„Oszukane Pokolenie” to nowa inicjatywa społeczna Onetu i „Tygodnika Powszechnego”. Podczas gdy kolejni Polacy głośno mówią, o tym, że ktoś dał im złudne nadzieje, my rozmawiamy na ten temat z młodymi elblążanami.
"Oszukane Pokolenie" to dzisiejsi 20- i 30-latkowie. - To pokolenie z wyżu demograficznego, które dostało w swojej młodości jasny przekaz, że najważniejsza rzecz, to nauczyć się angielskiego, skończyć ogólniak i studia z tytułem mgr! A potem praca na spokojnie się znajdzie... Nie znalazła się. Zostaliśmy oszukani – tłumaczą organizatorzy akcji.
- Kiedy przypominam sobie czasy, w których wybierałem szkołę średnią, to rzeczywiście o zawodówkach i technikach mówiło się, delikatnie rzecz ujmując „mniej prestiżowe” – wspomina Tomasz, 25-latek, absolwent anglistyki. – Nie wiem na ile mnie to przekonało, a w jakim stopniu zadecydowały pasje i zainteresowania, ale faktem jest, że wybrałem ogólniak. Lubiłem czytać książki, zawsze udzielałem się na szkolnych akademiach, więc wybrałem profil humanistyczny. Wtedy nie myślałem jeszcze kim właściwie chcę być w życiu, jak będę utrzymywał rodzinę. Czy byłem lekkoduchem? Trochę tak. Wtedy miałem tylko dobrze zdać maturę, żeby pójść na studia. Reszta miała ułożyć się sama. Nie ułożyła – podsumowuje. Chwilę się zastanawia, gdy pytamy, czy czuje się w jakiś sposób oszukany. – To by znaczyło, że czegoś żałuję, a ja niczego z tamtego etapu w moim życiu nie żałuję. Może teraz trudniej znaleźć mi pracę, może nie są to pieniądze jak za budowlane kontrakty, ale dziś, takie mam wrażenie nikomu nie jest łatwo na rynku pracy – przekonuje.
Nie jest tak – twierdzą nasi rozmówcy, że syndrom „Oszukanego Pokolenia”, o ile można już o takim mówić w kontekście polskiego społeczeństwa, omija absolwentów techników i szkół zawodowych. – Trzeba powiedzieć wprost, że tam szły osoby, którym często z nauką nie było po drodze – stwierdza Justyna, 26-letnia absolwentka edukacji wczesnoszkolnej, aktualnie poszukująca pracy. – Wcale nie traktowały tego jako swoją życiową szansę. Może byłoby inaczej, gdyby ktoś im powiedział, że będzie zapotrzebowanie na budowlańców, murarzy, stolarzy i inne tego typu zawody. Tego nie dało się przewidzieć i dla wielu taka szkoła i środowisko były jak równia pochyła, nawet nie myśleli o kontynuowaniu nauki w tym kierunku. Czy oni nie należą do „Oszukanego Pokolenia”? – pyta Justyna.
Nie brakuje jednak osób, zdaniem których problem bezrobocia wśród młodych, wykształconych osób to „przegadany temat”. – Szczerze mówiąc, irytują mnie osoby, które walą drzwiami i oknami na politologię, dziennikarstwo, marketing i myślą, że będą zarabiały kokosy – przyznaje Piotr, 28-latek, informatyk. - Dzisiaj papier naprawdę niewiele znaczy. Nie chodzi mi to, żeby teraz wszyscy rzucali studia, ale żeby wykorzystali ten czas na zdobywanie praktyki. Bezpłatne staże, czy wolontariat powinny być oblegane przez studentów – dodaje.
Z ludzkimi wyborami trudno dyskutować, tak jak trudno przekonać humanistę, by pamiętał trzy zasady dynamiki Newtona. Nie można też dziwić się, że chcemy mieć pracę zgodną z naszymi zainteresowaniami. Wobec tego w czym tkwi problem? Może w kraju, gdzie największe uczelnie praktycznie nie istnieją w światowych rankingach, problemem jest poziom kształcenia? Ale to już temat na zupełnie nową inicjatywę społeczną…
To prawda. Zgadzam się całkowicie. Reforma likwidująca szkoły zawodowe to największa porażka systemu edukacji. Prawda dziś jest taka, że młodzi ludzie z wykształceniem zawodowym mają pracę i nawet jeśli porównamy zarobki obu grup czyli zawodowej i tej "wykształconej" to sami zobaczymy, że Ci pierwsi zarabiają lepiej. Powinniśmy powrócić do systemu ze szkołami zawodowymi. Brakuje nam wszystkich od spawaczy (którzy mogą nawet w polsce zarobić krocie) aż po zawody typu mechanik (zawsze będzie potrzebny). Nie dajmy się ogłupić super wykształceniem. Potrzebni są fachowcy i oni na pewno odnajdą się na rynku pracy. To nie wstyd mieć wykształcenie zawodowe. Dziś tem mit zaczyna już być obalany. Ci ludzie - np. specjaliści od maszyn cyfrowych będą mieli wszędzie pracy. A mgr od marketingu - cóż:)
Dokładnie jest tak jak pisze cytowany tu Tomasz. Jeszcze nie tak dawno nasi skretyniali neoliberalni politykierzy i różne samozwańcze autorytety ośmieszały zawodówki a nawet technika jako takie szkoły dla- mówiąc kolokwialnie- plebsu, roboli. I wmawiali wszystkim studia, studia studia języki, języki, zarządzanie, marketing, dostaniecie pracę w korpo. Dzisiaj te same osoby jak np. pani Henryka Bochniarz z Lewiatana jadą po humanistach i całej rzeszy ludzi, którzy dali się na to nabrać "jacy to oni naiwni" "jacy to oni leniwi". Też jestem absolwentem kierunku humanistycznego, na szczęście jestem w tej dobrej sytuacji, że mam pracę ale hipokryzja tych naszych polskich "elit" trochę mnie irytuje.
Może wykształcenie zapewnia pracę, ale niestety nie w tym kraju.
O Łukasz na zdjęciu!!
w tym kraju a zwłaszcza mieście prace zapewniają układy i pamiętajcie o tym uczniowie- nie warto się uczyć jak rodzice nie maja znajomości, bo pracy i tak nie zdobędziecie, a jak zdobędziecie jakimś cudem to ja szybko stracicie na rzecz jakiegoś durnia POpierajacego miernoty
Absolwenci uczelni technicznych nie muszą martwić się o pracę, jednak większość to humaniści, którzy nigdy nie znajdą pracy zgodnej z oczekiwaniami. Problem znowu tkwi w polityce państwa. Nie przeprowadza się długoterminowych analiz rynku pracy, które z wyprzedzeniem dostosowywałyby szkolnictwo wyższe i zawodowe do aktualnych potrzeb. To znowu wina polityków, że produkujemy kolejne pokolenia bezrobotnych. Co robi Ministerstwo Edukacji ? Młody człowiek stojący przed wyborem zawodu powinien wiedzieć, że za 5-7 lat na rynku pracy będzie brakować np. pielęgniarek czy geodetów.. Znowu zawiodła polityka państwa.....co za kraj!!!
Nie kazdy kierunek jest równy kierunkowi - i nie po kazdych studiach nie ma pracy.Prawda jest taka ze tych magazynierów, licencjatów od ekonomi itp jest jak mrówków bo takie kierunki najlatwiej ukonczyc i produkuja tylko bezrobotnych. Nie zawsze tez ukonczenie studów jest równe zdobytej wiedzy na uczelni- wiekszosc sie po prostu slizga kombinuje testy z innych wczesniejszych lat a zaliczenia polegaja na głupotach typu jakies referaty i inne ***oły- dlatego tez wiekszosc młodych ludzi pcha sie w to G. po to by miec kilka lat fajnej młodosci.Nie moge zrozumiec jakim trzeba byc matolem by isc na kierunek który jest juz dawno przesycony...Ukonczyłem kierunek techniczny i wiem jak u mnie było a jak tam i wiem dlaczego mam prace- to wszystko wychodzi na rozmowach kwalfikacyjnych..i nie tylko
Teemzet na zdjęciu też czuje się oszukany ?
To prawda ale są dwie strony medalu, doradztwo zawodowe w Polsce dosłownie leży... o poszukiwanych zawodach i zawodach które będą poszukiwane w przyszłości dowie się ten tylko kto dobrze poszuka w temacie bo w mediach ogólnokrajowych nikt o tym nie wspomina nie mówiąc już o szkołach. Polskie uczelnie trzepią politologów, marketingowców i innej maści "wykształconych" bo takich mają profesorów i doktorów - pracę trza dać a nie ważne czy tam jest na coś zapotrzebowanie. Tylko zgadzam się również, że teraz bardzo pomagają praktyki i staże bezpłatne. Ja taki odbyłem 10 lat temu jeszcze jak studiowałem i wiem, że bardzo to pomaga w znalezieniu pracy. Dodam, że byłem jedyną osobą, która była zainteresowana odbyciem praktyki darmowej i to w jednej z renomowanych firm na świecie, inni nie chcieli..
niestety teraz trzeba byc najlepszym w swoim fachu żeby mieć prace, co całkowicie wyklucza tych "dobrych" ale nie najlepszych. Spowodowane jest to tym że jest mało stanowisk, gdyby było więcej prace mieli by ci dobrzy i najlepsi. Ja mam tytuł inżyniera i jestem tylko "dobra", są ode mnie lepsi, bardziej obyci w moim kierunku itp. no i niestety nie mam pracy, wszędzie słyszę że nie ma wolnych etatów, mój mąż też jest inżynierem, a pracuje w branży finansowej, bo zwyczajnie nie było pracy, z mojego kierunku praktycznie nikt nie ma pracy w zawodzie także inżynier też nie daje gwarancji.