Mija już prawie rok od największej tragedii, jaka w ostatnim czasie wydarzyła się w Elblągu. 23 grudnia 2008 r. czadem zatruły się trojaczki oraz ich babcia i dziadek. Przeżył tylko mężczyzna. Dokładnie rok później Straż Pożarna notuje coraz więcej sygnałów dotyczących ulatniającego się czadu. Jednak w dużej mierze są to zgłoszenia profilaktyczne.
23 grudnia 2008 r., dzień przed Wigilią, służby ratunkowe i Policja zostali powiadomieni o tragicznym wydarzeniu w mieszkaniu przy ul. Królewieckiej. W nocy czadem zatruła się trójka dzieci, ich babcia i dziadek. Jak się okazało w trakcie dochodzenia, okna w mieszkaniu były zbyt szczelne, kratki wentylacyjne zaklejone papierem a piecyk wadliwy. Ofiarami czadu stały się trojaczki i ich babcia. Dziadek przeżył. Od tego czasu praktycznie nie było miesiąca, aby media nie donosiły o kolejnych przypadkach zatrucia tlenkiem węgla w elbląskim mieszkaniu.
Urząd Miejski w Elblągu zareagował dość szybko na kryzysową sytuację i rozpoczął montowanie w budynkach komunalnych elektronicznych czujników czadu. Nie ustrzegło to jednak wielu elblążan przed zatruciem się tlenkiem węgla. Jednak ofiar śmiertelnych już więcej nie było.
- Pierwsze czujniki czadu zamontowane zostały w 300 mieszkaniach komunalnych pod koniec ubiegłego roku – informuje Joanna Urbaniak, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego. - W związku z tym przypominamy ich użytkownikom o konieczności sprawdzenia baterii, gwarantujących prawidłowe działanie urządzenia.
W celu wyeliminowania sytuacji zagrażających zdrowiu i życiu mieszkańców związanych z zatruciem tlenkiem węgla, jak co roku wraz z rozpoczęciem sezonu grzewczego w Urzędzie Miejskim odbyło się spotkanie z administratorami budynków, kominiarzami, Powiatowym Inspektorem Nadzoru Budowlanego i przedstawicielami Straży Pożarnej. Administratorom budynków przypomniano o obowiązku sprawdzenia stanu technicznego instalacji przewodów kominowych (dymowych, spalinowych i wentylacyjnych) oraz przeprowadzeniu kontroli szczelności instalacji gazowych i prawidłowości podłączenia urządzeń.
Jak informuje Przemysław Siagło z Państwowej Straży Pożarnej w Elblągu, od 1 listopada br. strażacy interweniowali w 20 przypadkach wezwań do ulatniającego się czadu.
- Żadnej tragedii jednak nie było – mówi Przemysław Siagło. – W większości przypadków ludzie alarmowali nas, gdy zaczął działać elektroniczny czujnik czadu. Myślę, że po poprzednich tragicznych wydarzeniach, ludzie dmuchają już na zimne. Natomiast 24 razy interweniowaliśmy w sytuacjach, gdy paliła się sadza w kominie. Przypominamy o obowiązku sprawdzenia szczelności przewodów kominowych, jaki spoczywa na administratorach budynków.