Od początku roku trwa spór pomiędzy motorniczymi a dyrekcją spółki Tramwaje Elbląskie. Wczoraj, 29 maja, zajezdnia przy ul. Browarnej oraz niektóre elbląskie tramwaje zostały oflagowane. Czego dotyczy protest i czy niebawem jego forma się zaostrzy?
Pracownicy spółki domagają się podwyżek dla 150 osób. Dokładnie chodzi o 2 zł brutto za godzinę pracy. Najniższa stawka godzinowa w Tramwajach Elbląskich wynosi obecnie 13 zł brutto.
Dyrektor spółki przedstawił nam szacunki podwyższenia stawek w proponowanej przez nas wersji. Te wyliczenia były na poziomie 800 tys. zł. A wprowadzenie dodatku za niedziele i święta to kolejne 300 tys. zł. Firma na to pieniędzy nie ma i praktycznie zderzamy się ze ścianą
– przyznał Roman Kluczyk, przewodniczący Okręgu Północnego Związku Zawodowego Pracowników Komunikacji Miejskiej.
Rozmowy ZZPKM z dyrekcją spółki trwają od 9 stycznia br.. - Dyrektor nawet nie proponuje nam innego wariantu, którym moglibyśmy osiągnąć porozumienie – mówił Roman Kluczyk. - Poprosiliśmy dyrektora o przedstawienie planu, tzw. mapy drogowej dla uzyskania tych podwyżek w jakiś okresie czasu, ale dyrektor nie jest w stanie tego zrobić.
Co stoi na przeszkodzie? - Cena wozokilometra jest narzucona przez Zarząd Komunikacji Miejskiej, więc nie otrzymujemy pieniędzy takich, jakie powinniśmy za wykonywaną pracę. Wydaje nam się, że jest za mało pieniędzy nawet na działanie tramwajów, a co dopiero na podwyżki płac – zaznaczył Roman Kluczyk.
Samorząd ma 100 procent udziałów w spółce Tramwaje Elbląskie, dlatego ZZPKM zwrócił się z tą sprawą do Prezydenta Elbląga, Witold Wróblewskiego. - Mówiliśmy Prezydentowi, że potrzebne pieniądze na płace muszą się znaleźć, bo praca jest odpowiedzialna – opowiadał Roman Kluczyk. - Prezydent uważa, że w zeszłym roku dostaliśmy po złotówce dostawki, więc już powinniśmy być zadowoleni i w tym roku nie przewiduje żadnych dodatkowych pieniędzy na komunikację miejską, w tym na podwyżki płac.
Według GUS-u średnia płaca motorniczego wynosi 4 tys. 400 zł.
Nasza, podawana oficjalnie przez dyrekcję, to jest 3 tys. 600 zł z nagrodą roczną wypłacaną dla stanowisk robotniczych, ale tych pieniędzy tak naprawdę nie zarabiamy. Z informacji, które dostaje od kolegów, którzy pracują 160 godzin, to 2 tys. 800 zł brutto. Tu nie mówimy o bardzo dużych pieniądzach. 320 zł brutto podwyżki to nie są bardzo duże pieniądze. Oczekiwaliśmy, że takie pieniądze będą do zrealizowania
– podkreślał Roman Kluczyk.
Dyrekcja spółki szacunkowe wyliczenia przedstawiła Związkowi Zawodowemu w marcu. - Związek zarządzał w trybie czternastodniowym spełnienia oczekiwań załogi, a jeśli nie to wejdziemy w spór zbiorowy z pracodawcą. Oczekiwania nie zostały spełniona, a dyrektor przedstawił swoje ostateczne stanowisko, że pieniędzy nie ma i że nie ma logicznego uzasadnienia na wprowadzenie podwyżek płac – dodał Roman Kluczyk.
Na tym spór się jednak nie zakończył. - Zaproponowaliśmy ze swojej strony mediatora. Pracodawca się na to nie zgodził. Zaproponował swojego. W związku z tym wyślemy list do Ministerstwa Pracy o powołanie mediatora do pomocy przy rozwiązaniu tego sporu – dodał Roman Kluczyk.
Związek Zawodowy ma nadzieję, że niebawem negocjacje zostaną wznowione. - Oflagowując zakład chcieliśmy dać sygnał dla mieszkańców, władz miasta i dla radnych, że dzieje się u nas źle. Trzeba rozwiązać ten problem, a nie odbijać piłeczkę. Uważamy, że pracodawca powinien wyjść do nas z jakąś propozycją. Jesteśmy gotowi do podpisania porozumienia, które będzie określało, kiedy będziemy w stanie osiągnąć tą podwyżkę – stwierdził Roman Kluczyk.
Jak na razie protest polegał na oflagowaniu zajezdni i niektórych tramwajów.
Chcieliśmy dać sygnał, że chcemy rozmawiać. Nie chcemy nikomu robić krzywdy. Pracujemy dla mieszkańców i chcemy ich wozić, jak najdłużej, ale za odpowiednie wynagrodzenie. Mamy w zanadrzu propozycje zaostrzenia formy protestu, ale na razie o nich nie mówimy. Jesteśmy zgodni co do tego, by rozwiązać to poprzez rozmowę
– zaznaczył Roman Kluczyk.
Czasu na polubowne załatwienie sprawy jest niewiele. - Dzisiaj jesteśmy po spotkaniu z dyrektorem, który poinformował nas, że pan prezydent jest na dwutygodniowym urlopie, więc na dwa tygodnie damy sobie spokój. Poczekamy na wypoczętego pana prezydenta. Być może wtedy zacznie z nami rozmawiać trochę inaczej – dodał Roman Kluczyk.
Popieramy motorniczych ich praca to wielki szacunek. Jazda na tych ruinach wymaga wszystkiego. Nie dociera nic do dyrekcji i prezydenta że trzeba rozbudowy torowiska i nowego taboru. Taczki i jeden po drugim won ze stolka.
Tramwaje to ma olsztyn Elbląg ma złom na szynach.
Trzymamy kciuki za was motorniczych. Może wreszcie ten beton się rozsycie. Czas na zmiany na stolkach w tej firmie
Panie Romanie trzymam kciuki, do przodu negocjować - bo co to za płaca. Nie dać się, na inne rzeczy to pan prezydent znajduje pieniądze, to bardzo odpowiedzialna praca i jeszcze te stare rzęchy. Pracujecie dla nas mieszkańców, a my też chcemy być bezpieczni i zadowoleni z waszej pracy, musicie więcej zarabiać.
tramwaje odlaczyc od ZKM pod kazdym wzgledwm
A ilu starych nierobów zasiada w radzie nadzorczej? I ile kasują? Biedny robol serwatkę a mafia politykirów śmietankę.
Gonić Wróblewskiego, gonić. MOżna go wywieżć np. tramwajem do Olsztyna ...
2 tys na ręke to żle nie mają
Podpisany to wstawaj o 3 w nocy do roboty za ta kasę.
Do Jamaleg,własnie wstaje tak wcześnie w jednej z firm Komunikacji miejskiej i co miesiąc zarabiam 1600zł netto .Co ty na to?