Współwłaściciel „Szproty”: Zmontowali to jak chcieli. Wyciągali coś z dialogu, a kamera pokazywała coś innego

 Wraz z końcem emisji ostatniego odcinka "Kuchennych Rewolucji", które tym razem zostały przeprowadzone w elbląskiej restauracji Szprota (niegdyś Viki Lektiko) na portalu społecznościowym facebook posypały się komentarze. Niestety nie są one pochlebne. Współwłaściciel restauracji, Jakub Dąbrowski, czuje się oszukany. - Ja wiem, że wyglądało to inaczej - powiedział w rozmowie z info.elblag.pl.

Wczoraj, 23 maja, o godz. 21.30, przed telewizorami licznie zebrali się elblążanie. Swoją gotowość do obejrzenia rewolucji przeprowadzanych w naszym mieście zapowiedziało na oficjalnym, facebook-owym koncie Magdy Gessler wiele osób, również te, które swoje życie ułożyły sobie w innym mieście bądź kraju.

Zwiastun elbląskiego odcinka, w którym znana restauratorka wykrzykiwała, że nigdy podczas kręcenia programu nie widziała takiego brudu w restauracji, dało jasny sygnał, że właściciele lokalu mają niemały kłopot. Nikt jednak nie spodziewał się, że finał odcinka zakończy się brakiem polecenia "Szproty", która specjalnie dla Magdy Gessler przestała być Viki Lektiko.

Już po obejrzeniu zwiastuna Jakub Dąbrowski, współwłaściciel „Szproty” wiedział, że może spodziewać się wszystkiego. Jak jednak przyznaje nie przypuszczał, że wszystko zostanie pokazane jedynie w negatywnym świetle. - Ja wiem, jak to było i ludzie, którzy ze mną byli też to wiedzą.  Ludzie, którzy to oglądali myślę, że wiedzą, że było to przesadzone, kolorów dorzucono i wygląda to jak wygląda - stwierdził Jakub Dąbrowski. - Oni robili to, jak chcieli. Wyciągali coś z dialogu, a kamera pokazywała coś innego. Zmontowali to jak chcieli. (...) Każdy z nas rozmawiał z nimi myślę, że ze  trzy godziny, także z rozmów z nami mogli wyciągnąć co chcieli. I to zrobili.

Współwłaściciel „Szproty” nie zaprzecza, że w jego restauracji było kilka niedociągnięć. - Do niektórych rzeczy trzeba się przyznać - dodaje. - Jak brudna lampa wisząca pięć metrów nad głowami. Ciężko się tam dostać i nikt tam nie wchodzi. Ale oczywiście to nie jest wytłumaczenie i się do tego przyznaję.

Nie wszystko jednak, zdaniem Jakuba Dąbrowskiego, zasługiwało na krytykę. - Jeśli chodzi o patelnie grillowe to każdy kucharz na całym świecie powie, że to są najlepsze, żeliwne patelnie, a pani Magda już nie pokazała, że przejechała po patelni białą ścierką i była czyściutka, tylko to, że jest patelnia przepalona. Nawet w instrukcji WOK-ów jest - naleć oleju i je przepalić. Na pewno każdy kucharz się ze mną zgodzi. To są najlepsze patelnie jakie mogą być. Ich się nie szoruje, tylko się je normalnie myje - wyjaśnia Jakub Dąbrowski. - Sztućce, które wyrzuciła to też była lekka przesada. To są nasze pieniądze, a ona wyrzuciła czyściutkie sztućce, które zawijamy w serwetki i dajemy klientom, jak zamawiają coś na wynos. Nie było tam grama kurzu. Były czyściutkie, a ona walnęła je na ziemię i po nich chodziła.

Kolejnym zarzutem Magdy Gessler była brudna klawiatura, która stała na barze. - Bywa, że po kilka tygodni nie jest ona używana, jak nie wystawiamy faktur, bo tylko dla takich celów jest ona używana - dodaje Jakub Dąbrowski.

Kamery pokazały dużo, jednak podobno nie ukazała pozytywnych zdarzeń, jakie miały miejsce podczas tych dni. - Jak wróciła na kontrolę to była niedziela i było sporo gości. Wiem, że rozdała ludziom kartki i kazała napisać czy są na „tak” czy „nie”. I z tego, co wiem, wszyscy byli bardzo zadowoleni z jedzenia i napisali „tak”. To już w telewizji nie było pokazane - opowiada Jakub Dąbrowski. - Nie było pokazane, że jedzenie jej smakowało. W telewizji był pokazany ułamek dań, które ona jadła.

Czyżby według Jakuba Dąbrowskiego doszło do manipulacji telewizyjnej, by podkręcić atmosferę? - Oczywiście, że tak i to bardzo, bardzo mocno - podkreśla współwłaściciel lokalu. - Ludzie nie byli zadowoleni z tej rewolucji, że wyrzuciła niektóre z naszych dań. Po tym, co ona u nas zjadła, myślę, że zobaczyła, że za dużo u nas nie może zdziałać i dlatego wprowadziła cztery potrawy. Zrobiła kotleta rybnego, zupę rybną, zapiekankę z białą kiełbasą i torcik bezowy. Nie było z czego wybierać. Dużo ludzi się z tego śmieje i mówi, żebyśmy wrócili do swoich potraw i nazwy.

Podobno nieważne, jak mówią, byle by nie przekręcili nazwiska. Jednak reklama, na której zależało współwłaścicielowi lokalu może okazać się zgubna. Internauci komentując odcinek piszą, że to był wstyd dla miasta. - Na pewno to nie była dobra forma reklamy, ale nie spodziewałem się, że zostanie to wszystko pokazane w taki sposób - dodaje.

Jakub Dąbrowski nie ukrywa żalu, jaki ma w związku z nowym logiem "Szproty", który został wymyślony przez "Kuchenne Rewolucje". - W naszym logo umieścili chiński statek! Potwierdzi to każdy, kto zna się na statkach. Po tym, jak umieściłem szyld przychodzą do mnie ludzie i dają mi wykłady na ten temat - zaznacza Jakub Dąbrowski. -  Powinni dać nasz, elbląski statek. Zrobili pieczęć z tym logiem i pieczątki mamy nastawiane na obrusach. Żeby to było spójne, takie samo logo zawiesiliśmy przed wejściem. Ale to jakaś chińska barka. Jaki to miało sens? To była kicha Gesslerowej.

Jedno jest pewne - jeśli interes przynosi straty, wprowadzenie zmian jest niezbędne. Jak potoczą się dalsze losy „Szproty”? - Obecnie jestem ze szwagrem na etapie rozmów. Nie wiem jeszcze, jakie poczynimy kroki. Czy ja to nadal będę prowadzić, czy mój szwagier, czy razem. W zależności od tego, jaka zapadnie decyzja, takie kroki dotyczące menu i nazwy zostaną podjęte  - mówi Jakub Dąbrowski. - Jest mi trochę przykro, że nie pokazała tych dobrych stron.

Wiele emocji wzbudził pan Darek - barman, który podczas kręcenia odcinka wydawał się mieć najwięcej do powiedzenia. Na portalu społecznościowym facebook.pl zostało założone konto „Pan Darek barman ze Szproty”, które w zaledwie sześć godzin polubiło prawie 1400 osób. - Tydzień po nakręceniu odcinka Darek poszedł do pracy do hotelu, ale rozstaliśmy się w zgodzie. Jesteśmy kolegami i między nami nie ma żadnego konfliktu - zapewnia Jakub Dąbrowski.