Wracając do mojego poprzedniego artykułu o "Wyścigu szczurów" muszę przyznać, że wczorajsze wybory parlamentarne z pewnością nie przyciągnęły tłumów Polaków do urn. Dlaczego?
Odpowiedz na to pytanie staje się w miarę prosta. Brak właściwych dla nas kandydatów na posłów i senatorów! Biorąc do ręki dwie karty – żółtą i białą – miało się wrażenie ogarniającej wielkiej pustki, pustki wypełniającej nasze umysły. Z pewnością nie jedna osoba nawet nie wiedziała na kogo, tak naprawdę głosuje, a dokonanie wyboru polegało na swego rodzaju wyliczance: „Entliczek, pętliczek… na kogo wypadnie, na tego bęc!”. Mierząc wzrokiem listę kandydatów mogliśmy stwierdzić, że nazwiska te są nam tak obce jak dla niektórych znajomość języków afrykańskich.
Nie ma się, co dziwić. Rozwieszone plakaty, bilbordy nic nam nie mówią o ludziach, którzy rzekomo mają zmieniać naszą przyszłość. Może sami kandydujący liczą w pewnym sensie na to, że ich nazwisko stanie się przepustką do raju, do zdobycia władzy. Muszę przyznać rację mojej redakcyjnej koleżance, która w swoim artykule stwierdziła, że skojarzenia wobec nazwisk mogą być różne. Przykładowo nazwisko Łuk lub Strzała może mówić o szybkości w załatwianiu sobie różnych przywilejów, czy zmienności – „giętkości” w podejmowaniu decyzji.
Co możemy powiedzieć o programach partyjnych? Na pewno to, że nie są one dostępne wszystkim, zwłaszcza tym, którzy nie mają możliwości skorzystania z Internetu. Przecież nikt z nas nie może lub nie chce poświęcać swojego cennego czasu na odwiedzanie wszystkich klubów partyjnych, gdzie moglibyśmy zebrać potrzebne nam informacje na temat kandydujących. Skieruję więc jedno pytanie do osób ubiegających się o stołek w parlamencie i senacie: Dlaczego osobiście, podczas np. jakiś publicznych wystąpień, nie przedstawiliście waszych programów elbląskim wyborcom? Każdy elblążanin, któremu nie jest obojętny los Polski, chciałby osobiście wysłuchać przemówień kandydujących. Nie poznamy waszych postulatów poprzez nierozpoznawalne twarze na plakatach czy bilbordach.
Co druga na zadane przeze mnie pytanie: Czy weźmiesz udział w wyborach? Odpowiadała, że – nie !!! – A na pytanie – Dlaczego? – stwierdziła – Nie mam na kogo głosować! Wnioski powinny nasunąć się same. Frekwencja podczas wyborów z pewnością nigdy nie była mocną stroną Polaków, teraz jednak jej niska liczba jest świadectwem nie tylko niskiej świadomości patriotycznej Polaków, ale i nieudolności kandydujących. Wygrani więc stają się przegranymi!
Byłem, zobaczyłem i nikogo nie znałem ale zagłosowałem - chybił-trafił. :) No może znałem 3 osoby ale na nich nie chciałem głosować, bo napewno mamy dość rządów lewicy :)
Śmiem twierdzić iż niska frekfencja nie jest, brakiem "świadomości patriotycznej" jak również wynikiem "nieudolności kandydatów". Kampania nie rózniła się niczym od tej sprzed 4 lat. Jest to raczej mniej lub bardziej świadomy PROTEST, wobec kultury politycznej ostatnich dwóch lat. Być może jest to "finiszowe dno", lecz nie wyborców, a polityków z pierwszych stron gazet ostatnich lat. Nie dajmy sobie wmówić braku patryiotyzmu, mieliśmy pełne prawo do tego typu protestu. Można by mnożyć za i przeciw ale spójrzcie na to obiektywnie, czy nie ma racji tych 60% Polaków którzy pozostali w domach. Ja ich rozumiem, a przyszłym politykom rządzącym życzę by za cztery lata frekfencja wyborcza nie była niższa, będzie to miarodajna ocena Waszej pracy. POWODZENIA
Na liście napewno znalazł się człowiek, którego znamy i na którego można głosować. Więc uważam że pleciesz głópstwa (komentarz poniżej) mówiąc że to był protest. Ludziom nie chce się iść bo są leniwi i uważają że wszyscy kradną. Nieprawda! Jeżeli przestaniemy głosować może to uderzyć w DEMOKRACJĘ POLSKĄ, a jeżeli byś uważał że każdy kradnie to sam stań do wyborów i zmień coś, żeby było lepiej!!!
artykuł ok wybory beznadziejne a frekfencja nie warta komentarza ale warto było głosować