Po raz czwarty elbląski sąd próbuje ustalić, co wydarzyło się w pokoju małego Szymonka. W grudniu 2008 dziecko zmarło na skutek uszkodzenia wątroby i stłuczenia serca. Prokuratura do dziś wskazuje, że do śmierci Szymonka przyczynił się konkubent jego matki. Ten jednak konsekwentnie podtrzymuje wersję o nieszczęśliwym wypadku - podczas karmienia malucha miał się potknąć, upuszczając dziecko i upaść na nie, podpierając się pięścią na jego brzuszku. Dziś (19 maja) w sprawie zeznawali medycy z Białegostoku, którzy podtrzymali wcześniejszą opinię swoich kolegów z Gdańska: obrażenia powstały w wyniku urazu mechanicznego, zadanego z dużą siłą: najprawdopodobniej pięścią lub nogą.
Sprawa niewyjaśnionej, jak dotąd, śmierci małego Szymonka, ciągnie się już 6 lat. Wydano tu już trzy wyroki skazujące na byłym konkubencie matki dziecka - Tomaszu M, ale wszystkie uchylił Sąd Apelacyjny w Gdańsku. W sierpniu 2013r. sprawa wróciła na wokandę po raz czwarty. To trudny proces poszlakowy, z którym przyszło sie mierzyć kolejnemu sędziemu. Ten, na podstawie zeznań, które obecnie składają świadkowie będzie musiał niejako odtworzyć raz jeszcze wydarzenia z feralnego poranka 29 grudnia 2008 roku.
Po raz pierwszy w tej sprawie opinię dotyczącą śmierci malucha wydali biegli medycy z Akademii Medycznej w Gdańsku. Ta wskazywała, że obrażenia wątroby i serca powstały na skutek urazu mechanicznego zadanego z dużą siłą, najprawdopodobniej nogą lub pięścią - Wytypowałem jeszcze inne możliwości powstania obrażeń - przypominał dziś raz jeszcze doc. Zbigniew Jankowski. - Mogły one powstać w następstwie reanimacji dziecka, co też wykluczyłem lub przypadkowego upadku osoby dorosłej z trzymanym na ręku dzieckiem. Dla mnie najbardziej prawdopodobnym był uraz czynny godzący w klatkę piersiową; taki musi być zadany pięścią lub nogą.
Decyzją Sądu Apelacyjnego wystąpiono jednak o drugą, odrębna opinię, tym razem biegłej medycyny sądowej z Białegostoku. Dziś (19 maja) przed Sądem Okręgowym w Elblągu dr Maria Rydzewska-Dudek potwierdziła opinię doc. Zbigniewa Jankowskiego wskazując m.in., że tzw. doświadczenie życiowe pokazuje w takich przypadkach iż mało prawdopodobnym jest po pierwsze upadek na zaciśniętą pięść i a także - wypuszczenie wymykającego się dziecka z rąk. - Człowiek w odruchu obronnym podparcia nie robi tego pięścią, a powierzchnią nadgarstka. Powierzchnia nataracia w tym przypadku (uraz, który doprowadził do śmierci Szymonka - red.) nie byłaby cała dłoń, lecz pogranicze dłoni i nadgarstka - tłumaczyła dr Rydzewska-Dudek.
Biegli wspólnie wskazali, że nie wykluczali w tej sprawie wersji wypadku - Ale jest to rozważanie teoretyczne, bo doświadczenie życiowe wskazuje, że w takiej sytuacji człowiek zachowuje się instynktownie, automatycznie i odruchowo - dodała biegła. - Smutna praktyka wskazuje, że podobne urazy u dzieci najczęściej są skutkiem zdarzeń kryminalnych.
Sędzia Tomasz Piechowiak, który sprawę prowadzi, zadecydował, że 7 lipca odbędzie się kolejna rozprawa, w trakcie której zostanie wyświetlone nagranie z eksperymentu przeprowadzonego w mieszkaniu, w którym doszło do tragedii.