Jedną z istotnych zmian, które zachodzą w polityce miasta od końca 2010 r. jest zmiana dotychczasowych relacji między władzami Elbląga a jego mieszkańcami. Dotkliwą bolączką elblążan w ostatnich latach był niedostatek komunikacji z ratuszem. Brak porozumienia powoduje ustawianie się w opozycji, nieufność, polaryzację na „my” i „oni”, która z biegiem czasu utrwala się i staje się nawykiem.
Wymiana władz, zarówno ratusza, jak i znacznej części Rady Miejskiej, na zupełnie nowe osoby, była podyktowane też potrzebą zmiany relacji między władzami a społeczeństwem. Wysiłek ten został podjęty i to na wielu polach: powstał Departament Komunikacji Społecznej, zarządzono dłuższe dyżury prezydentów, znaczące dla mieszkańców decyzje są konsultowane w formie debat, specjalnych spotkań, zespołów roboczych, a nawet konkursów. Próbą instytucjonalizacji rozszerzenia konsultacji społecznych jest ustanowienie nowych pełnomocników: oficera rowerowego ds. rozwoju komunikacji i pełnomocnika ds seniorów.
Z ważnych wydarzeń pamięta się zwykle ostatni rok, dlatego może dziś mało kto jeszcze uświadamia sobie, że do 2011 r. nie było w Elblągu zwyczaju debat (chyba, że na uczelniach i w organizacjach pozarządowych). Po roku zaś nikt już nie pyta się czy debata budżetowa będzie, tylko w jakich godzinach. A zastrzeżenia wysuwa się ewentualnie do jej jakości, m.in. niskiej frekwencji mieszkańców.
I tu dotykamy sedna problemu w rozwoju demokracji partycypatywnej czy też deliberatywnej, a mianowicie świadomości społecznej. Zarówno ta pierwsza, będąca ideą rzeczywistego, bezpośredniego uczestniczenia społeczeństwa w rządzeniu, jak i druga, zakładająca uczestniczenie społeczeństwa w rządzeniu poprzez konsultacje, wymagają gotowości zaangażowania się mieszkańców w sprawy publiczne. Bo czym innym jest bezpieczne komentowanie decyzji w internecie w domowym zaciszu, a czym innym rzeczywiste zmierzenie się ze wspólnymi problemami i zaangażowanie się w prace organizacji pozarządowych, zespołów, czy nawet przyjście na debatę. Przede wszystkim zaś obie strony muszą dostrzegać w sobie partnerów, których wspólnym celem jest dobro publiczne.
Zauważa się, że w naszym mieście w debacie publicznej stale uczestniczy może kilkanaście niezależnych osób i kilka środowisk. Część z nich przy tym prezentuje utrwaloną w przeszłości postawę roszczeniową, krytycznego wyczekiwania. Dlatego instytucjonalizacja szerokiego uczestnictwa społecznego we współdecydowaniu o wspólnym dobru powinna przebiegać nie w formie rewolucji, ale ewolucji. Z tego powodu, iż dotyczy ludzi z utrwalonymi, określonymi nawykami. Znamy przecież przykłady państw, w których funkcjonują instytucje demokratyczne (prezydent, parlament), a w których nie ma demokracji, gdyż większość społeczeństwa przyzwala na faktyczne rządy uprzywilejowanych grup.
Obawę rodzi możliwość zawłaszczania, przejmowania kontroli przez nieliczne środowiska, jeśli ogół społeczeństwa pozostanie obojętny, gdyż nowe formy uczestnictwa będą mu obce. Tak się stało w niektórych miejscowościach po utworzeniu dzielnic. Skorzystały na tym generalnie grupy osób, będące nowymi, dodatkowymi radnymi (dzielnicowymi). To jest zagrożenie, zwłaszcza tam, gdzie nie ma tradycyjnie wyodrębnionych dzielnic i utożsamiania się z nimi mieszkańców. I przy niechęci mieszkańców do kontaktowania się i kontroli swoich przedstawicieli.
Szansą oczywiście jest, przy zaangażowaniu i wysokiej świadomości dużej części społeczności, możliwość realizowania rzeczywistych jej potrzeb.
Tak więc moim zdaniem model partnerskiego współzarządzania naszym miastem, wspólnie przez wybrane władze i mieszkańców, wymaga wypracowania w dłuższym procesie, w którym coraz więcej osób i środowisk zacznie angażować się w sprawy publiczne. Potrzeba refleksji nad rzeczywistymi potrzebami i możliwościami partycypacji społecznej, analizy proponowanych rozwiązań (EFO i EKO), w której jednak uczestniczyć powinno możliwie jak najwięcej środowisk, nie wykluczając akademickiego. Właściwym krokiem była niedawna konferencja pt. „Modele współpracy administracji publicznej i organizacji pozarządowych”.
Paweł Nieczuja-Ostrowski, wiceprzewodniczący Rady Miejskiej
KOLEJNY FELIETONISTA, CHOC PRAWI MĄDRZE, LECZ JEST TO NIE DO ZREALIZOWANIA Z OBECNYMI LUDZMI PREZYDENTA ORAZ Z ASPOŁECZNYMI, NIE UTOZSAMIAJACYMI SIE Z RODZINNYM MIASTEM MIESZKANCAMI
Pierdu, pierdu. prawda jest taka, że nikt z UM Elblag nie pyta sie miszkańców o istotne dla nas sprawy. Urząd sobie ...rzepke skorbie...
słusznie, słusznie, konsultacji więcej, władza bardziej otwarta (pamiętam dobrze jak było), a na debacie 15 osób, najlepiej krytykować w domu i wśród znajomych
Szanowny Panie Pawle N-O. Legitymowany przez Pana obecny zarząd miasta realizuje rzeczywiste potrzeby społeczności Elbląga przy dużym jej zaangażowaniu i wysokiej świadomości, a to zakup dwóch samochodów o mocy silnika blisko 200 KM, remont świeżo wyremontowanego gabinetu prezydenta miasta, wycieczki do Dubaju, gra na perkusji w szkołach podstawowych, pozowanie do zdjęc z prominentnymi politykami z Trójmiasta i Warszawy, składanie kolejnych obietnic inwestycyjnych, kontynuacja inwestycji H. Słoniny obsobaczonych przez siebie w kampanii wyborczej, likwidacja najstarszej linii tramwajowej, wywłaszczanie działkowców lub wysyłanie sygnałów o takich planach, wprowadzenie opłat parkingowych do 20.00, podczas kiedy w innych miastach tylko do 15.00, podwyżki podatku gruntowego o kilkaset proc., czynszu nawet do 100 proc. i inne, których jeszcze sporo. jak Pan widzi, nasza społecznośc i tak dośc cierpliwiedaje się upodmiotowic. Tak jak chcecie _ w roli trzody owiec lub lepiej: baranów do równego strzyżenia.
Niestety mieszkańcy inaczej postrzegają obecną władzę. Plajta w komunalce i całkowity brak nadzoru nad spółkami.Niekompetencja osoby odpowiedzialnej.Politykiersto przy powoływaniu na stanowiska kierownicze a nie merytoryczne przygotowanie.. No i ciągły lansik. To dlatego miedzy innymi mieszkańcy są na nie a władza oceniana jako nieroby. To są fakty.
A jednak nie wytrzymał i on chce zostać felietonistą? Autor "kanalii" będzie zazdrosny jako prekursor felietonistów elbląskich!
podwyżka czynszu w zbk was zmiecie z posadek , przeciez w takim kryzysie nikt nie bedzie akceptował takich decyzji
takich fachowców co jedyna radą na kłopoty sa podwyżki to my znalismy już kiedyś , po co te konkursy , by po roku z genialnym pomysłem podwyzek rozwiazywać problemy zbk ,
Ja nieczuja tego Nieczuja...
Ludzie pozbawieni przez państwo polskie realizujące prokorporacyjną politykę pracy i źródeł legalnego uczciwego dochodu, mają postawę roszczeniową - a to dopiero brzydale. Nie karanie złodziei i nieudolnych skorumpowanych polityków "pracodawców" sędziów i prokuratorów to oczywiście promocja przedsiębiorczości.