W czasach, gdy na rogu każdej ulicy można dostać gotówkę od ręki, a przez internet sprzedać każdą zbędną rzecz, wydawać by się mogło, że lombardy są skamieliną przeszłości. Tymczasem okazuje się, że ich liczba, na równi z klientami, których obsługują, stale rośnie. Dlaczego? W 2009 roku banki w Polsce zaostrzyły politykę kredytową. Również wtedy kryzys w kraju zaczął wchodzić w decydującą fazę, a codzienne borykanie się z brakiem pieniędzy potrzebnych na podstawowe rzeczy, przetarło na nowo szlaki pożyczkom, udzielanym pod zastaw.
Zgodnie z polskim prawem w lombardzie zastawić można wszystko poza nieruchomościami. Od ręki gotówkę dostaniemy za zegarek, obrączkę czy telewizor. Zastawiane są sprzęty gospodarstwa domowego, płyty dvd, a nawet dziecięce zabawki. Powód jest zawsze ten sam: pieniądze potrzebne na już.
Podczas niedawnego rekonesansu udało nam się wyliczyć, że w Elblągu działa 18 zarejestrowanych prawnie lombardów. Wbrew pozorom nie są to zapomniane przez Boga i ludzi, ukryte w bocznych ulicach pawilony i małe punkty. Większość elbląskich lombardów prężnie działa przy głównych, miejskich arteriach: ul. Grunwaldzkiej, Hetmańskiej, czy Płk. Dąbka. A co najważniejsze, z usług tych lombardów można już skorzystać siedem dni w tygodniu. Czynne są nawet kilkanaście godzin dziennie.
Postanowiliśmy dowiedzieć się, co najczęściej w lombardach zostawiają elblążanie. I czy duża liczba prawnie zarejestrowanych instytucji udzielających pożyczek pod zastaw nie oznacza, że coraz bardziej dotyka nas ubóstwo?
Nie jest łatwo w naszym mieście namówić przedsiębiorców skupionych w lokalnych lombardach na chwilę rozmowy. Udało się w jednym, jednak właściciel zastrzegł sobie anonimowość, jak również wymaga, aby nie lokalizowawać instutucji, którą prowadzi w Elblągu, już od kilku lat. - Tak naprawdę kryzys zachęca do otwierania nowych punktów lombardowych, nie tylko w naszym mieście, ale w całej Polsce – wyjawił nam mężczyzna w rozmowie.
Jak działają lombardy?
Żeby jednak bardziej zrozumieć na czym polega lombardowy biznes należy skupić się na samej specyficznej działalności lombardów. Niektórzy twierdzą, że na podobnej zasadzie jak lombardy działają w naszym kraju banki. Różnica pomiędzy jednym a drugim widoczna jest jednak w oprocentowaniu. Bank nie bierze w zastaw pierścionka lub komórki, ale aktywa takie jak akcje, fundusze lub struktury, jest więc pewny, że nie straci. I daje klientom oprocentowanie zależne w granicach od 6 do 10 procent.
W lombardzie też jest takie oprocentowanie. – Tyle, że w skali tygodnia – podkreśla właściciel – Po miesiącu bierzemy 24 procent od sumy pożyczonej – Potem można ewentualnie przedłużyć tę pożyczkę, spłacając oczywiście odsetki na kolejny, wybrany okres – wyjaśnia mężczyzna.
Teoretycznie jest to jednak nielegalne. Zgodnie z ustawą antylichwiarską lombard nie może mieć wyższego oprocentowania, niż czterokrotność stopy lombardowej Narodowego Banku Polskiego. Na dziś więc, maksymalne oprocentowanie to 24 procent, ale w skali roku.
Dlaczego dzieje się tak, że lombard może żądać 520 procent w skali roku? Instytucje te bardzo sprytnie stosują inne konstrukcje prawne, które prowadzą do udostępnienia pożyczkobiorcy jakiejś kwoty pieniędzy, ale nie odbywa się to pod konstrukcją prawną umowy pożyczki - Zawieramy z klientami umowę sprzedaży – mówi mężczyzna - Jest tam jednak zapis mówiący o tym, że klient może odstąpić od umowy w terminie 14 dni, ale musi zapłacić odstępne.
Po odstąpieniu od umowy strony zwracają sobie to, co nawzajem świadczyły. - Klient dostaje z powrotem np. zastawione złoto, a sam oddaje 300 zł, plus płaci np. 30 zł odstępnego od umowy – wyjaśnia nasz rozmówca.
Ta ostatnia kwota to właśnie rzeczone 24 procent w skali miesiąca. Składają się na nią odsetki ustawowe, prowizja oraz koszt zabezpieczenia pożyczki.
Co zastawiamy?
Kto zatem przychodzi do lombardu, pytamy. – Ci, którym nie starcza do pierwszego, na bieżące potrzeby i emeryci, którzy nie mają na lekarstwa – mówi nasz rozmówca – Pracuję w tej branży już kilka ładnych lat i powiem, że mam swoją rzeszę stałych klientów. Przychodzi do nas również młodzież, zastawiając telefony komórkowe i sprzęt IT. Mieliśmy kiedyś klientów, którzy nie dostali kredytu gotówkowego i zastawili u nas antyki – opowiada mężczyzna – Jednak ich nie wykupili.
Co najczęściej zastawiają elblążanie, korzystając z pożyczek oferowanych pod zastaw przez lombardy? – Telefony komórkowe, elektronika, aparaty, monitory, płaskie telewizory, trochę rzadziej laptopy, a już bardzo rzadko komputery – wymienia jednym tchem właściciel lombardu. – I biżuteria, dużo, bo złoto jest obecnie w cenie - dodaje.
Procentowy wskaźnik osób, które zgłaszają się po zastawiony towar dzieli się różnie. – Szacowałbym, że około 30 procent naszych klientów nie odbiera sprzedawanych nam towarów – mówi nasz rozmówca. Dlaczego, pytamy? – Bo ludzie po prostu nie mają pieniędzy na wykup zastawionego towaru. Bywa też tak, że do wykupu często nie zgłaszają się osoby, które sprawiają wrażenie, jakby zdobyły towar „w łatwy sposób” - mówi nasz rozmówca - Trudno jednak posądzać każdego klienta o kradzież lub paserstwo - dodaje.
Towar, po który nikt się nie zgłasza po umówionym okresie staje się własnością lombardu - Potem trafia na aukcję np. na Allegro – wyjaśnia nasz rozmówca - Często okazuje się, że zysk ze sprzedaży przedmiotów nieodebranych jest większy niż z samych pożyczek.
Wśród Polaków pokutuje przeświadczenie, że lombard działa na pograniczu prawa, że to szemrany interes. - A to firma, jak każda inna – podkreśla nasz rozmówca.
Czy dopadło nas ubóstwo?
Kryzys sprawia, że lombardy elbląskie mają się dobrze. Dostrzegają to także sami elblążanie. - Proszę spojrzeć na nasz pasaż handlowy – mówi pan Bolesław, 68-latek, emerytowany cukiernik - Po prawej sznur banków, żeby mogli nam dać świetnie oprocentowaną pożyczkę. Po lewej apteki, żeby można gdzie było kupić tabletki, jak zacznie boleć głowa od częstotliwości i wysokości rat – mówi - A u wylotu, lombard. Żebyśmy na te pożyczki i leki, mieli pieniądze – odwraca się z rezygnacją mężczyzna.
To jest tzw polska gospodarka wszechobecna lichwa stosowana z błogosławieństwem władzy
wzrost lombardów i instytucji lichwiarskich to akurat powód do wstydu nie zachwytu. tam gdzie bieda tam lichwiarstwo odwieczne prawo.. szkoda że rządzący nic sobie z tego nie robią. / by żyło się lepiej - slogan ten najtrafniej odzwierciedla założenia władz..
Misiol zgłoś sprawę do pisuaru oni się zajmą tym, albo inaczej poproś ojca rydzolca o instrukcję jak okradać starszyznę która ślepo wierzy że za kasę rydzofon pogada z boogiem i da tym swoim owieczką zajefajne "second life" głupi jak but jesteś miernoto
Ludzie biedni sprzedają wartościowe rzeczy np.biżuterie aby mieć na chleb w tym dobrobycie elbląskim
a teraz policzcie oprocentowanie kredytu w banku ale te prawdziwe ! z kosztami, ubezpieczeniami, prowizjami od sporządzenia umowy i innymi ***uletami i wyjdzie wam ze w Lombardzie pozyczka jest tansza.. jedyna niedogodnosc to taka ze trzeba cos zastawic i nie placi sie w miesiecznych ratach przez pare lat
no chyba żartujesz bombardier, przy małych kwotach 10% miesięcznie odsetki nieduże, tylko opłaty za "przechowanie" to prawdziwa lichwa
jak mniemam, sami stali bywalcy się wypowiadają?
lichwiarzom żerującym na krzywdzie ludzkiej mowie wonnnnnn!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie widziałem lombardów w bogatych dzielnicach świata, w biednych mnóstwo, tak powiem
@† dobry Bóg da to i ty spróbujesz, pomodlę się w tej intencji