W poniedziałek, 2 lutego, opublikowaliśmy materiał pt. "Dlaczego tyle trwało przekonywanie jej, żeby przysłała karetkę? Mojemu mężowi zabrakło minut, sekund". Przedstawiliśmy w nim historię rodziny Madeja. Pan Lech podczas spaceru złapał się za serce i wymagał natychmiastowej pomocy. Jego żona, która była wtedy wraz z nim, usiłowała wezwać karetkę. Z relacji przedstawionej przez panią Małgorzatę wynika, że zachowanie dyspozytorki przyjmującej zgłoszenie pozostawiało wiele do życzenia. Niestety mężczyzna zmarł.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 18 stycznia br., w Suchaczu. - Gdy zadzwoniłam pod 112 dodzwoniłam się do Nowego Dworu, który przekierowuje do Olsztyna. Tam odebrała kobieta, której podejście do pracy pozostawia wiele do życzenia - mówiła Małgorzata Madeja.
Jak przebiegała rozmowa? - Najpierw zapytała bezosobowo "co dolega?". Wyjaśniłam, że mój mąż omdlał, jest blady, nie może iść, łapie się za serce. Zapytała "na jakie choroby kardiologiczne jest chory?". Odparłam, że brał tabletki na nadciśnienie, ale o schorzeniach nic nie wiem. Miał słabe serce, o czym wspomniałam, ale prosiłam o jak najszybsze przysłanie karetki. Dyspozytorka stwierdziła, że chce rozmawiać z chorym. Nie przyjmowała do wiadomości, że mój mąż był półprzytomny i nie był w stanie rozmawiać. Stwierdziła, że słyszy głosy w tle, więc na pewno może rozmawiać. Tracąc znowu czas musiałam tłumaczyć, że są na miejscu osoby trzecie, więc dlatego słychać je w tle. Kiedy po raz kolejny prosiłam o przysłanie karetki, bo mąż ma zawał, usłyszałam "a skąd to pani wie? Jest pani lekarzem?". Kolejne szydercze wręcz, zbędne pytania,kolejny stracony czas w takich okolicznościach. Wtedy nie wytrzymałam i słuchawkę przekazałam znajomej, która jest lekarzem. Moje prośby o wysłaniekaretki spełzły na niczym - opowiadała Małgorzata Madeja.
Ocena podejścia dyspozytorki przez panią Małgorzatę była jednoznaczna. - Z takim podejściem ona się nie nadaje w ogóle do takiego zawodu. Podejście osób w Nowym Dworze było normalne, ludzkie. Rozmawiali ze mną, jak z potrzebującym pomocy. Jednak w Olsztynie ta pani rozmawiała ze mną "z góry", jakby była moim przełożonym i mogła mnie wysłuchać, ale niekoniecznie, wyprowadzała z równowagi swoim opryskliwym tonem i odzywkami - podkreśliła. - Ta Pani albo powinna diametralnie zmienić swoje podejście, albo nie piastować tego stanowiska, bo nie chciałabym, żeby komuś jeszcze wyrządziła tyle krzywdy i żalu. Człowiek potrzebujący prosi o pomoc...
Historia pani Małgorzaty będzie miała swój dalszy ciąg.
Kierownictwo Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie z uwagą zapoznało się z treścią artykułu "Dlaczego tyle trwało przekonywanie jej, żeby przysłała karetkę? Mojemu mężowi zabrakło minut, sekund" opublikowanego na Państwa stronie 2 stycznia 2015 r. szczególne, że dotyczy on pracy dyspozytora medycznego, zatrudnionego w Centralnej Dyspozytorni Medycznej w Olsztynie. Dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie powołał komisję, która przeanalizuje przebieg nagranych rozmów
- mówi Maja Bezuch, Rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Olsztynie.
Jak zapewniła nas Maja Bezuch, prace komisji powinny zakończyć się do 7 lutego. O wynikach poinformujemy naszych czytelników.
Bardzo mi przykro. Miałem podobną sytuację dzwoniąc na numer 112, kiedy zauważyłem wielkiego wilczura z obrożą i zerwaną smyczą. Pałętał się od Ogólnej do Piłsudskiego. Na moje zaalarmowanie usłyszałem tylko "a pies jest agresywny? ale co z tego, że ma zerwaną smycz. ale widział pan by kogoś zaatakował albo stwarzał zagrożenie? jak to ktoś może go szukać? przecież ludzie cały czas wypuszczają psy by sobie pobiegały, on pewnie zaraz wróci do właściciela. dopóki nie jest agresywny to niech pan nie zawraca głowy". Od tamtej pory skończyłem z byciem przykładnym obywatelem
Najlepszym pomysłem było przeniesienie dyspozytorni pogotowia z Elbląga do Olsztyna. Brawo! Teraz może przeniosą do Krakowa? Ile osób jeszcze umrze zanim coś władze zrobią dla ludzi? Zadanie dla nowego prezydenta - oddajcie nam pogotowie olsztyniacy.
I co plitycy nadal czekacie aż umrą następni którym olsztyn w tym dopomorze.Dyspozytornia musi wrócić do Elbląga bo olsztyn nie nadaje sie do wielu spraw.Nadają sie tylko do zabierania wszystkim wszystkiego w tym kasy.
Ta "dyspozytorka" okazała się katem i powinna za to odpowiedzieć karnie !
Życie komuś wrócą - Nie, więc to tylko bicie piany
112 nie służy do takich sytuacji. Bardzo dobrze, że dyspozytor Cię olał. Są inne służby, na które możesz I POWINIENEŚ/POWINNAŚ zadzwonić w takim wypadku
Do "Do super_psa"-Ty masz chyba n**** w tym łbie!To numer alarmowy i każdy potrzebujacy pomocy tam może dzwonić! Tam dopiero decyduja jaka służba się toba zajmie!!
W sprawie psa bez smyczy to dzwoni si na policje lub straz miejską a nie 112 JEŁOPIE