Gratuluję objęcia funkcji przewodniczącego elbląskich struktur Platformy Obywatelskiej. Co skłoniło Pana, żeby stanąć na czele partii, która wizerunkowo w naszym mieście została osłabiona?
Należę do tego nielicznego grona członków Platformy Obywatelskiej, którzy tą partię w Elblągu zakładali. Rzeczywiście przejmuję przewodnictwo w momencie dosyć trudnym. I chyba ta sytuacja spowodowała, że mój projekt, by nie łączyć przewodnictwa w partii z innymi, mocno absorbującymi funkcjami politycznymi przekonał członków. Liczę, że uda mi się mocno zaktywizować członków i struktury Platformy.
Dla Platformy Obywatelskiej wynik referendum był prawdziwym ciosem. Podniesienie się po tym i zawalczenie o to, by znowu przejąć władzę w Elblągu nie będzie proste. Ma Pan na to jakiś pomysł?
Mam pełną świadomość naszej sytuacji. Do najbliższych wyborów będziemy przystępować z zupełnie innej pozycji niż w poprzednich. Myślę jednak, że kapitał zaufania dla naszego ugrupowania w społeczeństwie elbląskim ciągle jest obecny. Trzeba odbudować nasz potencjał i wyprostować nieprawdy na temat naszych działań i jakości rządzenia, zrodzone w trakcie kampanii referendalnej. Trzeba też odbudować wiarę w siebie, wśród członków Platformy. Parę pomysłów na to już mam, ale zależy mi na tym, żeby to nie były tylko moje pomysły moje czy przeze mnie narzucone, ale wypracowane w i zaaprobowane przez członków Platformy.
Mówił Pan o wierze w siebie. Był Pan jedynym kandydatem na to stanowisko. Czy to znaczy, że tylko Pan miał tą wiarę?
Kilka osób zastanawiało się, czy nie wziąć ciężaru przewodniczenia, ale to wiązałoby się z łączeniem różnych funkcji politycznych. Doszliśmy do wniosku, że jeśli radni skoncentrują się na pracy w samorządzie, Pani poseł na parlamencie, to suma tych działalności przyniesie Platformie większą wartość dodaną, niż łączenie funkcji. Efektem takiego myślenia, a nie braku wiary był fakt, że byłem jedyną osobą, która kandydowała na funkcje przewodniczącego.
Wspominał Pan też o nieprawdach, jakie zaczęły krążyć w społeczeństwie. Czy jakieś konkretnie zasługują na natychmiastowe sprostowanie?
Referendum przeistoczyło się w oskarżanie Platformy praktycznie o wszystko. Nawet o skutki decyzji podejmowanych, gdy byliśmy w opozycji. Naszym błędem było nie podejmowanie walki na argumenty ani dialogu z mieszkańcami. Chyba też za szybko chcieliśmy nadrobić niektóre zaległości z poprzednich kadencji – np. w polityce mieszkaniowej. Kto dziś zdaje sobie sprawę, że sytuacja mieszkaniowa w Elblągu jest jedną z najgorszych w porównywalnych miastach w Polsce? Nieprawdziwie przedstawia się sytuację finansową Elbląga. Nie jest ona łatwa, ale zakres inwestycji – a więc działań de facto powiększających majątek miasta – jest w Elblągu imponujący. Dziś wiemy też, że wiele oskarżeń adresowanych pod kątem naszych liderów opierało się na kłamstwach. W czasie referendum milczeliśmy, zamiast dawać odpór owym oskarżeniom.
Czasu nie można cofnąć, ale można uczyć się na swoich błędach. Rozumiem, że teraz Platforma postawi na rozmowy z mieszkańcami, spotkania, konsultacje?
Zdecydowanie tak. Chcemy być partią, która wie, czego oczekują obywatele i umie to realizować. Wierze, że potrafimy być partią, która odpowiada na bieżące zapotrzebowania. By to zrobić, musimy otworzyć się na dialog.
Wie Pan, że zaczyna krążyć kolejna plotka na Pana temat? Podobno to Pan będzie reprezentował Platformę Obywatelską w wyborach prezydenckich.
Dzisiaj mogę powiedzieć, że nie jest to opcja niemożliwa, ale nie jest to też - w moim odczuciu - opcja idealna. Nie podjęliśmy jeszcze decyzji, kto będzie kandydatem na Prezydenta Elbląga.
Ponowna kandydatura pani Elżbiety Gelert jest brana pod uwagę?
Tak.
Chodzą słuchy, że myślicie o tym, by jednak postawić na kogoś nowego.
Mam kontakt w wieloma samorządami. Rzadko zdarza się, by ktoś „całkiem nowy”, dobrze poradził sobie na stanowisku prezydenta średniego miasta. To „duża firma” i trzeba dużo wiedzy o samej firmie, by nią pokierować. Najazd osobistości ze świata zewnętrznego podczas kampanii referendalnej pokazał, że wiele spraw, o których wielu z nich radykalnie wyrokowało jest im tak naprawdę nieznanych. Np. hasło, że można zbudować kanał przez Mierzeję bez wieloletnich badań i studiów – w tym środowiskowych i ekonomicznych. Omijając procedury można zafundować Elblągowi drugą Rospudę, a nie rozwojową inwestycję. Ale deklaracje padały. Lokalni i znający uwarunkowania politycy i działacze stronią od tak nieodpowiedzialnych haseł. Dlatego nie bardo wierzę o skuteczność kogoś „całkiem nowego”.
W polityce, szczególnie w czasie kampanii, jest miejsce na szczerość? Nie góruje wtedy tworzenie bajek?
Niestety, współczesne społeczeństwo jest bardzo niecierpliwe. Chce odpowiedzi krótkich i prostych. Najlepiej, by wyjaśnić wszystko w ciągu maksymalnie trzech minut. I politycy często tak próbują sprzedać swoja „prawdę”. Często według schematu: skoro dobrą kąpiel zapewnia woda o temperaturze 40 st. - to z jedną nogą w wodzie o temp. 0 stopni C., a drugą w wodzie o temp. 80 st. C. będziemy czuć się jak w raju. I później różne „raje” nam budują. Mnie ten typ argumentacji naprawdę nie interesuje. Ciągle wierzę, że jednak potrafimy połączyć szczerość ze skutecznością.
Wszystko ma swoją cenę. Jak poczuł się Pan, gdy okazało się, że stracił Pan mandat?
Osobiście przyznam, że swój wyniki w wyborach przyjąłem... z pewną ulgą. Przewodniczenie w Radzie Miejskiej w połączeniu z tym, co robię w Urzędzie Marszałkowskim to był tytaniczny wysiłek. A przecież Biuro Regionalne, którym kieruję pracuje dla Elbląga. Zatem naszemu Miastu poświęcam się nadal całkowicie, tyle, że w lepiej zorganizowany sposób.
Dlaczego w wyborach nie startował Pan z pierwszego miejsca?
Uważałem, że wszyscy liderzy, którzy zostali odwołani powinni startować z dalszych miejsc na listach, dając szansę nowym osobom, by mogły się sprawdzić. W końcu fakt odwołania nie jest chlubny i trzeba go w jakiś sposób trzeba odpokutować. Dlatego nie startowałem z pierwszego miejsca.
To dla wielu było zaskoczeniem...
Dla mnie też to było nowe doświadczenie. Dostrzegam, że Klub Radnych PO nie jest jeszcze tak wyrazisty, jak bym pragnął, ale wyraźnie nabiera doświadczenia i tworzy coraz spójniejszą całość.
Śledzi Pan to, co się dzieje na sesjach?
Oczywiście, śledzę uważnie. W Platformie mamy za sobą okres wewnętrznych wyborów i chcemy bardzo mocno współpracować z Klubem Radnych PO.
Ma Pan doświadczenie w prowadzeniu sesji. Jak Pan ocenia to, jak przebieg sesji prowadzi Janusz Nowak?
Rola przewodniczącego jest rolą niewdzięczną. Dość mocno doskwierało mi, że prowadząc sesję nie mogę aktywnie uczestniczyć w polemikach. Nie wiem, jak to odczuwa Janusz Nowak, ale jest w tej funkcji znacznie bardziej doświadczony ode mnie i trudno doszukiwać się zarzutów wobec stylu, w jakim sprowadzi sesje Rady Miejskiej.
Może Pan dostrzec pozytywne strony...
Przez wiele lat byłem w opozycyjnej w Radzie Miejskiej, której przewodniczył Janusza Nowaka. Pamiętam sytuację sprzed wielu lat, gdy przewodniczący zamknął dyskusję, odbierając tym samym i mnie głos. W ramach protestu wyszliśmy z sali. Nigdy więcej taka sytuacja już się nie powtórzyła. Janusz Nowak bez wątpienia jest człowiekiem, który wyciąga wnioski i uczy się także na własnych błędach.
A jak ocenia Pan pracę radnych? Teraz większość w Radzie należy do PiS-u. Czy uważa Pan, że PiS jest skłonny do współpracy?
Nie odbieram Sesji Rady Miejskiej jak igrzysk, w których trzeba pokonać przeciwnika, ale jak miejsce, w którym załatwia się ważne sprawy dla Elbląga. Jesteśmy o okresie budowania budżetu na 2014 rok. To będzie test dla PiS-u, na otwartość na argumenty spoza własnej partii oraz na rzetelność – bo 2014 roku jest rokiem wyborczym i będzie pokusa, by budżet odegrał jakąś rolę w kampanii. Zobaczymy, czy w tym procesie znajdzie się miejsce na dialog. My chcemy wspólpracy, ale nie potrafię powiedzieć, czy chce jej Prawo i Sprawiedliwość.
Prezydent Wilk uzasadnił oddanie środków na budowę stadionu złym stanem finansowym miasta. Czy Pana zdaniem uzasadniona była obawa, że do naszego miasta wejdzie komisarz?
Są w Polsce miasta bardziej zadłużone od Elbląga i nikt tam komisarza nie wprowadza. Nie można mówić, że Elbląg jest bankrutem, bo to jest po prostu nieprawda – taki straszak przed Platformą Obywatelską. Nota bene: źródła zadłużenia tkwią poza tymi dwoma latami, w których PO miała władzę – ale w propagandzie partyjnej takie fakty dość łatwo ominąć. Ja zresztą nie dostrzegam jakiegoś radykalnego uzdrowienia budżetu w okresie rządów PiS, a przecież podejmowane są decyzje, które powiększą zadłużenie miasta – to jak to jest możliwe, by jednocześnie być bankrutem i planować inwestycje?
Po ogłoszeniu wyników referendum, podczas konferencji prasowej stwierdził Pan, że ten, kto wygra wybory trafi na moment przecinania wstęg, odbierania inwestycji. Witold Strzelec uważa, że rezygnacja z dofinansowania na budowę stadionu to zmarnowanie ciężkiej pracy poprzedniej władzy. Czy odnosi Pan wrażenie, że obecna władza albo spija śmietankę z Waszych starań albo podejmuje niewłaściwe decyzje?
I spija śmietankę i podejmuje niewłaściwe decyzje. Nie mam wątpliwości, że pieniądze, które już zostały pozyskane na stadion zostały zbyt lekko oddane. Trudno będzie po raz drugi przymierzyć się do tego zadania – bo już wiemy, że w okresie 2014-2020 na takie inwestycje, jak stadion raczej środków unijnych nie będzie. A stadion w Elblągu jest potrzebny – nie tylko dla piłkarzy jednego klubu, ale dla przyciągania dzieci i młodzieży dla sportu, dla miejskich uroczystości, koncertów i wielu innych społecznych zadań. W życiu samorządu niewiele zaczyna się i kończy w rytmie wyborczym. Nie należy wszystkiego przewracać do góry nogami, gdy tylko zdobędzie się władzę. My także przejęliśmy wiele zadań od poprzedników i większość kontynuowaliśmy, chociaż wiedzieliśmy, że np. terminy przebudowy ulic spowodują utrudnienia w komunikacji i złość mieszkańców. Ale proszę zapytać kierowców w 2015, albo w 2020 roku, czy warto było się przemęczyć, by jeździć czteropasmowymi ulicami?
Różnica jest jednak znacząca, bo nigdy wcześniej nie doszło do referendum, a kadencja nie była tak krótka.
Zgadza się. Kiedy oddawano nabrzeże i mosty na rzece Elbląg usłyszałem od prezydenta Jerzego Wilka, że to realizacja ich koncepcji. Ale to nie była decyzja ani PiS-u, ani Platformy, tylko decyzja prezydenta Słoniny. I chociaż wszyscy wiedzą, że mocno walczę by Elbląg i strefa zalewu Wiślanego były regionem żeglarskim, to w obecnej sytuacji miasta bardzo bym się wahał, czy taką inwestycje realizować. Dziwię się więc, że prezydent Wilk, niemal jednocześnie mówi o katastrofalnej sytuacji finansowej Elbląga, a z drugiej przypisuje sobie decyzje o wydaniu 35 mln zł na wymianę mostów i przebudowę nabrzeża, które wielkiej zmiany do jakości życia elblążan nie wniosą. Choćby takiej, jak zainwestowanie niemal trzy razy mniejszej kwoty w modernizację przystani, którą już zainteresowani są operatorzy z zachodniej Europy.
Niedawno w sondzie ulicznej pytaliśmy elblążan o plusy i minusy mieszkania w naszym mieście. Jakie Pan podałby przykłady?
W 1997 roku zamieszkałem w Elblągu „na chwilę” i już tu zostanę. Elbląg ma wiele cech, których inne miasta mogą nam pozazdrościć. Fantastyczne tereny rekreacyjne, subregion z Kanałem Elbląskim, Zalewem Wiślanym, „górską” Wysoczyzną, kanałami i rzekami delty Wisły. Mamy dobry układ urbanistyczny z odtworzoną Starówką i częścią mieszkalną nieco odsuniętą od centrum. Mamy dobre położenie gospodarcze, na pograniczu dwóch wielkich rynków: rosyjskiego i unijnego, z dobrym połączeniem drogowym i perspektywami rozwoju transportu wodnego. Mamy nie tylko mistrzów świata w tańcu, ale sami świetnie tańczymy – ja często w żartach mówię, że chcąc mieszkać w Elblągu trzeba umieć tańczyć. Mamy znakomitych piłkarzy ręcznych i najlepsze w świecie piwo regionalne. Każdy, komu pokazywałem nasze miasto – ulice, Starówkę, muzeum z jednymi z najcenniejszych zbiorów archeologicznych Europy, Bażantarnię – mówił o Elblągu w coraz większych superlatywach. I nie ukrywam, że coraz bardziej lubię pokazywać innym nasze miasto. Za dwa lata cztery pasy ruchu połączą nas z Gdańskiem. Elbląg stanie się atrakcyjnym miejscem do mieszkania – także dla tych, którzy będą zarabiać w Trójmieście. Powinniśmy iść w kierunku przyjaznego miasta dla takich ludzi.
W Trójmieście pracujmy, w Elblągu żyjmy?
Trochę tak. Miasto przyjazne dla zarabiających, to dobry interes.
Dziękuję za rozmowę.
Z Jerzym Wcisłą rozmawiała
ha ha ha - tyle w temacie :)
nuuudaaaaaa
Brawo Jurek. To jest prawdziwy kandydat na prezydenta Elbląga. Brawo
Jerzy - kończ Waść , wstydu oszczędź ....
Nie, bez przesady....................
Panie Jerzy już wyjedź stad czas wracać na stare śmieci ,A nie na sile mam utrudniać
My elbażaki chcemy mieszkać i mieć miasto po swojemu a pan Jerzy jest obcy"Jestem obcy w waszym mieście Jestem obcy pośród was Jestem obcy w moim własnym śnie Jestem tylko cieniem w pośród was
"Elbląg ma wiele cech, których inne miasta mogą nam pozazdrościć." - hahaha dobry jesteś! Wymieniłeś zapewne te "cechy" które dla ciebie są istotne, ale zaufaj, że WIELU mieszkańców żyje inaczej, ma inne cele i te tzw. atrakcje są NICZYM! W Elblagu nie ma godnej pracy. Młodzi uciekają NA STAŁE! Nie ma po co wracać. Sam nie wiążę zycia z tym miastem. Innym ktorym się chce tu żyć to gratuluje, wasz wybór. Jesli jest dobrze to cieszę się. Udało wam się chyba złapać dobrą, godną, stała pracę? :) Zyję w elblagu o 40 lat. Rodowity nie jak pan mieszkaniec więc wiem co i jak. Nie mogę pracować w zawodzie bo jeden z drugim przekazuje stanowiska rodzinie albo sam siedzi nawet na emeryturze. Masakra. Za małe miasto. Ambitni uciekają. Panu to obojętne. Ludzie plują w twarz ale co tam honor, polityka!
Wcisła masz na mysli bezrobocie? nie rozśmieszaj mnie....tancerze :) (wiadomo, że przytoczłeś bo to kolega z PO prowadzi balety) co za klepanie swoich. I co ci tancerze zrobili dla gospodarki miasta? Wytańczyliście upadek kadencji hahaha Co nie? Ludzie wiedzą co robić gdy zajdzie potrzeba! Bravo referendum! Dość ślimaczenia się w rządzeniu (stad ślimak w logo Elblaga = PO = Elblag)
może faktycznie trzeba postawic na jakąs młodę nowo osobę? proponuję siostrzenice pana wiceprezydenta Tomka, dziewczyna ma duże mieszkanie, mialby gdzie organizować narady robocze, do urzedu nie ma daleko, idealna kandydatura PO na prezydenta