Dziś ruszył proces 51-letniego Edwarda J., dziadka trzech dziewczynek, które w grudniu ub. r. zaczadziły się w mieszkaniu mężczyzny. W wyniku tego wypadku zmarła również żona oskarżonego. Mężczyzna już na pierwszej rozprawie skorzystał z możliwości dobrowolnego poddania się karze. Otrzymał wyrok dwóch lat więzienia w zawieszeniu na okres czterech lat.
W poniedziałek odbyła się pierwsza rozprawa, gdzie zeznawać miało kilkunastu świadków. Sąd jednak przychylił się do wniosku obrony i postanowił utajnić rozprawę.
- Sąd postanowił wyłączyć jawność rozprawy z uwagi na dobro interesu rodziców zmarłych dzieci i Edwarda J., który jest ciężko chory. Cierpi na padaczkę pourazową – mówił sędzia Tomasz Piechowiak.
W tym momencie salę musieli opuścić wszyscy dziennikarze. 51-letni mężczyzna odpowiada przed sądem z wolnej stopy. Prokuratura Rejonowa w Elblągu oskarża mężczyznę o nieumyślne spowodowanie śmierci trzech dziewczynek i swojej żony.
Mężczyzna początkowo nie przyznawał się do winy. Jednak na pierwszej rozprawie skorzystał z możliwości dobrowolnego poddania się karze. Sąd wydał wyrok. Edward J. został skazany na dwa lata w zawieszeniu na okres czterech lat.
- Prokuratura zdecydowała o postawieniu zarzutu nieumyślnego spowodowania śmierci trzech dziewczynek i jednej osoby dorosłej – mówi prokurator Sławomir Karmowski, rzecznik prasowy Prokuratury Rejonowej w Elblągu.
Przypomnijmy, że od grudnia ubiegłego roku Prokuratura Rejonowa w Elblągu prowadziła intensywne dochodzenie w celu wyjaśnienia mechanizmu śmierci trojaczek oraz ich babci. Śledczy zlecili przeprowadzenie specjalistycznych ekspertyz. Na pewno jednak do śmierci czterech osób przyczynił się fakt, że otwory wentylacyjne w mieszkaniu były zaklejone. Natomiast okna zbyt szczelne. Wydobywający się z piecyka gazowego czad zabił w nocy trzy osoby – babcię i dwie siostry.
Ten fakt potwierdził też Andrzej Zalewski, administrator budynku.
- Byłem w mieszkaniu zaraz po tragedii – mówił w grudniu ub. r. Andrzej Zalewski. – Kratki wentylacyjne zostały przez kogoś zaklejone papierem. Okna z PCV zaś szczelnie zamknięte. Tam nie było w ogóle wentylacji.
Trzecia dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach w szpitalu. Dziadka udało się uratować. Do tragedii doszło 23 grudnia ub. r. w domu przy ul. Królewieckiej. Tlenek węgla w nocy pozbawił życia dwie dziewczynki i ich babcię. Trzecia dziewczynka zmarła po dwóch tygodniach w szpitalu w Gdańsku. Dziadek trojaczek, po długim pobycie w szpitalu, wyzdrowiał. Teraz usłyszał zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci wnuczek i swojej żony.
Gdyby to nie był taki złodziejski kraj ludziska nie posuwaliiby do szczytów głupoty
2 lata, czy 20... to nie ma znaczenia... Edja tak kochał swoje wnuczki, że sama świadomość i życie z tym ciężarem jest gorsze od każdej kary, jaką sąd mógłby mu wymierzyć
okrutne, nic dodać nic ując, ten człowiek i tak tyle wycierpiał.........
Na Elblag24 też ukazał się już ten tekst o 15.27. Czyli Pan redaktor SBK sam zarzucając, że inne media kopiują od niego teksty, nie robi niczego innego. Proszę spojrzeć - tekst na info: 11.55, tekst ba E24: 15.27. Wiem też, że na dzisiejszej rozprawie nie było żadnego dziennikarza z E24 ;-)
Elblag24 juz od was zerznął ten temat ;-) A tak SBK pisał, że oni odkrywają, a inni korzystają ;-) ;-)
Chyba dziadek trojaczkow, co?! Chyba ze Trojaczek to nazwisko dziadka, hehe.
straszne ...przezyli tragedie a ten pier...sad jeszcze ich gania!!!! obłęd!!!!a Zalewski to kawal oszusta!!!!!