Uratowani z płonącego mieszkania

Trzy pijane osoby oraz psa wynieśli z płonącego mieszkania przy ul. Diaczenki elbląscy policjanci. Pożar w pozbawionym prądu mieszkaniu został zaprószony przez świeczkę, którą oświetlano pomieszczenia i był wynikiem lekkomyślności lokatorów.

Wczoraj kilka minut przed północą z polecenia oficera dyżurnego policjanci pojechali na ulicę Diaczenki, gdzie paliło się mieszkanie. Na klatce schodowej kłębił się dym. Z relacji mieszkańców wynikało, że w mieszkaniu mogą przebywać ludzie. Policjanci nie czekali na przybycie strażaków i weszli do mieszkania. Płomienie i gęsty dym ograniczały widoczność. Patrol użył gaśnic z radiowozu. Po częściowym stłumieniu ognia policjanci wyprowadzili 42-letnią kobietę, 55-letniego mężczyznę oraz półprzytomnego 56-latka, który w wypełnionym wodą zlewie kuchennym miał zanurzoną głowę. Mężczyzna prawdopodobnie próbował wcześniej ugasić pożar, gdyż miał nadpalone włosy. Kilka minut później mogło być za późno. Paradoksalnie mężczyzna mógłby utopić się podczas pożaru. Mężczyzna trafił na obserwację do szpitala. Z mieszkania policjanci wyprowadzili również psa, który należał do kobiety.

- Wstępne czynności wykazały, że uratowane osoby piły wcześniej alkohol – informuje Jakub Sawicki z zespołu prasowego elbląskiej policji. - Pożar wybuchł najprawdopodobniej w wyniku nieostrożności. W mieszkaniu nie było energii elektrycznej i pomieszczenia oświetlano świeczkami. To było najprawdopodobniej przyczyna pożaru.

Dzisiaj policjanci będą przesłuchiwać osoby, który przebywały w mieszkaniu. Czynności w tej sprawie trwają.