Za oknami piękna polska jesień. Złote i pomarańczowe dywany z liści ścielą się pod nogami elblążan. Ale mimo niewątpliwego uroku, jaki o tej porze roku niosą za sobą obrazki z parków i zieleńców miejskich, chodzenie po alejkach zaściełanych liśćmi nie należy do bezpiecznych: szczególnie wtedy, gdy spadnie deszcz, a opadłe rośliny zaczynają proces naturalnej biodegradacji. Nietrudno wtedy poślizgnąć się i zrobić sobie krzywdę. Miasto wskazuje, że już na początku października rozpoczęło cykliczne oczyszczanie ulic z liści.
Do wysprzątania z opadłych roślin pracownicy Zarządu Zieleni Miejskiej mają ponad 300 hektarów terenu - To przede wszystkim parki i zieleńce, skwery, tereny cmentarzy i pasy drogowe - wylicza Monika Borzdyńska, rzecznik prasowy w Biurze Prezydenta Miasta. - Na prace, w skład których weszło oprócz grabienia liści także przycinanie krzewów i koszenie trawy, w ubiegłym roku wydaliśmy 1 mln 125 tys. zł, więc także i w tym roku będzie to suma podobna, jeśli nie większa.
Co się dzieje ze zebranymi liśćmi? Zgodnie z ustawą o odpadach wykonawca robót jest zobowiązany do tego, aby przekazać je do najbliższego miejsca, w którym mogą zostać poddane procesowi biodegradacji (dotyczy to odpadów, które nie mogą być poddane odzyskowi albo unieszkodliwione na miejscu zebrania) - Na terenie Elbląga działa Zakład Utylizacji Odpadów, gdzie są kompostowane bioodpady - dodaje rzeczniczka prezydenta.
Ale jesienne grabienie liści to nie tylko obowiązek Miasta wchodzący w skład procesu utrzymania jego estetyzacji i zapewnienia nam bezpieczeństwa choćby na parkowych - czystych - alejkach. Jest ono także szczególnie istotne w kontekście choroby z jaką od lat borykają się elbląskie kasztanowce. Motyl Szrotówek, który je zaatakował, został odkryty w Macedonii w 1985 roku. W tym roku Zarząd Zieleni Miejskiej przeprowadził kolejną już akcję ratowania miejskich kasztanowców poprzez metodę tzw. lepowania pni.
Polegała ona na otoczeniu pnia drzewa opaską z folii nasączoną klejem, na której umieszczono dyspenser feromonowy - Aby zwiększyć skuteczność naszych działań w koronach drzew dodatkowo umieszczone zostały pułapki feromonowe. W sumie taką ochroną zostało objętych około 650 drzew. Pieniądze na ten cel zabezpieczono w planie finansowym ZZM na bieżący rok. Koszt całego przedsięwzięcia to 40 000 zł brutto – przypomina Joanna Deputat z Zarządu Zieleni Miejskiej w Elblągu.
Warto dodać, że najtańszą i najlepszą metodą walki z tym szkodnikiem jest właśnie sukcesywne jesienne grabienie i utylizacja zarażonych liści.
W parku Dolinka nigdy nie są grabione liście jak również ścinana trawa koło małego baseniku.Kiedyś spytałam pracowników dlaczego omijają ten teren .Odpowiedzieli że to teren niczyj i tam nie każą im robić. Więc kto ten teren ma sprzątać.Latem rosną pokrzywy po pas i też nie jakby ten teren był trędowaty.
To nie jest tredowaty teren. Radni chca aby to byla ostoja dzikow, zubrow i innych gatunkow. Wiec teren ten porasta puszcza. Zimowa pora elblazanie powinni nosic tam marchewke i sianko, oraz lizaki dla zwierzat.