...czyli obalanie konia w Kadynach
Do Fundacji "Pogezania" dotarło, niestety już nieaktualne, (ale bardzo ciekawe) zaproszenie kierowane wg. rozdzielnika - do właścicieli koni w okolicach Kadyn.
W treści czytamy: "Nadleśnictwo Elbląg zaprasza na spotkanie w siedzibie Nadleśnictwa Elbląg ul. Marymoncka 5, w dniu 17 sierpnia na godz. 9:00. Spotkanie będzie miało na celu wypracowanie zasad korzystania z lasów położonych wokół Kadyn dla celów prowadzenia rekreacji konnej."
Nie miałem okazji być na tym spotkaniu, ale relację z jego przebiegu usłyszałem z ust zaproszonego uczestnika. Myślę, że warto, aby wszyscy użytkownicy Lasów Państwowych (to znaczy naszych, bo my wszyscy jesteśmy państwem) zapoznali się ze sposobem myślenia urzędników leśnych.
Na początku wyjaśniono uczestnikom spotkania, że konie bardzo niszczą ściółkę leśną. W związku z tym należy wytyczyć i oznakować ścieżki konne. Oczywiście na koszt posiadaczy wierzchowców. A ponadto turyści piesi bardzo boją się koni i w związku z powyższym należy każdy wyjazd do lasu zgłaszać do Nadleśnictwa oraz uiścić stosowną opłatę. Oczywiście jeźdźcy mogą poruszać się tylko po wyznaczonych ścieżkach i zbaczanie z nich jest karalne. Aby umożliwić kontrolowanie użytkowników i karanie zboczeń (ze ścieżki) każdy koń winien posiadać tablicę rejestracyjną. Tu nie wypracowano jeszcze consensusu czy tablica ma być z przodu czy z tyłu konia. Nie było też mowy o światłach i pasach bezpieczeństwa. W przypadku gdy konny użytkownik lasu nie będzie chciał poddać się kontroli to straż leśna ma prawo dogonić go i obalić konia wraz z jeźdźcem.
Tu mam kilka dodatkowych pomysłów, które znacznie uatrakcyjnią turystykę uprawianą w okolicach Kadyn (i nie tylko - nie zastrzegam sobie praw autorskich do tych pomysłów). Po pierwsze - ścieżki konne należy obudować z obu stron solidnym płotem i przed wejściem ustawić bramkę z kontrolerem. I jest załatwiona sprawa zboczeń (ze ścieżki). Warto pomyśleć również o trochę mniejszych, obudowanych ścieżkach dla użytkowników psów. I też mamy problem z głowy. I reszta lasu zostaje dla ciężkich ciągników Nadleśnictwa, które jak każdy wie, posiadają napęd antygrawitacyjny i zupełnie nie niszczą ściółki. Ciekawe tylko kto robi w naszych lasach koleiny na głębokość metra? Pozostaje tylko UFO, rowerzyści (na razie bez tablic rejestracyjnych - dlaczego?!) i grzybiarze. Te ostatnie bestie rozzuchwaliły się tak mocno, że chodzą po lasach bez zgłaszania do Nadleśnictwa i zbierają grzyby! Tu propozycja dodatkowa - oni z tego osiągają przychody i nie płacą VAT-u! Pole do popisu dla straży leśnej i Urzędu Kontroli Skarbowej. Jedni będą obalać grzybiarzy, a drudzy kasować od każdego prawdziwka. Tylko jak już będziecie obalać, to uważajcie panowie, aby nie obalić nieletniej. Bo to może pójść pod inny paragraf i można dostać do 10 lat. Wprawdzie obalanie konia też może być potraktowane jako zoofilia i ścigane z ustawy o ochronie zwierząt. Ale to już ryzyko zawodowe strażników leśnych.
I tu już całkiem poważnie. "Potraktowanie" opłatami wybranej grupy ludzi za użytkowanie Lasu Państwowego stanowi naruszenie Konstytucji RP, która mówi, że każdy obywatel jest równy wobec prawa. Również to samo stanowi Konwencja Praw Człowieka podpisana w roku 1992 przez nasz kraj. Grożenie jeźdźcom zrzucaniem z koni wyczerpuje znamiona groźby karalnej (art. 190 i 191 kk), natomiast obalanie konia może być ścigane z Ustawy o Ochronie Zwierząt.
Myślę, że po takim spotkaniu w Nadleśnictwie Elbląg warto by coś obalić.
P.S. Fundacja "Pogezania", działając w interesie społecznym, podejmie stosowne działania prawne mające na celu wyjaśnienie dalszego ciągu sprawy.