Spotkania miłośników historii Elbląga i okolic w ramach Kawiarenki Historycznej „Clio” to niepowtarzalna okazja, aby spotkać się z ciekawymi ludźmi, zobaczyć starodruki i bliżej poznać przeszłość regionu – nie z książek, czy Internetu, ale od kuchni.
Tym razem - ponad trzydziestu - uczestników Kawiarni zaprosił do siebie ks. dr Wojciech Zawadzki – dyrektor Archiwum Diecezji Elbląskiej, a przybyli goście zapoznali się z najciekawszymi zasobami oraz poznali charakter pracy historyka-archiwisty, którego tą pasją zaraził ks. Józefczyk.
Ksiądz Wojciech początkowo niechętnie zgodził się na objęcie funkcji dyrektora nowopowstałego archiwum, ale w tej chwili nie wyobraża sobie, aby mógł zajmować się czymś innym.
”Wielokrotnie musiałem wyłuskiwać archiwa od księży, którzy strzegli parafialnych ksiąg bardziej, niż swoich samochodów. Teraz nauczyłem się już z nimi rozmawiać, ale pamiętam sytuację z proboszczem kościoła kończewickiego, kiedy mówiliśmy o przekazaniu starych pism do archiwum pierwszy raz to powiedział, że nie ma nic takiego. Podczas drugiego spotkania przyznał się, że może coś by się znalazło. Wtedy zacząłem drążyć i dopytywać, a kiedy pokazałem mu już część zebranych pism to zmienił zdanie i zaprosił mnie do odwiedzenia parafii” – wspomina Zawadzki.
Większość starych ksiąg przechowywanych było należycie, ale na przykład nie mamy praktycznie dokumentów z Tolkmicka, ponieważ ktoś zawinął je w worki foliowe i zakopał. „Czasami wstyd mi za księży” – przyznał prowadzący spotkanie, opowiadając historię archiwów z parafii Św. Wojciecha, które spalono przy okazji wiosennych porządków.
Przy okazji poszukiwań znaleziono wiele książek – od romansów, które czytały zapewne pomoce domowe lub może sami księża – żartował ksiądz Wojciech – do fachowych słowników, ksiąg historycznych, czy prawodawstwa. Te ostatnie są niezwykle istotne dla badaczy, ponieważ kto nie zna praw obowiązujących w danym okresie, ten nie będzie mógł obiektywnie analizować innych dokumentów. „Czasami czyta się to, jak znakomite kryminały, ponieważ opisywane są tam nawet przypadki kradzieży buraków pod Człuchowem z dokładnym rysopisem sprawcy” – dodał.
Niestety dla samego Elbląga archiwa praktycznie nie istnieją, ponieważ podczas wojny na terenie starego miasta – gdzie przechowywano pisma - trwały zacięte walki i zniszczono bardzo wiele budynków.
- Na czym polega praca archiwisty?
- Na żmudnym opisywaniu zebranych ksiąg, pism i prasy. Dopiero, gdy jest to w jakiś sposób uporządkowane zaczyna żyć i zaczyna być przydatne. Niestety, aby tak się stało potrzeba wiele czasu. Na przykład archiwa parafii Kończewice ks. Zawadzki opisuje od stycznia 2005 roku i dopiero teraz zbliża się ku końcowi. Następny będzie Dzierzgoń, ale tu będzie mniej pracy, ponieważ samych archiwów jest mniej.
- Ile osób pracuje przy archiwach Diecezji Elbląskiej?
- Tylko jedna – wyjaśnił dyrektor ADE - ponieważ nie ma funduszy na więcej etatów. Z drugiej strony kto przyjdzie pracować za 1000 zł, mając na utrzymaniu rodzinę. Jeśli ktoś jest specjalistą, to nawet nie będzie się zastanawiał nad taką propozycją. Ja pracuję także w innych instytucjach, a na punkcie historii mam po prostu bakcyla – wyjaśnia.
- Czy planowana jest digitalizacja zbiorów?
- Tu znowu pojawia się problem pieniędzy, a dokładniej ich braku. W Bibliotece Elbląskiej jest specjalistyczny, duży skaner, ale nie ma funduszy na jego uruchomienie. Dodatkowo w tym przypadku również pojawia się problem personalny, ponieważ ktoś musiałby to robić, więc na razie to tylko plany. Jeśli jednak znalazłyby się pieniądze to w pierwszej kolejności należałoby utrwalić na nośnikach cyfrowych księgi metrykalne.
Kilka lat temu Diecezja otrzymała od fundacji Polsko-Niemieckiej prawie 25 tysięcy złotych na zakonserwowanie około 100 ksiąg, ale takie datki zdarzają się wyjątkowo rzadko. Z niemieckiego Regensburga wróciło do Elbląga prawie 300 ksiąg metrykalnych, które były bardzo dobrze zakonserwowane. To wielki ukłon ze strony niemieckiej, ponieważ oddano nam nie tylko kawał polskiej historii, ale sporą część historii niemieckiej ludności, która zamieszkiwała te tereny.
Dla księdza Wojciecha księgi metrykalne (i inne pisma) są nie tylko materiałem do pracy, historią regionu, czy obiektami opieki – czasami bierze je do domu i analizuje słowo po słowie. Zaczytuje się w nie, jak my w powieści, czerpiąc z tego nieopisaną radość. Jak wyjaśnił uczestnikom spotkań „Clio” – jest to jego „bzik”, któremu się oddał i bez którego nie wyobraża sobie życia.
Opisane powyżej fakty to tylko część tego, o czym mówił ks. dr Wojciech Zawadzki. Każdy z uczestników miał także okazję zapytać specjalistę o interesujące go rzeczy i na pewno otrzymałby fachową i wyczerpującą odpowiedź. Ksiądz Zawadzki zachęcał zainteresowane osoby do odwiedzania archiwum, ponieważ dla miłośników historii jest to ciągle niezgłębiona skarbnica wiedzy.
Fot. d-ave