W obecnej Polsce rower z dobra luksusowego stał się przedmiotem ogólnodostępnym. Jego cena spadła już poniżej 1/2 zasiłku dla bezrobotnych. Rowery kupowane w tej cenie w hipermarketach i wyglądające tak jak rowery wyższej klasy i muszą się czymś różnić. To "coś" oznacza jakość wykonania i klasę użytych materiałów. Po pierwsze jest to niebezpieczne dla zdrowia i życia użytkownika - ostry zjazd na rowerze, w którym odpadną pedały lub kierownica jest cokolwiek ryzykowny, a po drugie bardzo niewygodne - częste naprawy szybko przekonają nabywcę o potrzebie kupna dobrego sprzętu.
Początki roweru sięgają XIX wieku. Na ziemiach polskich, mimo zaborów i powstań, przyjęto go przychylnie. Oczywiście nie był to pojazd dla wszystkich. Tylko elity społeczne miały możliwości finansowe oraz odpowiednią ilość wolnego czasu aby zajmować się kolarstwem. Rower nie stał się od razu konkurencją dla konia i powozu. Przyczyną była jakość dróg, a właściwie ich brak. W związku z tym cykliści często organizowali tzw. corso - paradne przejazdy przez miasto.
Na dawnych zdjęciach widzimy szacownych panów, niektórych prezentujących się bardzo okazale, w charakterystycznych czapkach - cyklistówkach. Są to szacowni biznesmeni – twórcy XIX wiecznego przemysłu, których stać było na to kosztowne hobby.
Na tych pierwszych zdjęciach rowerowych raczej nie widać pań. Niestety damskie suknie nie bardzo nadawały się na stroje rowerowe, a kobiety w spodniach w wieku XIX nie były często spotykane. Dopiero wprowadzenie siatek osłaniających koła i rowerów tzw. damek - ze skośną ramą umożliwiło paniom branie udziałów w imprezach rowerowych.
W Elblągu Towarzystwo Cyklistów - Der Elbinger Radfahrer-Club 1886 – powstało już w roku 1886. Brało ono udział w organizowanych spotkaniach Towarzystw Cyklistów, reprezentując nasze miasto na arenie międzynarodowej.
Jak wygląda sprawa roweru w Elblągu obecnym?
Myślę, że tak jak wiele spraw – jeszcze nie najlepiej. Wprawdzie pierwsze ścieżki rowerowe powstały w naszym mieście już w latach 60-tych i 70-tych – ulica Grunwaldzka i 1000-lecia, ale potem rower i działania na jego rzecz odeszły w zapomnienie. Całkiem niedawno rozpoczęto niezbyt przemyślane prace na elbląskich chodnikach – bez ich powiększania połowę przeznaczono na ścieżkę rowerową oznaczając ją czerwonym polbrukiem. Utrudniło to całkowicie poruszanie się zarówno pieszych jak i rowerzystów. Częste konflikty powstają przy przystankach autobusowych na ulicy Grunwaldzkiej i Hetmańskiej. Tu winę ponoszą głównie rowerzyści, wpadający z dużą szybkością w tłum ludzi oczekujących na autobus. Ale przede wszystkim należy zapytać się kto to wymyślił?
Jedynym odcinkiem prawidłowo wykonanej ścieżki rowerowej w Elblągu jest jej odcinek przy Elzamie na ulicy Grunwaldzkiej. Jest to tzw. ścieżka wydzielona. gdzie teoretycznie rowerzysta ma pierwszeństwo. Nie jest to długi odcinek – ok. 800 m od początku hali Elzamu do dworca PKS. Tu jednak konflikty powodują piesi – wychodzący ze sklepów i używający ścieżki rowerowej jako dodatkowego chodnika.
Osobnym tematem są wyznakowane szlaki rowerowe. Większość urzędów i instytucji nie widzi różnicy między ścieżką rowerową, a wyznakowanym szlakiem. Szlaków mamy już kilka, a ścieżki ani jednej.
Najbardziej drastycznym przykładem ignorancji w tej dziedzinie jest szlak R-1 prowadzący z Kostrzynia nad Odrą do Braniewa. Prowadzi głównie drogami asfaltowymi, tworząc nieustanne zagrożenie życia i zdrowia rowerzystów. Do Elbląga wchodzi od strony ulicy Warszawskiej. Tu pod mostem na tzw. autostradzie w dniu 13 kwietnia 2002 roku zginął młody rowerzysta. Potrącił go TIR, który wyprzedzał rowerzystę łamiąc wszelkie przepisy – pod mostem i na linii ciągłej. Kierowca nie zauważył nawet, że zabił człowieka! Został zatrzymany kilkadziesiąt kilometrów od miejsca zdarzenia. Postawiono mu zarzut niebezpiecznej jazdy. Jaki był wyrok w tej sprawie – nie wiem. Ale nie przywróci on życia młodemu człowiekowi, który zginął jadąc znakownym szlakiem rowerowym.
Kolejne szlaki wyglądają już trochę lepiej, ale chyba już przyszłą pora aby poważnie spojrzeć na budowę wydzielonych ścieżek rowerowych np. z wykorzystaniem nieczynnych linii kolejowych lub wałów przeciwpowodziowych. Nieczynnych linii mamy coraz więcej, a wałów przeciwpowodziowych też na Żuławach nie brakuje. Jest to na pewno program na kilka następnych lat, ale może on przynieść wymierne efekty, szczególnie jeżeli połączy się go z agroturystyką i dodatkową infrastrukturą rowerową – parkingi, pola biwakowe i tanie noclegi z wyżywieniem. Warto również pomyśleć o wypożyczalniach rowerów – ale tu jest problem z poziomem uczciwości klientów. Prowadziłem kiedyś wypożyczalnię sprzętu turystycznego przy Oddziale Wojskowym PTTK w Elblągu i wiem coś o tym.
Jak widać w tym kierunku również jest jeszcze trochę do zrobienia, bo nawet nasz nowy most "do Europy" nie ma ścieżki rowerowej...
Na zdjęciu: Członkowie Elbląskiego Towarzystwa Cyklistów w czasie paradnego przejazdu w Lipsku, 5 sierpnia 1983 roku.