy nie chodzi już o to, ze Pan Tomek Makowiecki jest z Gdańska, wygrał program „Idol” i stał się gwiazdą, tylko oni wykorzystują gotowe gwiazdy, które są już wykreowane. Wydaje mi się, ze jeżeli chodzi o celebrities to absolutnie doszliśmy do ściany. Z kilku powodów. Przykładowo, dotychczas na portalach plotkarskich znajdowali się ludzie, którzy robili karierę w telewizji. Teraz jest odwrotnie. Są tacy o których telewizje się zabijają , dlatego, ze są w serwisach plotkarskich. Te programy posługują się zjawiskiem masy krytycznej, to znaczy, ktoś kto chce być gwiazdą musi zainteresować pewną ilość osób. W momencie gdy tych osób jest czternaście, nie da rady, dlatego, że oni rozproszą się. I już w tej chwili mamy dane oglądalności dotyczące najbardziej flagowego programu pt. ”Ranking Gwiazd”. Ludzie nie chcą tego oglądać. Także śpieszę z zapewnieniem, że przesyt został osiągnięty. Te programy przepadną i wszystko skończy się dobrze. Na rynku fonograficznym jest już bardzo dobrze, tzn. płytą nr jeden była płyta zespołu Raz Dwa Trzy, a na trzecim miejscu był Maleńczuk i Waglewski. Na drugim miejscu był zespól Feel. Co prawda, nie jest to może mój ulubiony zespół, ale przynajmniej jest to muzyka rockowa. Nie da rady zaprzeczyć, że Kupicha nie biega po scenie z piórami w dupie, ani też nie zrobił sobie sztucznych cycków. To przynajmniej działa pozytywnie.
Fot. Mateusz Milanowski