Czy marzenia się spełniają? Czy głęboko ukryte przed światem pragnienia są w stanie ujrzeć światło dzienne i oślepić swym blaskiem
Po raz pierwszy uwierzyłam, że tak …
Zapoczątkowany dwa lata temu projekt European Environment Ambassadors (Europejscy Ambasadorzy Środowiska) promujący ochronę środowiska i oszczędzanie zasobów energii w Europie, umożliwił uczniom oraz nauczycielom z Liceum Plastycznego w Gronowie Górnym współpracę ze szkołami z Hiszpanii, Walii i Francji.
Poza propagowaniem ekologicznego trybu życia, tworzeniem plakatów, oraz Eko-filmów uczniowie mieli również szansę na poznanie tradycji i obyczajów innych krajów.
Tym razem ruszyliśmy na podbój Francji
Swoją podróż do Stolicy Mody rozpoczęliśmy, ruszając ze spokojnego Limoges, w którym odbyło się uroczyste podsumowanie projektu. W międzyczasie wybraliśmy się do Rocamadour, Sanktuarium Czarnej Madonny, położonego w niezwykle malowniczym zakątku Francji, wśród skał Owernii. Miasto wybudowane wręcz w pionie przylega bezpośrednio do skał. Zagłębiliśmy się również w podziemnych jaskiniach Gouffre de Padirac, tak niezwykłych i wyjątkowych, że aż trudno uwierzyć, ze to wszystko powstało jedynie dzięki sile natury. Cztery dni to za mało by prawdziwie doświadczyć i poznać to wspaniałe miasto i okolice. Zmęczeni całodziennym podziwianiem, odwiedziliśmy piękne muzeum i fabrykę porcelany. Dzień mijał, lecz byliśmy zbyt podekscytowani by zasnąć. Z niecierpliwością czekaliśmy na postawienie pierwszych kroków w Paryżu. Długa jazda przegrzanym, ciasnym „busikiem” nie ostudziła naszego entuzjazmu. Pejzaż stolicy Francji ukazał się nam dokładnie o północy.
Olśnił swym blaskiem, wywołując uśmiech na twarzach. Wspaniała pani przewodnik oczekiwała nas pod Wieżą Eiffla, jednakże z powodu naszego spóźnienia nie załapaliśmy się na ostatnie wejście na szczyt. Panią Sylwię spotkaliśmy przy Łuku Triumfalnym. Jednak dopiero kiedy usłyszeliśmy od kelnera z pobliskiej restauracji, głośne ,,Welcome in Paris!”, uwierzyliśmy, że wszystko, co nas otaczało, nie było snem. Porzuciliśmy swoje bagaże, by przez następne pięć godzin móc swobodnie poruszać się po mieście. Szybkim, wojskowym tempem przemieszczaliśmy się z miejsca na miejsce. Nie było czasu ani chęci na marudzenie. Całą naszą uwagę pochłaniały widoki miasta, miasta - które nigdy nie śpi! Zapachy z restauracji, charakterystyczna muzyka, odgłosy przejeżdżających samochodów i melodyjna mowa francuzów, budowały klimat tego miejsca. Oczarował nas Główny Ratusz Miejski i jego historia. Natomiast Muzeum Sztuki Nowoczesnej wprawiło nas w osłupienie, Katedra Notre Dame zapewniła nam chwilę zadumy, a Punkt Zero dał nadzieję, że jeszcze tam wrócimy. W środku nocy wszystko wydaje się jeszcze wspanialsze. Luwr jest wręcz nie do opisania! Przepiękna fasada, cudowne zdobienia, także nawet panujący półmrok nie mógł odebrać temu miejscu blasku chwały.
Idąc wzdłuż Sekwany, mogliśmy podziwiać piękną grę świateł padających z Muzeum d’Orsay, gdy odbijały się na wodzie. Nie mogę jednak zaprzeczyć, że najprawdopodobniej najważniejszym celem naszej wędrówki po Paryżu, była jedyna w swoim rodzaju Wieża Eiffla. Ostatni, lecz nie mniej ważny punkt zwiedzania, objawił nam się w pełnym majestacie przy pierwszych blaskach wschodzącego słońca. Już niesamowicie zmęczeni, ale dumni i szczęśliwi, z uśmiechami na ustach zrobiliśmy ostatnie zdjęcia, żegnając tym samym Paryż i jego piękno.
Budzący się dzień, oświetlił słońcem panoramę wąskich uliczek, restauracji przycupniętych jedna obok drugiej, kolorowych stoliczków czekających na gości, złotych kopuł budowli. Na każdym rogu twarze, ważne dla obywateli, spoglądające z pomników.
Taki Paryż zapamiętam…
Dominika Lewicka-Kluczyk