Jechaliśmy ulicą Hetmańską, w kierunku 12 Lutego. Stanęliśmy na światłach i zobaczyliśmy, że coś się dzieje, doszło do jakiegoś wypadku. Patrzymy. Stoi karetka, więc pomyśleliśmy-pewnie już ratują życie. Dopiero gdy podjechaliśmy bliżej, zobaczyliśmy, że karetka jest cała rozwalona - zeznawał policjant z patrolu, który jako pierwszy pojawił się na miejscu zdarzenia. Teraz sąd ustala, kto jest winnym śmiertelnego wypadku, do którego doszło ponad rok temu.
Dokładnie 29 lipca 2015 roku na skrzyżowaniu ulic: 12 Lutego i Grota-Roweckiego doszło do zderzenia karetki pogotowia z hondą. Uderzenie było tak silne, że karetka przekoziołkowała kilka razy i uderzyła w lampę uliczną. Jednak zarówno jej kierowca, jak i pasażerowie - lekarz i ratownik medyczny, nie odnieśli poważniejszych obrażeń. W gorszej sytuacji znaleźli się pasażerowie samochodu osobowego. W hondzie znajdowały się cztery osoby. 37-letni mężczyzna, siedzący obok kierowcy, zginął na miejscu. 20-letni kierowca hondy doznał ogólnych potłuczeń ciała, 33-letnia pasażerka obrażenia żeber i głowy. Najciężej ranna została 21-letnia kobieta, która z obrażeniami płuc i głowy trafiła do szpitala. Przez miesiąc lekarze walczyli o jej życie, dwa tygodnie dziewczyna była utrzymywana w śpiączce farmakologicznej.
Sprawą wypadku zajęła się prokuratura. Po półrocznym śledztwie do sądu skierowano dwa akty oskarżenia. Zarzuty postawiono obu kierowcom. 37-letni Paweł G., kierowca karetki usłyszał zarzut umyślnego naruszenia zasad ruchu drogowego. Zdaniem prokuratury wjechał on na skrzyżowanie na czerwonym świetle z prędkością 86 km/h i mimo tego, że karetka jechała z wezwaniem na sygnale dźwiękowym i świetlnym oraz jest pojazdem uprzywilejowanym, to kierowca musi przestrzegać zasad ruchu drogowego, a tego nie zrobił. 21-letniemu Marcinowi H., zarzuca z kolei nieumyślne naruszenie zasad ruchu drogowego. Obaj mężczyźni nie przyznają się do winy.
Oba procesy toczą się przed elbląskim sądem. Dzisiaj (6 października) odbywała się kolejna rozprawa w sprawie, w której na ławie oskarżonych zasiada kierowca karetki. Zeznania złożyło siedmioro świadków, między innymi policjanci, którzy prowadzili czynności na miejscu wypadku, a także ratownik i lekarz, którzy znajdowali się w ambulansie.
Po godzinie 17 otrzymaliśmy wezwanie w kodzie pierwszym, alarmowym. Powodem wezwania było zadzierzgnięcie u pacjenta. Miejsce wezwania było na Zatorzu. Od początku jechaliśmy na sygnałach świetlnych i dźwiękowych. Początkowo jechaliśmy ulicą Królewiecką i 12 Lutego. Tam był duży ruch, na wysokości kwiaciarni mieliśmy czerwone światło, więc karetka w znacznym stopniu wytraciła prędkość. Ja wtedy włączyłem jeszcze dodatkowe sygnały pneumatyczne, ponieważ był duży ruch. Następnie zjechaliśmy w stronę skrzyżowania z ulicą Grota-Roweckiego. Dojeżdżając do niego, kierowca zwolnił, rozejrzeliśmy się czy jest wolna droga przejazdu. Po obu stronach skrzyżowania stały samochody i ustępowały karetce pierwszeństwa. Po upewnieniu się, że mamy przejazd wjechaliśmy na skrzyżowanie. W tym momencie z lewej strony, od strony kierowcy, pojawił się samochód osobowy. Zdarzenie było na tyle nagłe, że kierowca zdążył odrobinę skręcić koła w stronę lewą, a potem uderzyliśmy w ten samochód
- zeznawał lekarz, który jechał karetką.
Na pytania sądu odpowiadał również ojciec kierowcy hondy.
Słyszałem, że w momencie zderzenia, karetka jechała około 82 km/h, natomiast honda ok. 48 km/h. Pytałem syna: Widziałeś tę karetkę? Odpowiedział, zobaczyłem ją jak się we mnie wbijała
- mówił podczas dzisiejszej rozprawy.
Na wyrok, w obu sprawach, będziemy musieli jednak poczekać. Kolejna rozprawa odbędzie się 15 grudnia. Do tego czasu sąd powinien otrzymać opinię biegłych, między innymi na temat przyczyn wypadku, warunków na drodze, na której do niego doszło i prędkości, z jaką poruszały się oba pojazdy. Wcześniej, bo w listopadzie, przed sądem kolejny raz stanie kierowca hondy.
A PO JAKIEGO JAK MIALEM ZIELONE - U NAS MALO JEZDI KARETEK A JAK JADA TO WOLNO A TU W ELBAGU NIE WIADOMO CZEMU TAK SIE SPIESZA - JAK MA KTOS UMRZEC TO NIECH LEPIEJ UMRZE PRZED PRZYJAZDEM ALBO NIECH JADA ZNIM TEZ WOLNO NIECH UMIERA WSZEDZIE TYLKO NIE W SZPITALU - JAK PACJENT FIKNIE W SZPITALU TO ZA DUZU BIEGANINY I PISANINY . WIDAC U WAS RATOWNICY MEDYCZNI I LEKARZE Z KARETEK NIE MAJA UKLADOW Z KOPIDOLAMI I PO CO WAM BYLO SIE SPIESZYC NA RATUNEK TERAZ MACIE NAUCZKE WOLNO Z PLACKIEM PANOWIE TRZY DNI SWIAT - CI CO GRZEBA TEZ CHCA ZYC !!!
Po to karetka daje sygnał dzwiękowy i świetlny aby kierowcy zareagowali .Obojętne,czy światło mam zielone czy czerwone obowiązkiem jest się zatrzymać. Często widać jak kierowcy rozmawiją z pasażerami czy przez komórkę,bądz radio nastawione na cały regulator. Wszystko to rozprasza uwagę .Kierowca karetki ma zwracać na przepisy,ale bezwzględnie inni kierowcy jako pierwsi mają reagować na sygnały.dlatego się je wysyła.Według mnie kierowca hondy mimo zielonego światła nie powinien jechać tylko stanąć.Jak nie widać to słychać !! Mam rację ?
Ja pitolę człowieku co ty pieprzysz?
Swojak stuknij się w głowę tylko nie za mocno tak żeby karetka nie musiała do ciebie jechać bo będzie jechać powoli bardzo powoli
Co to za prawo? Byłem kierowcą w straży pożarnej i przeraża mnie kodeks drogowy w stosunku do pojazdów uprzywilejowanych. Jadąc na sygnałach mogę wjechać na czerwonym, mogę jechać pod prąd jednokierunkową itp, bo kodeks drogowy na to pozwala, ale jak się coś stanie to odpowiadam jak zwykły użytkownik drogi.A czemu przepisy nie są sprecyzowane w stosunku do innych kierowców w takich sytuacjach? W USA jest np. zakaz jazdy za pojazdem uprzywilejowanym w odległości mniejszej niż 100m. Inaczej jest potężny mandat. A takie sytuacje jak ta doprowadzą do tego że kierowcy pojazdu uprzywilejowanemu śpieszącemu na pomoc rowerzysta będzie lampki odkręcał. Czego nikomu nie życzę
karetka pędziła 86km/h i z takim impetem wjechała w ten samochód że nadawała sie do kasacji , to nie kierowca hondy wjechał w nią tylko ona w niego, ogólnie rację i prawo jest po stronie karetek strazy i policji ale uważać trzeba a nie miasto zakorkowane a oni sobie pędzili jakby sami na drodze byli , honda jechała od bema jadąc w czwórkę rozmawiając lub słuchając radia nie każdy usłyszy karetkę tym bardziej miał zielone a ona jechała z 12-lutego i trochę bloki zagłuszają sygnał dżwiękowy. więc moim zdanie nie powinien mieć sprawy sądowej kierowca Hondy.
dopatruje sie tu ewidentnego błędu kierowcy karetki kto wchodzi w zakręt na skrzyżowaniu z prędkością bliska granicznej( śmiertelnej) uważam ze kare powinien ponieś kierowca karetki ...w dzisiejszych czasach łatwo zwalić winę na 20sto latka ale fakty przemawiają za tym iż kierowca karetki złamał procedury... (wybieramy mniejsze zło) jechali stwierdzić zgon i podbić się tam pieczątka. Komentarze powinny być opublikowane i wprowadzone do akt sprawy. Szersze spojrzenie na ta sprawę rozmyje wątpliwości co do zdarzenia. Ite, missa est.
Wszyscy zatrzymali się, tylko "kierowca" hondy sobie jechał - po co ta dyskusja?
jasne zatrzymali się ci ktorzy jechali w tym samym kierunku co karetka , dobre koleś " er "
W swojej długoletniej praktyce posługiwania się samochodem osobowym miałem niestety zdarzenie kolizyjne z karetką pogotowia ratunkowego na tzw. sygnale na ul Piłsudskiego. Nieco podobne do tego wyżej opisanego. Wyrok sądowy: bezwzględna wina kierowcy karetki pogotowia. Uzasadnienie wyroku: kierowca pojazdu uprzywilejowanego musi wykazać się szczególną ostrożnością w momencie świadomego przekraczania przepisów określonych w kodeksie drogowym, np. podczas wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle. Na marginesie: mój ubezpieczyciel z PZU wezwany na miejsce zdarzenia przeze mnie orzekł: moja bezwzględna wina. Zaś rzeczoznawca: przyznał mi, podobnie jak później sąd rację i przy okazji pokazał, jak można udowodnić czy był włączony kierunkowskaz nawet po kilku dniach po kolizji.