Weronika Wiśniewiska ma 17 lat. Jeździectwo trenuje od jesieni 2012 r. a ilość jej osiągnięć nie pozostawia wątpliwości, że mimo młodego wieku wiele w Niej samozaparcia, wytrwałości i determinacji, by poświęcić się swojej pasji.
Zaczęło się niewinnie. W dzieciństwie zamiast lalek wolała bawić się konikami. - Moja mama i ciocia jeździły konno, kochają te zwierzęta. Myślę, że mam to w genach. Zawsze ciągnęło mnie do koni. Ciągle namawiałam rodziców, żeby mnie do nich zabrali – przyznała Weronika. - Koń, to piękne i szlachetne zwierzę, bardzo mądre. Zastanawiam się czasem, dlaczego pozwalają ludziom na sobie jeździć. Lubię z nimi przebywać, potrafią okazać swoje uczucia, zawsze powtarzam, że koń też człowiek.
Choć Weronika trenuje pięć lat obecnie nie przynależy do żadnego klubu. - Jestem BPK, to oznacza Bez Przynależności Klubowej. Jeździłam w klubie, ale nie mogłam tam się dalej rozwijać. Obecnie trenuję w Rzecznej. Mam do dyspozycji wspaniałego 6-letniego wałacha Szlachetnej Półkrwi z prywatnej hodowli Pana Andrzeja Felskiego, który jest niesamowitym człowiekiem, uwierzył we mnie, moje możliwości i dzięki niemu Lambi II, bo tak nazywa się koń, na którym jeżdżę, jest moim partnerem. Tworzymy razem całkiem niezły duet – przyznaje Weronika. - Moim trenerem jest Pan Andrzej Żubertowski, który kiedyś sam był doskonałym jeźdźcem i odnosił sukcesy. Jest dobrym praktykiem. Poza tym jest bardzo wymagający, treningi często są bardzo wyczerpujące fizycznie, ale trener ma świetne poczucie humoru, dzięki czemu rozładowuje napięcie, niepowodzenia. Bardzo dobrze mi się z nim pracuje. Trenuję 6 razy w tygodniu, oprócz poniedziałków, bo poniedziałek to inaczej dzień konia i wtedy konie mają wolne.
Prawie każdy dzień Weroniki wygląda podobnie. Najpierw pobudka o godz. 5.00, po szkole zawsze spacer z psem i oczywiście trening. - Na trening jeżdżę do Rzecznej. Tam spędzam około 2,5 do 3 godzin, trening i pielęgnacja konia. W domu jestem ok. godz. 20:00. Czasami później. Wtedy siadam do lekcji. Potem sen, a rano zaczynam od nowa – opowiada Weronika. - Muszę mieć siłę na naukę, ponieważ mama uważa, że edukacja jest bardzo ważna, ważniejsza niż pasja. Gdybym miała kiepskie wyniki w nauce, nie byłoby tylu treningów. Więc czas na naukę muszę znaleźć pomiędzy treningami, szkołą i innymi zajęciami. Średnia ocen jest zadowalająca, więc mogę trenować.
Co z czasem wolnym? - Nie mam wiele wolnego czasu, ale gdy już taki znajdę to lubię rysować, czytać książki Flanagana, Sapkowskiego, Kossakowskiej i Nienackiego. Lubię oglądać anime i słuchać koreańskiego popu – mówi Weronika.
Gdy spotyka się nastolatkę, która zamiast spędzania czasu na buszowanie po sklepach lub internecie wybiera treningi powstaje pytanie – jak znajduje motywację do działania?
- Nie potrzebuję jakiejś dodatkowej motywacji. Uwielbiam to, co robię. Sprawia mi to ogromną przyjemność. Najbardziej lubię, jak opanowuję kolejne umiejętności, skaczę coraz wyżej i to mnie mobilizuje do tego, aby jeszcze bardziej się starać – podkreśliła Weronika.
Wśród licznych nagród kilka dla Weroniki ma szczególne znaczenie.
Myślę, że najwięcej radości i satysfakcji sprawiły mi medale z Mistrzostw Warmii i Mazur w kategorii Junior w 2015 i 2016 roku. Łatwiej chyba było zdobyć ten pierwszy, a trudniej obronić tę pozycję w kolejnym roku. Tym bardziej, że w 2016 roku poziom Mistrzostw był wyższy, konkursy juniorów wyższe i zdecydowanie trudniej było zdobyć ten medal, jednak udało się, Trener twierdzi, że to dzięki mojemu „charakterowi”
- śmieje się Weronika.
Jeździectwo nie należy do tanich sportów. - Sam osprzęt konia, mój ubiór na treningi, na zawody, ponadto opłaty za zawody, abym mogła wystartować, treningi z trenerem. Miesięczne utrzymanie konia i treningi to ponad 1000 zł. Wyjazdy na zawody to kolejne 600zł. Na swój strój zarabiam sama z wygranych na zawodach. Resztę zawdzięczam Mamie, której jestem bardzo wdzięczna. Dzięki Niej mogę się realizować, spełniać marzenia – podkreśliła Weronika.
Pieniądze to nie jedyna bariera, którą trzeba pokonać, aby uprawiać ten sport. - Jeżeli chodzi o predyspozycje fizyczną, to bardzo ważna jest kondycja, bo może się komuś wydawać, że jeżdżenie na koniu nie męczy, zapewniam jednak, że po każdym treningu ważę sporo mniej. Często moje ubrania mają mało suchego miejsca. Oczywiście należy mieć szczupłą sylwetkę, by koń nie musiał dużo dźwigać – wymienia Weronika. - Natomiast predyspozycje psychiczne są chyba ważniejsze. To niestety ciężki, kontuzyjny sport, zdarzają się upadki i potłuczenia. Wtedy, mimo bólu, trzeba wsiąść i jechać dalej. Trener mówi, ja mam odpowiedni charakter do tego rodzaju sportu. Nie poddaję się szybko, raczej niepowodzenia mobilizują mnie do dalszej pracy. Tutaj trzeba być twardym zawodnikiem, aby coś osiągnąć. Czasami opanowanie niektórych umiejętności trwa i trwa, ale to dlatego, że koń to żywa istota również z charakterem. Koń i jeździec muszą nauczyć się współgrać. Rozumiemy się przez gesty, ruchy. Nawet emocje sobie przekazujemy.
Plany na przyszłość Weronika ma sprecyzowane.
Moim marzeniem jest przejechanie na koniu całej Polski i naturalnie wierzę, że kiedyś uda mi się to zrealizować. Ponadto, nadal chcę jeździć konno, bo jest to dla mnie niesamowita przyjemność. Chciałabym mieć też takie umiejętności jak mój trener, który moim zdaniem jest „zaklinaczem koni”
- dodała.
Miło czyta się o młodych ludziach z pasją. Gratulacje
Brawo, brawo!!