Czwarta z cyklu ergonomicznych wycieczek rowerowych wyruszyła wczoraj, 18 listopada, w kolejną drogę, której trasa tym razem wiodła bocznymi drogami malowniczych Żuław Elbląskich, aż do wieży widokowej nad Jeziorem Druzno.
Kilkudziesięciu miłośników jednośladów, mimo listopadowej szarej i mroźnej aury, zebrało się wczoraj na Placu Dworcowym, z jasnym celem – pokonać 37 km trasy we wspólnym, miłym gronie.
- Od pierwszej edycji liczba uczestników oscyluje wokół 70 osób, a jak dotąd rekordowa była edycja lipcowa, gdzie na Pochylnie Kanału Elbląskiego jechało wspólnie 90 osób - opowiadał przed startem Marek Kamm, elbląski oficer rowerowy i organizator wycieczek. - Najprościej mówiąc te wycieczki mają na celu zachęcić elblążan do ruszenia się z domu, do spędzenia aktywnie kilku godzin na świeżym powietrzu, przy okazji mogąc obejrzeć jakieś najbliższe, lokalne atrakcje turystyczne, w myśl starego porzekadła „Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie” – mówi Kamm. - Elblążanie podróżują po całym świecie, a po naszych wycieczkach okazało się, że byli zdziwieni tym, co zobaczyli w odległości 20 km od Elbląga.
W ergonomicznych wycieczkach, jak zapewnia Marek Kamm, może wziąć udział każdy. - Nie ma tutaj ograniczenia wiekowego, bo dystans, tempo, trasy, są tak dobierane, że na pewno poradzi sobie i małe dziecko i osoba dorosła, tym bardziej, że w ciągu tych 4 edycji było z nami wiele rodzin z dziećmi, a nawet osób w sile wieku – wyjaśnia elbląski oficer rowerowy.
Listopadowa trasa wycieczki biegła przez Elbląg-Raczki Elbląskie-Tropy-Węgle Żukowo-Żółwiniec-Jurandowo-Żurawiec-Raczki, by metę osiągnąć w elbląskiej Bażantarni. Specyfiką tej wycieczki była nawierzchnia, po której poruszały się dwukołowce - były to mianowicie betonowe płyty, na których rowery narażone były na wstrząsy i drgania - Poradzimy sobie z tym zjawiskiem jadąc z odpowiednią prędkością – uspokajał Marek Kamm.
Do wycieczek nie potrzeba mieć wyjątkowego sprzętu. - Grunt by rower był sprawny technicznie, by jakaś poważna awaria nie spotkała nas na trasie – wyjaśniał Kamm.
Ergonomiczne wycieczki organizowane są co trzy miesiące. Kolejna wypadałaby więc teraz na luty. - Ale wtedy są najlepsze zimy w Polsce – śmieje się Marek Kamm. - Więc podejrzewam że następnym razem spotkamy się w marcu.
ciekawe czy kontrapasem jechali. teraz wzorem tego idiotyzmu niech zrobia kontrapas na calej trasie tam gdzie jechali. a niewyksztalcony pan. K zwany oficerem rowerowym spelni swoje kolejne nieposkromione ambicje zyciowe.
Jechali, jechali :-)) http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/3ac2431c20253167.html
za miskę darmowej zupki to oni pojadą na koniec świata, he, he, he ale jajca ludzie
dlatego własnie nie biorę już udzialu w tych niby dla rowerzystów organizowanych imprezach, Pan oficer zawsze piecze sobie swoją pieczeń przy okazji, tym razem "przepedził" towarzystwo po poronionym kontrapasie tylko po to aby pokazać, że rowerzyści korzystaja z tej bzdury, ani to nie było po drodze, a z sensem, o takie instrumentalne potraktowanie rowerzystów jak stado baranów,
Kontrabas to przecież fajny instrument.