Mniej psów w schronisku, nasadzenia z drzew, i podjęcie szerokiej akcji adopcyjnej czworonogów - to warunki porozumienia jakie jeszcze latem br. złożyły obie strony, w sprawie elbląskiego schroniska dla bezdomnych zwierząt. Skarżący Miasto elblążanin, którego posesja sąsiaduje z przytuliskiem wskazuje, że w tym ostatnim jest za głośno, co nie wpływa dobrze na komfort jego życia i zamieszkania. Strony miały czas na pertraktacje w tej sprawie, lecz od sierpnia pozostają w tej kwestii bierne.
Od ponad roku w elbląskim sądzie rejonowym toczy się sprawa z powództwa elblążanina, który pozwał Miasto twierdząc, że przebywające w sąsiedztwie jego posesji psy ze schroniska szczekają za głośno i w związku z tym domagał się on od Miasta wypłaty odszkodowania lub zainstalowania dźwiękochłonnych ekranów w przytulisku. Koszt tych ostatnich to wydatek rzędu ok. 1,2 mln zł.
Sprawa w końcu znalazła swój finał w sądzie. Początkowo sędzia zadecydował o przeprowadzeniu w schronisku badania natężenia hałasu – Wykazało ono, że w ciągu dnia te granice głośności nie są przekraczane - przypomina Monika Borzdyńska z Biura Prasowego Urzędu Miejskiego. - Nocami wychodzą minimalnie ponad skalę. Jednak taka opinia biegłego nie jest wystarczającym dowodem w tej sprawie, ponieważ potrzebna jest dokładna ekspertyza, a za to już mieszkaniec nie zapłacił. Dowiedzieliśmy się również, że znajomi powoda pytali, dlaczego dopiero teraz składa takie roszczenia? Przecież działka była sprzedana po niższej cenie właśnie ze względu na sąsiedztwo schroniska.
Agnieszka Wierzbicka, kierownik Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Elblągu w rozmowie z naszym dziennikiem nie ukrywała, że hałas w przytulisku jest. Ale psy nie szczekają też bez powodu - Podchodzą tu także dziki, przejeżdża dużo samochodów. Nie jesteśmy w stanie temu zaradzić. To są zwierzęta, jak gdzieś huknie to nie ma na to rady. Jeden pies zacznie szczekać, a cała reszta za nim - mówi kobieta.
Mniej psów i nasadzenia z drzew
Tymczasem sprawa nabierała coraz większego tempa. W jej dalszym toku skarżący schronisko nie zdecydował się na przeprowadzenie na swój własny koszt kolejnej ekspertyzy badania natężenia poziomu hałasu w przytulisku. Zmienił natomiast swoje roszczenia, wskazując w pismie na ograniczenie liczby zwierząt przebywających w schronisku, jak również usunięcia klatek z przebywającymi w nich psami i zadrzewienia tej części schroniska, która sąsiaduje z jego działką - Jeśli chodzi o zmniejszenie liczby psów w schronisku jest to wymaganie nierealne do spełnienia - mówi kierowniczka schroniska. - One się tu nie znalazły przypadkiem; tych psów nikt nie chciał i one muszą znaleźć się w przytulisku, by mogła zaistnieć dla nich szansa na nowy dom.
Tajemnicą poliszynela jest również fakt, że aż 70 proc psów trafiających do naszego azylu, to psy z terenów wiejskich; problem rozwiązałoby niewątpliwie międzygminne schronisko dla zwierząt, w kosztach którego mogłaby partycypować np. Gmina Elbląg. Na razie jednak jest to pieśń przyszłości.
Do sądu wpłynęło także pismo procesowe Miasta, z którego wynika, że przedstawia ona określoną ofertę wykonania pewnych prac, które miałyby zmierzać do ograniczenia hałasu w schronisku, m.in nasadzenia drzew, co miałoby wytłumić nieco hałas i uzupełnić ogrodzenia. Miasto chce również przeprowadzić akcję zachęcającą do adopcji psów, co ma wpłynąć na zmniejszenie liczby czworonogów w przytulisku - Strona powodowa nie napisała wprost, że na tych warunkach zawrze ugodę, ale też nie zakwestionowała tych warunków, wskazując, że jest zainteresowana zawarciem ugody sądowej - przypomina sędzia Dorota Zientara, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Elblągu.
Latem obie strony wskazywały, że w sprawie ewentualnej ugody muszą się odbyć jeszcze dodatkowe rozmowy. I tak sprawa w zasadzie stoi do dziś - Strony najpierw same zakreśliły sobie termin do połowy września, ale nic się w przedmiotowej sprawie nie zadziało - mówi sędzia Dorota Zientara. - Wobec tego, że strony pozostawały w tej kwestii bierne, sędzia-referent sam wyznaczył termin kolejnej rozprawy. Ta odbędzie się 1 grudnia. Dopiero wtedy przekonamy się, czy do ewentualnej ugody dojdzie.
ja bym temu od posesji to nasadził, ale kopów do tyłka
To skandal że z tym panem prowadzi się jakieś rozmowy. Kupował ziemię za obniżoną cenę to wiedział jakie ma sąsiedztwo. A teraz chce wyrzucić biedne psy żeby podnieść Sobie komfort życia.
Zyczę temu debilowi,aby w życiu spotkało go to samo co te psy! Podajcie nazwizko tego nowobogackiego francuskiego pieska
Trzeba było się tam nie budować. Oferta działki była korzystna, a teraz pan narzeka. W końcu to schronisko było pierwsze i dokładnie pan wiedział co znajduje się w okolicy.
Nasadzenie drzew nic nie da bo szczekanie psów słychać nawet w Bażantarnii
Co za tupet trzeba mieć,wiedział,że w pobliżu jest schronisko.Teraz to niech spada,dostał taniej działkę to czego się domaga Jak się nie podoba sąsiedztwo niech się wyprowadzi najlepiej na odludzie,tam nic nie będzie mu przeszkadzać.