O zanieczyszczeniu wód Zalewu Wiślanego, przyczynach zamykania nadzalewowych plaż oraz sposobach rozwiązania tego problemu, z dr hab. Markiem Krukiem, profesorem biologii PWSZ w Elblągu i UW-M w Olsztynie rozmawia Dariusz Babojć.
Dr hab. Marek Kruk to wieloletni pracownik PAN i ekspert Programów Ramowych Unii Europejskiej. Specjalność naukowa: ekologia, biogeochemia i ekohydrologia.
Panie Profesorze, podpisany przez Polskę w Atenach traktat akcesyjny zakłada integrację regulacji prawnych państw należących do Unii Europejskiej. W tym międzynarodowym systemie ważną dziedzinę stanowi prawo ochrony środowiska, a w nim regulacje ochrony wód. Podstawowym aktem prawnym jest przyjęta przez Parlament Wspólnoty i Radę Unii, opublikowana w IV kwartale 2000 r., Ramowa Dyrektywa Wodna. Co oznacza dla samorządów Ramowa Dyrektywa Wodna?
Przede wszystkim samorządy jako gospodarze obiektów wodnych na swoim terenie powinny zdać sobie sprawę z przyjętego przez rząd RP harmonogramu wdrażania Dyrektywy, a szczególnie z planów osiągnięcia „dobrego stanu wód” do roku 2015. Pośrednim, ważnym dla samorządów etapem jest rok 2009, w którym powinny zostać „utworzone i zastosowane programy zaradcze i plany zagospodarowania”. Warto zaznaczyć, że w przypadku polskiej części Zalewu Wiślanego o znacznej powierzchni (328 km2) i zróżnicowaniu, objętego RDW jako tzw. „wody przejściowe” i chronionego w ramach programu Natura 2000, wyżej wymienione terminy oznaczają bardzo wytężony wysiłek organizacyjny i finansowy. W zasadzie już powinien być utworzony program monitoringu obejmujący zgodnie z Dyrektywą dość bogaty zestaw badanych elementów biologicznych i fizyko-chemicznych. Wymieńmy niektóre tylko obowiązkowo badane parametry (analizowane różnie, co 1, 3 lub 6 miesięcy). Elementy biologiczne: skład, liczebność i biomasa fitoplanktonu, skład i liczebność innej flory wodnej, skład i liczebność bezkręgowców bentosowych, skład i liczebność ichtiofauny, zanieczyszczenia specyficzne (np. bakteryjne). Elementy chemiczne: substancje biogenne (związki C, N i P), zanieczyszczenie wszystkimi substancjami tzw. priorytetowymi (33 substancje – zanieczyszczenia organiczne i metale, większość zidentyfikowana jako substancje niebezpieczne, m.in. kadm, ołów, rtęć i ich związki, pochodne benzenu, wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne, fenole, pestycydy), zanieczyszczenie innymi substancjami zidentyfikowanymi jako zrzucane w znacznych ilościach do części wód (składniki ścieków, nawozów, osadów po ich naruszeniu).
Zacząłem od rzeczy mi najbliższej, a przecież jeżeli poważnie myślimy o perspektywie doprowadzenia do „dobrego stanu wód” w Zalewie, to już dawno powinna powstać infrastruktura blokująca, a przynajmniej minimalizująca dopływ ścieków i biogenów do Zalewu. Tu chodzi oczywiście, o sprawne, nowoczesne oczyszczalnie ścieków i kanalizację w miejscowościach nadzalewowych, ale również w zlewni Pasłęki, Nogatu i innych dopływów. Żadne działania rekultywacyjne i oczyszczające wody Zalewu nie przyniosą skutku, jeżeli nie odetniemy na początku dopływu zanieczyszczeń. Tu zaległości do odrobienia są bardzo znaczne. Jest to moim zdaniem o wiele bardziej strategiczna i potrzebna inwestycja dla Zalewu i nadzalewowej społeczności niż przekop przez Mierzeję!
Jak przedstawia się stan środowiska wodnego w świetle prowadzonych przez Pana badań na Zalewie Wiślanym?
Nie najlepiej, a nawet bardzo źle. Widzialność w toni wodnej w lecie sięga zaledwie 30 cm, od maja-czerwca rozpoczyna się zakwit toksycznych sinic i z zieloną „zupą” żywych i martwych glonów mamy do czynienia do późnej jesieni. SANEPID corocznie, regularnie zamyka plaże nad Zalewem ze względu na przekroczone wskaźniki bakteriologiczne. Obrazu dopełniają pływające „do góry brzuchem” ryby. Komentarzy rybaków na temat efektywności połowów lepiej nie cytować. Mówiąc w wielkim skrócie, na podstawie w latach 2006-2007 badań monitoringowych wykorzystujących innowacyjną technikę satelitarnych obrazów wielospektralnych (Projekt Montransat w ramach Programu UE INTERREG III a) okazało się, że stan trofii (przeżyźnienia) wód Zalewu w miesiącach maj-wrzesień z reguły sięga stanu wysokiej trofii i hipertrofii (wg ogólnie przyjętej klasyfikacji Carlsona są to wody nie nadające się użytkowania rekreacyjnego i chowu cennych gatunków ryb). Podstawowym mankamentem są znacznie podwyższone stężenia fosforu. Pierwiastek ten uruchamia żywiołowy wzrost fitoplanktonu, a przede wszystkim niepożądanych sinic, które dzięki możliwości wiązania azotu bezpośrednio z powietrza wygrywają konkurencję z innymi grupami glonów. Stan zanieczyszczenia, szczególnie zachodniej części akwenu, sąsiadującej z Żuławami, wynika z nagromadzenia na tym obszarze zawiesiny gromadzonej tam w efekcie dynamiki pływów. Jest to zgodne z kilkoma ogólnie przyjętymi modelami hydrodynamicznymi dla Zalewu Wiślanego. Innym czynnikiem powodującym pasmowe, wzdłuż Zalewu, zmiany stężeń chlorofilu a (wskaźnika produktywności glonów), zawiesiny, azotu i fosforu jest wiatr. Dla rejonu Zalewu Wiślanego charakterystyczne są wiatry prostopadłe do linii brzegowej i w związku z tym, często można zaobserwować strefowe nagromadzenia zawiesiny, fosforu i azotu wzdłuż Mierzei Wiślanej. Szczegóły omawianych badań monitoringowych umieszczone są na stronie projektu: www.zalew-wislany.pl
Co jest przyczyną takiego stanu środowiska?
Oczywiście, można tu sięgać do przyczyn historycznych. Nie zapominajmy, że przez kilkadziesiąt lat Zalew Wiślany był traktowany jako część „atomowego lotniskowca” jakim był Obwód Kaliningradzki i wszelkie wspólne ze strona rosyjską działania poza „utrzymywaniem pokoju” były nie na miejscu. Kaliningrad i Elbląg przez te lata dostarczyły kolosalnych ilości ścieków, które tylko częściowo (głównie te z dawnego Królewca) były „spłukiwane” pływami przez Cieśninę Pilawską. To się zmieniło w latach 90-tych, podejmowane są wspólne badania, jak w ramach projektu Mantra East, czy wspomnianego Montransat. Ważna rolę odegrało w tych latach zbudowanie wydajnej oczyszczalni ścieków dla Kaliningradu. W uproszczeniu można powiedzieć, porównując ładunki azotu i fosforu, że współcześnie połowa „pływającego w wodzie” azotu i fosforu pochodzi z dopływów, a połowa z historycznych nagromadzeń w osadach dennych. W polskiej części, o mniejszej dynamice przepływów, udział importowanych zanieczyszczeń ze strefy Kaliningradu jest raczej nieznaczny.
Co należy zrobić oraz ile potrzeba czasu, aby doprowadzić środowisko do takiego stanu do jakiego zobowiązuje nas Unia Europejska oraz data 2015?
Co należy zrobić wyjaśniłem wyżej. Chciałbym podkreślić, że dość złożona sytuacja hydrodynamiczna i biogeochemiczna Zalewu, a także ogrom zadań badawczych i monitoringowych powinny być wystarczającymi przesłankami do organizacji i funkcjonowania na miejscu, czyli w Elblągu, jednostki koordynującej prace eksperckie nad jakością wód i całego środowiska Zalewu. Takim ośrodkiem może być Centrum Jakości Środowiska, w którym zaplanowano nowocześnie wyposażone laboratoria hydrobiologiczne i analizy instrumentalnej. To jest nie tylko kwestia logistyki, jak unikanie wożenia prób np. do Gdańska, ale o wiele ważniejsza sprawa rozwoju miejscowej kadry naukowej z PWSZ, ale nie tylko, a także ściągnięcia specjalistów z „nasyconych kadrą” ośrodków takich jak Trójmiasto. Problem doprowadzenia do zadowalającego stanu wód Zalewu jest zadaniem bardzo skomplikowanym i nowatorskim. Może być przedmiotem licznych projektów, również międzynarodowych oraz wyznaczyć specjalizację dla związanych z Elblągiem grupy badaczy: inżynierów środowiskowych, biologów, ekologów.
Standardem stało się zamykanie nadzalewowych plaż z powodu bakterii koli, czy prawdą jest, że również stężenie rtęci przekracza wielokrotnie dozwolone normy?
Sprawa rtęci w Zatoce Elbląskiej jest przykładem potrzeb specjalistycznych badań biogeochemicznych nad środowiskiem Zalewu. Z dostępnych badań przeprowadzonych przed kilku laty przez Instytut Geologiczny w Warszawie wynika, że zawartość rtęci wynosiła w osadach dennych Zatoki Elbląskiej ok. 1 mg/kg i była podwyższona w stosunku do wyników z Zalewu. To jest ponad trzykrotne przekroczenie normy dla zawartości rtęci w stałych komponentach środowiska i żywności. To jednak dość pobieżna ocena oparta na niewielkiej ilości prób. Trzeba zbadać jak związki rtęci (przede wszystkim z metylem) są rozmieszczone w profilu osadów, ile przedostaje się poprzez zwierzęta bentosowe do ryb, a ile uwalnia się do wody. Ile wynosi bioretencja Hg w fito- i zooplanktonie. A przede wszystkim, jak dystrybucję rtęci zmieniają zabiegi pogłębiania toru wodnego w Zatoce. Biogeochemia rtęci w środowisku wodnym należy do wyjątkowo trudnych zagadnień badawczych. Dopiero na podstawie poznanych procesów geochemicznej transformacji i biologicznej akumulacji związków rtęci można proponować środki zaradcze. Tym zaawansowanym naukowo zagadnieniem może w przyszłości zająć się np. Centrum Jakości Środowiska, we współpracy międzynarodowej w ramach projektu z programów UE.
Czy nie słuszne, więc wydaje się przeprowadzenie szczegółowych badań, które wykażą chemiczne i biologiczne zagrożenia?
Tak jak powiedziałem, temat zagrożenia rtęcią, ale też innymi toksycznymi metalami i związkami organicznymi (np. PCB) może stać się przedmiotem innowacyjnych badań i nowatorskiego poszukiwania optymalnych rozwiązań przez zespół Centrum Jakości Środowiska w Elblągu we współpracy z badaczami z kraju i z zagranicy. Powinno się maksymalnie wykorzystywać fundusze unijne i naukowy Program Ramowy UE. Przypuszczalnie za 2-3 lata wystąpienie z podobnymi projektami będzie realne (po wybudowaniu i wyposażeniu Parku Technologicznego). Ale już dziś trwają zabiegi połączonych sił naukowców z Olsztyna, Elbląga, Warszawy i Gdańska o finansowanie badań nad środowiskiem Zalewu.
Panie Profesorze co chciałby Pan powiedzieć przyszłym inwestorom zamierzającym prowadzić swoją działalność nad Zalewem Wiślanym oraz wszystkim tym, którzy chcieliby odpoczywać na plażach nadzalewowych?
Inwestorzy powinni wymóc na władzach samorządowych, aby zadbały o stan środowiska (kanalizacje, oczyszczalnie ścieków, kary dla wszystkich zaśmiecającym środowiska), a turyści-plażowicze żądać od władz lokalnych podejmowania konkretnych kroków w celu zadbania i udostępniania dobra jakim jest nasze środowisko. Dobrze też byłoby wykazać, a jest to zadanie dla „ekologicznie” wrażliwego ekonomisty, ile lokalna społeczność traci na utrzymywaniu złej jakości wód Zalewu. Ile kosztuje kilkukrotne, z ok. 4700 ton w latach 70-tych do ok. 1800 ton ostatnio, zmniejszenie połowów rybackich, w tym jakie są koszty przekwalifikowania i zasiłków dla rybaków i zatrudnionych w przetwórstwie ryb? Ile traci gospodarka rybacka z powodu niemożliwości prowadzenia intensywnej hodowli, tzw. akwakultury? Jakich sum społeczeństwo lokalne jest pozbawione z powodu braku sanitarnych warunków do rozwoju turystyki i sportów wodnych? Do rekreacji i związanych z pobytem wczasowiczów rozwoju dziesiątków form działalności gospodarczej?
Panie Profesorze dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Dariusz Babojć, członek zarządu Stowarzyszenia ”Rozwój i Praca Przyszłością Samorządu”.
Fot. zalew-wislany.pl
jasne, że lepiej, tylko z czyjego punktu widzenia? Na pewno nie rozwoju Elbląga i miast rejonu Zalewu Wiślanego. Należy podążać dwutorowo: oczyszczać zalew - bez dwóch zdań, ale także przekopać mierzeję, w celu rozwoju i ożywienia turystycznego regionu!
Mam pytanie. Dlaczego do lat 70-tych Zalew nadawał sie do kąpieli, mimo, że nigdzie w okolicach nie było oczyszczalni, a po ich wybudowaniu woda zamieniła się w szambo? Argument ilości łowionych ryb niekoniecznie musi być słuszny. W latach komuny Zalew był intensywnie zarybiany. Później nie. Jednak nie tłumaczy to wszystkiego. Bo np śledziem Zalewu nie zarybiano, a było go sporo. Jaki wpływ ma radykalne ograniczenie przepływu Nogatem? No i dlaczego ekolodzy i naukowcy nie protestują, jak szambo z pogłębiania wraca do wody i to obok plaż?